Pod wpisem głosy współczucia i poparcia, bo hieny, bo dziennikarzyny, bo szukają taniej sensacji. Przydałaby się jednak choćby odrobina jakiejś refleksji. Przecież nie byłoby gówna w mediach, gdyby wcześniej nie było tegoż gówna na Instagramie pani Patrycji. To ona pierwsza otworzyła drzwi toalety, a kiedy sama została ochlapana, to próbuje innym wmawiać, że ona jest święta i niewinna.
Z mojej strony nie będzie współczucia dla pani Patrycji, bo byłoby ono fałszywe. Cały ten wątek pozwolę sobie podsumować stwierdzeniem, które padło z ust Hampela w wywiadzie, jakiego mi udzielił (wywołany do tablicy uznał, że powinien zabrać głos, choć w nie tak melodramatycznym tonie, jak była żona). - Nie mam wpływu na to, co pisze moja żona w social mediach. Też nie mamy, ale komentujemy, bo ręce opadają.
PS1: Z poważnych spraw. Cieszę się, że wraca PGE Ekstraliga, bo już trochę nudno się bez niej robiło. Ostrzę sobie zęby na piątkowy hit w Gorzowie. A w niedzielę arcyważne mecze w Grudziądzu i Zielonej Górze. Ten pierwszy o być albo nie być MRGARDEN GKM-u, a drugi może nie tak ciężki gatunkowo, ale jednak ważny dla Falubazu.
PS2: Pozwolę sobie zabrać głos w sprawie Get Well Toruń i tematu rozegrania meczu bez Jasona Doyle'a. Jak dla mnie to tylko zz-tka, bo daje ona większe możliwości niż szycie składu z juniorem pod jednym z numerów od 1 do 5. Przy zastępstwie zawodnika wystarczy, że dwóch żużlowców odpali (pojadą wówczas nawet i po 7 razy) i będzie mógł menedżer Jacek Frątczak nieźle zamieszać. A jak jeszcze znajdzie pół zawodnika, to przedłuży marzenia Get Well o play-off.