Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Polecamy
Martin Smolinski: Nasz cel to przejście do wielkiego finału
 02.06.2018 12:27
Martin Smolinski czuje, że to wsparcie kibiców może jego drużynie dać dodatkowe 20 %w inauguracji Monster Energy FIM Speedway of Nations, która czeka nas już w sobotni wieczór.
Nowe rozgrywki drużynowe rozpoczną swoją pierwszą edycję na Bergring Arena. Niemcy pojadą w Barażu 1 przeciwko Rosji, Danii, Łotwie, USA, Słowenii i Ukrainie. Stawką są trzy miejsca w Finale, zaplanowanym na 8 i 9 czerwca we Wrocławiu.
 
Smolinski nie jest żadnym nowicjuszem w zawodach najwyższej rangi. Był stałym uczestnikiem FIM Speedway Grand Prix w 2014 roku i wygrał w tamtym sezonie SGP Nowej Zelandii.
 
Barw gospodarzy będą bronić oprócz niego Kai Huckenbeck i rezerwowy junior, Michael Hartel.
 
Martin Smolinski wystąpił w obu edycjach SGP Niemiec na Bergring Arena. Przyznaje, że wielki doping ze strony miejscowych fanów daje dodatkową przewagę w rywalizacji z najlepszymi.
 
- Nasi miejscowi kibice sa bardzo, bardzo ważni. Jedziemy u siebie w Teterow i znamy już ten tor z Grand Prix. Jest to jedna z najlepszych imprez pod względem atmosfery w całym sezonie Speedway Grand Prix. Wydaje się, że kibice są tylko jeden metr od toru. Wszyscy zrobią duży hałas. To potrafi dać dodatkowe 20 procent i może tego właśnie nam potrzeba - powiedział.
 
Smolinski jest pewny, że Niemcy mają wystarczająco siły, by walczyć albo o miejsce w najlepszej dwójce, które daje pewny awans do Finału lub rywalizować w dogrywce, gdzie o ostatnią pozycję premiowaną awansem pojadą zespoły z miejsc od trzeciego do piątego.
 
- To będą ciężkie zawody, ale zasady są takie, że nawet jeśli będziemy na czwartym lub piątym miejscu, wciąż może to wyglądać interesująco. Możemy przejść przez dwa ostatnie biegi. Mamy naprawdę bardzo dobry skład i możemy pokonać każdego. Nie powinniśmy bać się tych wielkich, ich da się pokonać. Nasz cel to przejście do wielkiego finału. Kai Huckenbeck jest w tej chwili w bardzo dobrej formie. Mam nadzieję, że również i moja dojdzie do poziomu, jaki chciałbym osiągnąć. Bardzo dobrze się nam współpracuje. Mamy dobrego ducha drużyny i to fajna sprawa. Znamy się wzajemnie całkiem dobrze. Jest z nami też Michael i udaje się nawiązać bardzo dobrą współpracę z menedżerem. Teraz trzeba jak najlepiej współpracować w drużynie - wyjaśnia Martin Smolinski.
Redakcja (za: speedwaygp.com)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (19)
7 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
Do zdarzenia doszło w 17. wyścigu. Krzysztof Jabłoński prowadził, a gdyby dowiózł zwycięstwo do mety, miałby na swoim koncie 9 punktów. Wiktor Lampart zaatakował wychowanka Startu Gniezno na wejściu w pierwszy łuk czwartego okrążenia. Kontakt był ewidentny, co widać na powyższym zdjęciu. Po tej akcji juniora starszy z braci Jabłońskich upadł. Sędzia Tomasz Proszowski najwidoczniej jednak uznał, że żużlowiec mógł utrzymać się na motocyklu. Lamparta nie wykluczył, a kibice przy nazwisku Jabłońskiego w programie zamiast "3" wpisali "u", co oznaczało brak awansu.
Po kontrowersyjnej decyzji arbitra Krzysztof Jabłoński gestykulował w kierunku Tomasza Proszowskiego, wyrażając swój sprzeciw. Doświadczony zawodnik awans miał na wyciągnięcie ręki.
- To zdjęcie mówi wszystko o wczorajszym zdarzeniu - napisał Krzysztof Jabłoński w mediach społecznościowych. - Interesuje mnie tylko, czy sędziowie w pewnym wieku nie powinni przechodzić tak wnikliwych badań zdrowotnych i psychomotorycznych, jakie muszą przechodzić żużlowcy co rok, kiedy ukończą 35 lat. Kto tu kogo powinien weryfikować? - pyta.
Ci, którzy śledzą rozgrywki żużlowe, z pewnością wiedzą, że w tym sezonie Krzysztof Jabłoński nie startował jeszcze w żadnych zawodach. Widać jednak, że mimo to wciąż potrafi skutecznie rywalizować z przeciwnikami. Ostatecznie zakończył turniej ćwierćfinałowy IMP z dorobkiem 6 punktów, co sprawiło, że został sklasyfikowany na 12. miejscu.
Krzychu dowalił do pieca! Brawo. Bardzo dobry zawodnik minionej epoki
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
Trener Cash Broker Stali Gorzów uważanie przyglądał się swoim zawodnikom, a być może szczególnie powracającemu po kontuzji Rafałowi Karczmarzowi, który jako jedyny z gorzowian nie dostał się do półfinałów. - Błysnął. Cieszy mnie to, że zanotował przynajmniej jedną taką akcję w każdych zawodach, w których występował w tym sezonie - powiedział, przypominając akcję z siódmego wyścigu, gdy wychowanek minął dwóch rywali na dystansie.
Gospodarzy czwartkowych zmagań pochwalić trzeba za tor. Może nie było za wiele ścigania, przynajmniej w pierwszej fazie turnieju, ale biorąc po uwagę środową ulewę, to nawierzchnię przygotowano bardzo dobrze. Polewaczka normalnie pracowała, a początkowo prosiło się nawet o więcej wody. - Kurzu nie było. Trzeba było zobaczyć, jak to wygląda w Poznaniu czy na innych torach. Był pył, ale kibice nie machali programami. Tor został tak przygotowany, żeby było fajne ściganie i powód do oglądania - przyznał szkoleniowiec.
Za nieco ponad tydzień rewanżowe starcie z Falubazem Zielona Góra. Mały przedsmak derbów był już podczas memoriału. Jak będą wyglądały przygotowania do tego starcia? - Jeszcze się spokojnie zastanowimy nad tym. Zawsze zbieramy się pod koniec tygodnia - zakończył Stanisław Chomski.
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
To był bardzo dobry, korzystny sprawdzian o wysokiej i prestiżowej stawce. Cieszę się, że jeden z gorzowian, a tym bardziej Bartek Zmarzlik, wygrał Memoriał Jancarza. Wydawało się, że tym najbliżej zwycięstwa może być Krzysztof Kasprzak, ale takie są koleje finałów. Nie zawsze jest tak, że ktoś po rundzie zasadniczej jest pierwszy i wygrywa całe zawody. Ciekawe zawody dla kibiców. Każdy niech wyciąga wnioski takie, jak potrzebuje - komentował po czwartkowym turnieju szkoleniowiec.
XV Memoriał Edwarda Jancarza był zawodami towarzyskimi, ale w kilku wyścigach zawodnicy wyraźnie nie odpuszczali. Przykładem tego był chociażby Krzysztof Kasprzak, który nie był zadowolony z przegranego finału po niemal perfekcyjnej wcześniejszej części rywalizacji.
- Każdy musi wyciągnąć wnioski w stosunku do swoich występów, mieć pretensje do samego siebie. Nikt nikomu nie zajechał drogi. Liczył się start, rozegranie łuku, dystansu. Co niektórzy zawodnicy coś zmieniali, inni nie. Tak to jest w tym sporcie. Do tego temperatura. To wszystko się kumuluje. Zawodnicy, którym trudno idzie w fazie zasadniczej, szukają tych optymalnych rozwiązań i w wielu przypadkach je znajdują - stwierdził Stanisław Chomski.
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
Konto usunięte
Oby tylko nie padało :))
cos tam chyba zapowiadali
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
Konto usunięte
Oby tylko nie padało :))
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
Konto usunięte
Witam
Witaj
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
Konto usunięte
Witam
siema
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
Konto usunięte
Witam
dzien dobry
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
Konto usunięte
Witam
  Lubię
  Nie lubię
7 lat temu
Do zdarzenia doszło w 17. wyścigu. Krzysztof Jabłoński prowadził, a gdyby dowiózł zwycięstwo do mety, miałby na swoim koncie 9 punktów. Wiktor Lampart zaatakował wychowanka Startu Gniezno na wejściu w pierwszy łuk czwartego okrążenia. Kontakt był ewidentny, co widać na powyższym zdjęciu. Po tej akcji juniora starszy z braci Jabłońskich upadł. Sędzia Tomasz Proszowski najwidoczniej jednak uznał, że żużlowiec mógł utrzymać się na motocyklu. Lamparta nie wykluczył, a kibice przy nazwisku Jabłońskiego w programie zamiast "3" wpisali "u", co oznaczało brak awansu.
Po kontrowersyjnej decyzji arbitra Krzysztof Jabłoński gestykulował w kierunku Tomasza Proszowskiego, wyrażając swój sprzeciw. Doświadczony zawodnik awans miał na wyciągnięcie ręki.
- To zdjęcie mówi wszystko o wczorajszym zdarzeniu - napisał Krzysztof Jabłoński w mediach społecznościowych. - Interesuje mnie tylko, czy sędziowie w pewnym wieku nie powinni przechodzić tak wnikliwych badań zdrowotnych i psychomotorycznych, jakie muszą przechodzić żużlowcy co rok, kiedy ukończą 35 lat. Kto tu kogo powinien weryfikować? - pyta.
Ci, którzy śledzą rozgrywki żużlowe, z pewnością wiedzą, że w tym sezonie Krzysztof Jabłoński nie startował jeszcze w żadnych zawodach. Widać jednak, że mimo to wciąż potrafi skutecznie rywalizować z przeciwnikami. Ostatecznie zakończył turniej ćwierćfinałowy IMP z dorobkiem 6 punktów, co sprawiło, że został sklasyfikowany na 12. miejscu.
  Lubię
  Nie lubię
© 2002-2024 Zuzelend.com