– Ktoś robi nam pod górkę i jak się okazuje, nawet ktoś z klubu. Wiem, że PZM był zawsze przeciwko Rzeszowowi, ale w tym przypadku wina jest rzeczywiście po naszej stronie. Nie wysłane były praktycznie żadne dokumenty licencyjne. Ludzie, którzy byli za to odpowiedzialni, naprawdę za to odpowiedzą. Ktoś mówiąc krótko nawalił. Jak inaczej można bowiem nazwać fakt braku aż 9 dokumentów? Cztery z nich dosłaliśmy od razu, gdy tylko dowiedziałem się o tym fakcie. Teraz brakuje nam 5 dokumentów, m.in. z miasta. Nie ma co zwalać winy na GKSŻ, po prostu ktoś u nas dał ciała. Zleciłem teraz skompletowanie wszystkich dokumentów Aurelii Wach, i mimo że jest chora, staje na głowie, by to wszystko ogarnąć. Ja z kolei od poniedziałku jestem w Rzeszowie i również będę tego wszystkiego pilnował. Tak jak już mówiłem, część dokumentów już wysłaliśmy, resztę doślemy na dniach, tak aby do czwartku móc złożyć odwołanie od decyzji o odmowie przyznania nam licencji. Czy ją ostatecznie dostaniemy? Myślę, że tak - mówi Ireneusz Nawrocki prezes Speedway Stali Rzeszów S.A.