Wychowanek Stali Toruń zakończył zmagania w Nice 1.LŻ ze średnią biegopunktową 0,778. Ten wynik nie jest jego szczytem marzeń, ale widoczny był progres w jeździe. Wyglądała trochę lepiej niż w sezonie 2017. - Powiem szczerze, że trochę obawiałem się tego sezonu. Rozgrywki 2017 zakończyłem z bolesną dla mnie kontuzją, a w dodatku wiedziałem, że odkąd jeżdżę na żużlu, to zawsze u mnie wejście ,,z gazem" jest powolne. Przez moją niepewność na początku ciężko było mojemu tacie dopasować sprzęt, którym dysponowałem. Potrzebowałem czasu, aby pewność siebie wróciła wraz z luzem na motocyklu. Szkoda, że przełamałem się dopiero w drugiej połowie sezonu i znalazłem dobre ustawienia. Lepiej późno niż wcale - wyjaśnia Turowski.
- Dzięki temu jestem pozytywnie nastawiony przed nowymi rozgrywkami. Cieszę się, że postęp jest widoczny. Rok temu doznałem kontuzji tak naprawdę w ostatnich zawodach w sezonie, które odbywały się w Toruniu. Tegoroczny jeszcze trwa, więc mam nadzieję, że szczęście ze zdrowiem będzie się utrzymywać - dodał.
Zdunek Wybrzeże Gdańsk zajęło dopiero szóste miejsce w lidze. Celem gdańszczan był awans do najwyższej klasy rozgrywkowej, więc ten wynik trzeba traktować jak porażkę? - Każda drużyna, która przystępuje do jakichkolwiek rozgrywek, walczy o jak najlepszą lokatę w danym sezonie. Jedni jadą o mistrzostwo, a drudzy o awans. Tak samo było z nami. Wydaje mi się, że zabrakło nam szczęścia. Pewne rzeczy nie ułożyły się po naszej myśli. Tak się zdarza - zakończył 19-latek.