Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Polecamy
Norbert Kościuch: Mogliśmy sprawić niespodziankę
 24.04.2018 10:45
W niedzielnym spotkaniu Nice 1. Ligi Żużlowej Orzeł Łódź zmierzył się na wyjeździe z ROW-em Rybnik. Mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy 48:42. Liderem drużyny z Łodzi był Norbert Kościuch, który zdobył 14 punktów.

Niedzielne spotkanie w Rybniku było niezwykle emocjonujące. Drużyna z Łodzi bardzo dobrze radziła sobie na rybnickim torze. Dopiero ostatni bieg decydował o końcowym wyniku spotkania. W nim lepsi byli gospodarze, którzy wygrali podwójnie i całe zawody 48:42. Jak występ swojej drużyny podsumował lider drużyny przyjezdnej Norbert Kościuch?

- Wygrana w tym meczu była na wyciągnięcie ręki. Mogliśmy sprawić niespodziankę. Wierzyliśmy w to, że jesteśmy w stanie osiągnąć dobry wynik. Od samego początku mecz zaczął się dla nas dobrze układać, ale potem złapaliśmy zadyszkę i zaczęły się błędy. Ja też popełniłem dwa błędy, z czego jeden poważny w ostatnim biegu. Każdy potracił punkty i rezultat w tym meczu nam uciekł - powiedział Kościuch.

Pojedynek na szczycie Nice 1. Ligi Żużlowej na stadionie w Rybniku oglądał komplet publiczności. Z pewnością kibice mogli być zadowoleni, ponieważ oglądali bardzo ciekawe zawody i dużo walki na torze. - Dzisiaj można było się pościgać. Tor był dobrze przygotowany. Dawno tutaj nie jeździłem i obawiałem się swojej postawy. Starałem się obserwować jak jeżdżą tutaj gospodarze, aby unikać błędów, ale nie do końca się udało - ocenił żużlowiec Orła.

W trzynastym biegu doszło do groźnego incydentu na torze pomiędzy Arturem Czają a Norbertem Kościuchem. Rybniczanin bardzo ostro potraktował swojego rywala, nie zostawiając mu miejsca przy bandzie. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i nikt nie ucierpiał w tym zdarzeniu. - Taki jest sport. Dobrze, że nic się nie stało i zdrowo zjechaliśmy do parkingu - podsumował Norbert Kościuch.

 

Norbert Kościuch jest najskuteczniejszym zawodnikiem Orła w obecnym sezonie.

Dominik Niczke (za: inf.własna)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (14)
7 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
Falubaz Zielona Góra:
1. Grzegorz Zengota
2. Jacob Thorssell
3. Piotr Protasiewicz
4. Michael Jepsen Jensen
5. Patryk Dudek
6. Alex Zgardziński
7. Sebastian Niedźwiedź
noto niech pada w balakowie i fauabz poleci zz chyba wtedy za zengote.. i beda wzmocnieni
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
Falubaz Zielona Góra:
1. Grzegorz Zengota
2. Jacob Thorssell
3. Piotr Protasiewicz
4. Michael Jepsen Jensen
5. Patryk Dudek
6. Alex Zgardziński
7. Sebastian Niedźwiedź
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
Oświadczenie zarządu PSŻ-u Poznań:
Na samym wstępie należy zaznaczyć, iż Zarząd Poznańskiego Stowarzyszenia Żużla - zgodnie z przyjętym wcześniej stanowiskiem - nie zamierzał wydawać żadnych oświadczeń w sprawie niedopuszczenia do startu przez sędziego zawodów żużlowca Speedway Stali Rzeszów, Grega Hancocka. Niestety, agresywna nagonka medialna ze strony sterników klubu z Podkarpacia spowodowała, iż wobec krążących od niedzieli całkowicie nieprawdziwych informacji, nie mogliśmy pozostać obojętni.
Dnia 22 kwietnia 2018 roku, żużlowiec Speedway Stali Rzeszów, Greg Hancock przyjechał na zawody do Poznania bez ważnych badań lekarskich, co zgodnie z regulaminem GKSŻ, nie dopuszcza go do wzięcia udziału w zawodach i co na pewno nie było wywołane żadnymi działaniami nikogo z członków poznańskiego klubu i nie jest to również wymysłem nikogo z działaczy PSŻ Poznań. W kwestii dopuszczenia lub niedopuszczenia zawodnika do zawodów,
decyzję nadrzędną podejmuje sędzia i na nią nie mają żadnego wpływu żadne działania działaczy klubowych.
Nikt z działaczy naszego klubu w żaden sposób nie wpływał na decyzję sędziego. Jednocześnie otrzymaliśmy zapytanie od działaczy Stali Rzeszów, czy możemy im
"załatwić" czystą książeczkę bez hologramu dla Grega Hancocka. Otrzymaliśmy także informację, że w przypadku braku możliwości startu Grega Hancocka w zawodach, Stal Rzeszów nie przystąpi do meczu (tj. odda walkowera) ze względu na liczbę zawodników, co dziś odbieramy w kategoriach pewnego szantażu, ponieważ regulamin przewiduje start zespołu w niepełnym składzie, o czym doskonale wiedzą włodarze Stali.
Z posiadanych przez nas informacji wynika, iż lekarz, o którym wspomina Stal Rzeszów, nie jest lekarzem sportowym. Nie był on również zgłoszony przez klub z Rzeszowa oraz nie posiadał stosownych uprawnień do przebywania w parku maszyn. Wspomniany lekarz otrzymał informację, ze może się zgłosić po opaskę umożliwiającą przebywanie w parku maszyn. Nikt nie przeciwdziałał zatem pracom lekarza, a wszyscy zgłoszeni i uprawnieni do wejścia do parku maszyn członkowie rzeszowskiego klubu byli wpuszczeni oraz mieli pełną swobodę działania i nikt nie blokował im drogi. Nikt też nie uniemożliwiał zawodnikom i działaczom Stali Rzeszów wyjścia z parku maszyn do szatni, czy też pokoju medycznego. Gdyby Greg Hancock chwilę przed zawodami lub w każdej jednej chwili ich trwania przedłożył sędziemu książeczkę z ważnymi i przeprowadzonymi badaniami lekarskimi to zgodnie ze słowem regulaminu wziąłby udział w zawodach i nikt z działaczy PSŻ Poznań by tego nie podważał. Po zawodach jeden z działaczy Speedway Stali Rzeszów stwierdził, że w tak krótkim czasie nie było możliwości rozwiązania tej sytuacji. Być może atak na nasz klub miał na celu odwrócenia uwagi od błędów proceduralnych i organizacyjnych popełnionych przez działaczy rzeszowskich. Jednocześnie stanowczo domagamy się przeprosin prezesa Nawrockiego za obraźliwe słowa wobec naszego klubu, które wszyscy mogli usłyszeć w transmisji prowadzonej live z Parku Maszyn przez Stal Rzeszów TV.

Zarząd PSŻ Poznań
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
Większa rola, jaką od teraz pełnić ma Gaszyński, nie powinna drużynie GKM-u przeszkadzać. Wręcz przeciwnie, może być to coś pozytywnego. - Człowiek, który wchodzi do zespołu z nowym spojrzeniem, jest w stanie na pewno wszystkim pomóc. A czy będzie jeden głównodowodzący czy też duet trenerów? To sprawa drugorzędna. Ja sam zawsze byłem zwolennikiem tego, by sztab szkoleniowy składał się z paru kompetentnych osób, które mają określony podział obowiązków. Ważne, by zawodnicy dobrze się w tym orientowali i by w parku maszyn była odpowiednia komunikacja. Trenerowi Kempińskiemu obecność Gaszyńskiego też może zresztą pomóc. Wyobrażam sobie tylko, jaką z powodu ostatnich wyników musi odczuwać presję - dodaje Dankiewicz.
Zdaniem eksperta, to nie Kempiński jest winny kiepskiego początku sezonu w wykonaniu GKM-u. Problem nie leży w decyzjach szkoleniowych, a w torze. - Zawodnicy z Ekstraligi odczytali już grudziądzki owal i o żadnej twierdzy nie ma już mowy. Uważam, że błąd popełniono przed rozpoczęciem tego sezonu, nie robiąc niczego z nawierzchnią. Trzeba było ją wymienić, bo twardy tor nie zdaje już egzaminu. GKM ma naprawdę niezłych zawodników i nie mam wątpliwości, że na bardziej przyczepnej nawierzchni by sobie poradzili - mówi.
Pozostaje pytanie czy coś w sprawie toru uda się zdziałać w trakcie sezonu. - Jeśli coś jest teraz potrzebne GKM-owi, to zwłaszcza spokój. Nie ma co się poddawać i szukać czarownic. Musimy pamiętać, że przegrali u siebie z wybitnie mocną Fogo Unią, która jest ponadto w wysokiej formie. Nie sądzę, by kolejne spotkania w Grudziądzu miały ułożyć się gospodarzom tak źle - kwituje Dankiewicz.
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
Trener Robert jest z nami siedem dni w tygodniu, siedzi na stadionie, ile może. Został dołączony Tomek Gaszyński. Sam nie wiem, kto komu w tym układzie pomaga - powiedział Buczkowski. - W ostatnim meczu prowadził nas Tomek -
Nasz ekspert, Wojciech Dankiewicz nie jest tym faktem przesadnie zdziwiony. - Nie szukałbym tu sensacji. Może kierownictwo GKM-u uznało, że nie ma sensu tej zmiany ogłaszać, bo przecież Tomek Gaszyński nie od dziś jest w parku maszyn grudziądzkiego klubu. Już wcześniej widać było, że wspiera sztab szkoleniowy. Doświadczenia typowo trenerskiego może nie ma, ale był w przeszłości kierownikiem drużyny. Poza tym jak mało kto jest obyty w żużlowym świecie. Przez lata naoglądał się tego sportu, stojąc u boku Tomasza Golloba - zauważa Dankiewicz.
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
Damian Dróżdż ma swoją rolę w zespole. Taką będzie spełniać. Może w rundzie rewanżowej będzie dostawać więcej szans. Na ten moment ma się skupiać na lidze angielskiej. Tam podpisał kontrakt w okresie zimowym. To jest dla niego szkoła. Ma się skupiać na występach na Wyspach - wytłumaczył swoją decyzję menedżer Rafał Dobrucki.
Dobrucki korzysta z zapisów nowego regulaminu, który poszerzył składy ekstraligowych zespołów o dodatkowego rezerwowego. W Sparcie jest nim Max Fricke i to on najczęściej zastępuje Dróżdża. - Damian jest z nami w zespole, to nie podlega wątpliwości, ale warunki są jakie są. W normalnych warunkach naszym rezerwowym jest Max Fricke. Natomiast w sytuacji jaką mamy, czyli przy tym regulaminie, tym rezerwowym jest tak naprawdę Dróżdż. Któryś z nich musiał się z tym pogodzić - dodał menedżer Betardu Sparty.
Damian został wyposażony w sprzęt, by jeździć w Anglii, by tam się uczyć. Jest przygotowany logistycznie i sprzętowo na ligę polską i angielską. Ma warunki dobre do rozwoju. Tylko przypadek i kontuzja sprawiły, że musi teraz pauzować 28 dni na Wyspach, bo było stosowane za niego zastępstwo zawodnika. Ten okres 28 dni mija w tym momencie i myślę, że Damian wróci do Anglii i tam będzie pobierać nauki - ocenił Dobruckiego
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
Na początek już w Poznaniu 40 minut przed zawodami, sędzia zdecydował nie dopuścić do jazdy Grega Hancocka z powodu omyłkowo wpisanego roku 2017 w książeczce zdrowia zawodnika, jest to tzw. "czeski błąd". Niestety ów sędzia dopingowany przez miejscowych działaczy pozostał głuchy na nasze argumenty. Udało nam się ściągnąć jeszcze przed startem lekarza sportowego, ale nie został wpuszczony. Oczywiście pomimo skandalicznego według nas i wielu własnych Kibiców zachowania prezesa drużyny poznańskiej, który publicznie okazywał radość po ogłoszeniu przez spikera faktu niedopuszczenia Hancocka, zdajemy sobie doskonale sprawę, że wina leży po naszej stronie i obiecujemy, że jeszcze w tym tygodniu zostaną podjęte kroki w celu ustalenia winnych i ich bezwzględnego ukarania (…). Pragniemy poinformować, że wszystkie sprawy związane z klubem i drużyną są załatwiane na bieżąco i wychodząc naprzeciw sugestiom Kibiców staramy się cały czas poprawiać standardy organizacji zawodów jak i zarządzania klubem – można przeczytać na stronie internetowej rzeszowskiej ekipy.
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
Dziękuję rywalom za ciekawą walkę na torze, ale to, co się wydarzyło wokół meczu, to zupełnie inny temat. Lekarz zamiast 2018 roku wpisał po prostu 2017, a sędzia postanowił, że tego nie przepuści. Poznaniacy mogli chociaż spróbować nam pomóc, ale wyczuli szansę na zwycięstwo w sytuacji, kiedy zostaliśmy pozbawieni lidera. Okazało się, że są trochę innymi ludźmi, niż wydawało mi się, że są. Mogli wykazać dobrą chęć i skontaktować nas z jakimś lekarzem. Ja zaprosiłem nawet jednego na stadion, ale działacze PSŻ nie chcieli go wpuścić – mówił na konferencji prasowej trener Stali Rzeszów, Mirosław Kowalik.
To oczywiście jest też nasz błąd. Ktoś tego nie dopilnował, nie sprawdził pewnych rzeczy, i poniesie za to konsekwencje. Ale w duchu fair-play można było nam po ludzku pomóc – dodał Kowalik.
Dwóch działaczy przed meczem pytało się, czy mogę załatwić żółtą książeczkę bez hologramu dla Grega Hancocka. Jeżeli to jest fair-play, to nie mamy o czym rozmawiać. Dwóch działaczy, i to z samej góry! – podkreślił prezes Skorpionów.
Za taką książeczkę bez hologramu z ważnym badaniem można zapłacić 500 złotych kary, ale zawodnik przynajmniej pojedzie w meczu. Nie ma w tym nic niezgodnego z duchem sportu. Poznańscy fani przynajmniej zobaczyliby Grega w akcji. Działacze PSŻ olali swoich kibiców, bo oni przecież przyszli tu dla Hancocka – mówił Mirosław Kowalik.
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
Podobnie jak inni zawodnicy wychowanek bydgoskiej Polonii podkreślił, że wrocławski owal bardzo się zmienił w porównaniu z zeszłym rokiem. Spartanie dokonali znacznych zmian, które umożliwiają żużlowcom walkę na dystansie na tym obiekcie. - To jest inny tor. Przede wszystkim jazda tutaj nie polega już na jeździe gęsiego. Start nie świadczy o kolejności na mecie, można się pościgać, pobawić się. To jest pozytywna wiadomość przede wszystkim dla kibiców, którzy oczekują na tym stadionie widowiska. Fani przychodzą na te zawody naprawdę liczną grupą, więc warto pokazać im dobre ściganie. Dziękujemy gospodarzom za dobrze przygotowany tor. Pomimo że wynik nie wygląda dobrze, to wydaje mi się, że mecz mógł podobać się kibicom.
Obecnie Cash Broker Stal Gorzów musi radzić sobie bez swoich trzech podstawowych zawodników. W obliczu kontuzji kolegów podopieczni Stanisława Chomskiego nie składają broni. Mimo niekorzystnych okoliczności nie mają zamiaru łatwo sprzedawać skóry w nadchodzących pojedynkach, zdając sobie sprawę, iż im korzystniejsze wyniki uzyskają w pierwszych potyczkach ligowych, tym później łatwiej będzie im wywalczyć kluczowe punkty bonusowe w meczach rewanżowych, często decydujące o tym, które zespoły awansują do fazy play-off. - Gdyby cokolwiek było w stanie podciąć drużynie po 3. kolejce skrzydła, to nie tędy byłaby droga. Absolutnie nie możemy sobie na to pozwolić. Jesteśmy dopiero po 3 spotkaniach. Tak naprawdę wszystko jeszcze może się zdarzyć. W tej chwili my zmagamy się z problemami kadrowymi, ale sezon jest długi. Oczywiście, nikomu źle nie życzymy. Z naszej strony musimy jechać każdy mecz na maksa. W rundzie rewanżowej o bonusach decydują małe punkty, co może okazać się kluczowe. Nie składamy broni – zakończył Woźniak.
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
Jedną z jaśniejszych postaci po stronie gorzowian w tej potyczce był Szymon Woźniak. 24-latek wprawdzie zgromadził na swoim koncie 10 punktów z bonusem, jednak nie był do końca zadowolony z przebiegu rywalizacji. - Dla mnie priorytetem jest zwycięstwo drużyny. Wiadomo jednak, z jakimi problemami kadrowymi boryka się Stal. Mimo tego mam nadzieję, że nie było widać podczas tego widowiska poddawania się z naszej strony czy braku ambicji. Walczyliśmy o każdy punkt. Chcieliśmy, aby wywalczony rezultat był jak najbardziej korzystny przed rewanżem w Gorzowie Wielkopolskim. Nie jest nam łatwo, ale na pewno się nie poddajemy i walczymy dalej – powiedział Szymon Woźniak.
W poprzednim sezonie Polak ścigał się w barwach Betardu Sparty Wrocław. Po modernizacji Stadionu Olimpijskiego to właśnie on jako pierwszy miał okazję do jazdy na tym obiekcie. Czy rok spędzony w stolicy Dolnego Śląska pomógł mu w odnalezieniu właściwych przełożeń motocykla w trakcie niedzielnej potyczki? - Na pewno pomogła mi próba toru, w której wziąłem udział. Pierwszy raz w karierze odjechałem tę próbę w PGE Ekstralidze, za co dziękuję trenerowi. Zaufał mi. To na pewno pomogło mi w odpowiednim dobraniu ustawień. To jednak nie było tak, że od razu znalazłem właściwe przełożenia i potem nic nie robiłem. Przez całe zawody pracowaliśmy z teamem, żeby te ustawienia jeszcze poprawić, ulepszyć. Starałem się też analizować odpowiednie ścieżki, żeby wykorzystywać ten motocykl. Nie ustrzegłem się błędów - pogubiłem parę punktów. Gospodarze jednak coraz lepiej czują się na swoim torze, co widać. Dużo się na tym owalu zmieniło w porównaniu z zeszłym rokiem. Z pewnością jest to handicap wrocławian.
  Lubię
  Nie lubię
© 2002-2024 Zuzelend.com