Cash Broker Stal Gorzów została organizatorem piątkowego finału MMPPK po tym, jak na obiekcie we Wrocławiu nie mogły zostać zorganizowane zawody tego dnia. Zdecydowano, że finał odbędzie się na Stadion im. Edwarda Jancarza. Organizatorzy chyba jednak nie spodziewali się takich kłopotów, a fani nie liczyli na to, że klub ich potraktuje w taki sposób.
Na nieco ponad pół godziny przed zawodami zaczęli pojawiać się kibice pod wieżyczką, czyli teoretycznie w strefie przeznaczonej dla vipów w trakcie meczów ligowych. Tym razem jednak nie był to pojedynek w PGE Ekstralidze, jednak fani czarnego sportu nie mogli tam usiąść. Klub zapowiedział, że kibice zostaną wpuszczeni na stadion od ulicy Jasnej... i tak też zrobili. Ochrona nie dopilnowała, brama była otwarta, więc fani zaczęli pojawiać się pod wieżyczką.
Później jednak zaczęli pojawiać się ochroniarze, którzy wyprosili kibiców spod wieżyczki i skierowali ich na sektor gości, który w domyśle mieli organizatorzy. Tam otwarta była jednak tylko trybuna dolna, a sektory szybko zaczęły się zapełniać i zaczęło się robić bardzo ciasno. Do tego na chwilę przed startem zawodów były jeszcze kolejki pod kasami, a także przy wejściu na sektor, co oznaczało, że sporo kibiców chciało zobaczyć piątkowy finał.
Co ciekawe, nawet prezentacja zawodników odbyła się na środku drugiego łuku, na wprost kibiców, a nie jak to zwykle ma miejsce, czyli przy polach startowych. I właśnie po prezentacji na trybunach zaczęło wrzeć. Zaczęły się okrzyki w stronę organizatorów. Wtedy w stronę fanów ruszył Władysław Komarnicki, honorowy prezes Stali oraz Piotr Szymański, przewodniczący GKSŻ. Na ich prośbę otwarte zostały górne sektory na trybunie przyjezdnych. Nie zmieniało to jednak faktu, że kibice, w głównej mierze gorzowskiego klubu, musieli oglądać finał mistrzostw Polski w mało komfortowych warunkach, przez kraty.