Po kilku latach działalności przy żużlu, przyszedł czas na radość z awansu do PGE Ekstraligi. Jak to smakowało?
Bardzo dobrze. W latach 80. poświęciłem dla speedwaya pięć lat. To był fajny czas, w którym prawie każdą wolną chwilę spędzałem na stadionie przy Alejach Zygmuntowskich. Historia poniekąd zatoczyła koło i już od czterech lat znów działam przy żużlu. Odnieśliśmy sukces w ubiegłym roku, a teraz nawet jeszcze większy. Należy się cieszyć, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia i zobaczymy, co przyniesie przyszłość.
Biorąc pod uwagę, że dwa lata temu Lublina nie było na żużlowej mapie Polski, to sukces jest jeszcze większy?
Skoncentrowaliśmy się na tym, żeby odbudować lubelski speedway od fundamentów, czyli szkolenia młodzieży i nauki naszych członków klubu, którzy wcześniej zajmowali się motocrossem. Te osoby miały dużą wiedzę na temat organizacji zawodów oraz prowadzenia klubu, natomiast musiały jeszcze zdobyć doświadczenie w sporcie żużlowym, gdzie jest nieco inna specyfika. Myślę jednak, że to zostało szybko opanowane i dzięki temu jesteśmy w PGE Ekstralidze.
Co było najważniejsze przed rewanżowym meczem finałowym w Lublinie? Wydaje się, że duże znaczenie miała wiara w to, że straty z Rybnika można odrobić. I chyba nikomu w szeregach klubu tej wiary nie zabrakło?
Była wiara, ale ważną rolę odegrał również duży spokój. Nie wytwarzaliśmy zbędnego ciśnienia i nie tworzyliśmy atmosfery, że coś musimy. Mieliśmy jeszcze ewentualnie możliwość zostania fachowcami od barażów, ale woleliśmy ten sezon skończyć wcześniej (śmiech).
W kolejnym sezonie też klub czeka dużo nauki w związku z jazdą w najlepszej lidze świata?
Organizacyjnie już jesteśmy na wysokim poziomie, więc tylko kilka szczegółów trzeba będzie dopracować i być spokojnym. Na pewno będziemy potrzebować większego budżetu, ale o kwotach tradycyjnie nie będę rozmawiał.
Warto podkreślić, że Speed Car Motor dopiero awansował do PGE Ekstraligi, ale kibiców na najwyższym poziomie ma już od dwóch sezonów.
Kibice są ekstraligowi, ale szkoda, że mamy dla nich tak mało miejsca na stadionie. Dobrze, że telewizja transmituje nasze walki na torze i dzięki temu, pomimo ciasnego stadionu możemy pokazać naszą działalność trochę szerzej.
Menedżer Speed Car Motoru Lublin Piotr Więckowski (fot. Kurier Lubelski)