Zawodnik Falubazu otworzył zawody najgorzej, jak mógł sobie to wyobrazić. Upadek na pierwszych 10 metrach premierowego występu nie wyglądał przyjemnie. – Wszystko w porządku – krótko skomentował stan swojego zdrowia. Jak się okazało, Zengota nie tylko został wykluczony z powtórki, ale dodatkowo ukarany ostrzeżeniem za utrudnianie procedury startowej. - Chciałem trochę przechytrzyć sędziego. Rzadko mi się to zdarza, ale akurat tym razem arbiter długo przytrzymał ten wyścig. Myślałem, że w pewnym momencie nas puści, a zrobił to jednak ułamek sekundy później. Chciałem to wychwycić, żeby nie dotknąć taśmy. Wtedy ta taśma została podniesiona. Puściłem sprzęgło, a w konsekwencji motocykl stanął pionowo. Szkolny błąd – opisał swój problem popularny „Zengi”.
Dotknięcie taśmy w pierwszym wyścigu bardzo często jest przyczyną dalszych problemów żużlowców. Podczas meczów międzynarodowych nie przewiduje się próby toru, znanej ze zmagań ligowych. Zawodnik, który wjedzie w taśmę, traci tak naprawdę szansę zapoznania się z torem. Choć Zielonogórzanin „gumy” nie dotknął, to jego sytuacja okazała się analogiczna. Zengota nie szuka w tym aspekcie usprawiedliwienia kolejnych, słabych występów - Nie ma co się mocno doszukiwać. Po części tak było, bo byłem jeden wyścig za kolegami. Oni mieli szansę sprawdzić się w warunkach torowych, jakie panują na dystansie. To jest żużel. Jest pięć wyścigów, a małe niuanse i małe błędy przekładają się na to, że ktoś wygrywa.
Zengota w czterech pierwszych seriach startów nie pozwolił na zapisanie przy swoim nazwisku ani jednego punktu. Ta sztuka udała się dopiero w wyścigach nominowanych, a fakt ten wlał w serce zawodnika nieco optymizmu - Zawody ogólnie rzecz biorąc były dla mnie dosyć trudne, ale ostatecznie po tych wyścigach, w których nie mogłem się pozbierać, udało się znaleźć jakieś punkty i wygrać ostatni wyścig. Trochę powiało optymizmem. Cieszę się z tego, bo zespołowi udało się wygrać. Koledzy wykonali plan w stu procentach, a ja wróciłem na właściwe tory. Oczywiście 3 punkty nie są zadowalające z mojej strony – podzielił się swoimi mieszanymi uczuciami nasz rozmówca.
Powołanych na najważniejszą drużynową imprezę międzynarodową – Speedway of Nations Marek Cieślak ogłosił już około dwa tygodnie temu. Jak postrzega towarzyskie pojedynki Grzegorz Zengota, kiedy stawką nie jest już miejsce w prestiżowych zawodach? – To prawda, że kadra jest już wybrana. Nie liczy ona jednak dwóch czy trzech zawodników, tylko jest to nieco większa grupa, którą trener chce sprawdzić w warunkach rywalizacji sportowej, na tle innych nacji. Samo Speedway of Nations jest głównym punktem naszej reprezentacji, ale są też inne występy, w których można pokazać się z jak najlepszej strony. Dzięki temu, trener może kogoś dostrzec i w przyszłości powołać na ważniejsze imprezy – ocenił istotę czwartkowego pojedynku wychowanek Falubazu.
Nie jest tajemnicą, że w ostatnich tygodniach forma żużlowca z Zielonej Góry nie jest stabilna. Bardzo dobre występy przeplata kompletnie nieudanymi. - Po ostatnich wyjazdach muszę troszkę ustabilizować moją jazdę, bo przytrafia mi się za dużo błędów. Dziś wróciłem na szczęście do „żywych” na ten ostatni wyścig. Nie jest to łatwe zadanie, a mi się to udało. Tyle pozytywnego z tych zawodów. Na tym chcę budować moje kolejne występy. – zakończył rozmowę Grzegorz Zengota.
Grzegorz Zengota próbuje budować na tym, co pozytywne. Czy to słuszna droga do odnalezienia właściwej dyspozycji?