Nie mam problemu z tym, żeby przeprosić, bo po analizie doszedłem do wniosku, że jeszcze lepiej można było to rozegrać - mówi Frątczak i choć nie precyzuje, co miał na myśli, to oczywiste wydaje się, że teraz dochodzi do wniosku, że powinien był wymienić Iversena, nie Przedpełskiego. - Sport to wojna, więc muszą być ofiary. Padło na Pawła, który potem niepotrzebnie wychylił się przed kamerami, ale nie będę go za to rozliczał. Mnie ta jego postawa cieszy, bo przez niego przemawiała ambicja i taka sportowa złość. Mamy zespół siedmiu charakternych zawodników z mocnym rezerwowym, więc to naturalne, że tu będzie iskrzyć.
Frątczak nie zgadza się jednak absolutnie ze stwierdzeniem, że ma problem z brakiem team-spirit w drużynie. - Nie ma kwasów, ale każdy chce jeździć. Można powiedzieć, że Paweł, teraz wiem, że trochę niesłusznie, padł ofiarą bezdusznej decyzji menedżera, ale ostatecznie najważniejszy jest wynik. Decyzja była dobra, wygraliśmy mecz, mamy cztery duże punkty - komentuje Frątczak.
Zdaniem menedżera sprawy w Get Well powoli zaczynają przybierać właściwy obrót. - Jeśli mówicie, że z Get Well coś nie w porządku, to ja odpowiadam, że gdyby było inaczej, to mnie by tutaj nie było - stwierdza menedżer. - Natomiast powoli robimy kolejne kroki do przodu. Chris Holder jeździ stabilnie i powtarzalnie, u Jasona Doyle’a też da się zauważyć mały progres. Jack Holder robi swoje.