Złoty medal indywidualnych mistrzostw globu poza świętowaniem ma też drugą stronę medalu. Triumfator cyklu jest rozchwytywany przez dziennikarzy oraz fanów, co czasem może być bardzo męczące. - Pełno ludzi chce rozmawiać i nawiązywać kontakt przed zawodami. Nie jestem typem człowieka, któremu to pasuje, bo koncentruję się i przygotowuję do mojej pracy. To nie jest tak, jak w każdej innej pracy, że można sobie po prostu pogadać z innymi, zrobić przy tym swoje i to zrobić na 100 procent. Jestem takim człowiekiem, który musi przysiąść i dokładnie przemyśleć, co mam zamiar zrobić w tych zawodach. Czasami inni mogą myśleć przez to, że jestem arogancki i nie chcę rozmów. Taki jednak po prostu jestem i byłem przez ostatnie 10 lub 15 lat, gdy jeżdżę na żużlu. Wydaje mi się, że musiałem to wyjaśnić wielu ludziom, bo nie widzą zawodników od tej strony. Na żużlu ma się to bardzo duże szczęście, że można mieć bliski, osobisty kontakt z zawodnikami. Nie jest tak w innych najważniejszych sportach motorowych.
Przed zawodnikiem urodzonym w Newcastle znacznie spokojniejszy sezon. Nie przystępuje on do niego pod dużą presją i może skupić się tylko i wyłącznie na swoich sportowych celach. - Nie lekceważę żadnego okazu zainteresowania. Gdy zakończę karierę, to wiem, że całe ono odejdzie. W tej chwili naprawdę dobrze się czuję z bycia Jasonem Doylem i staram się wrócić na pierwsze miejsce. Rozumiem, że kibice chcę mieć kontakt z zawodnikami i też trzeba się starać go nawiązywać. Jest to jednak zwyczajnie trudne, gdy chce się wygrywać biegi i nie myśleć o tym od tej strony. Mam nadzieję, że w tym roku będę mógł się kontaktować nieco więcej, gdy już nie jestem mistrzem świata i pokazać nieco inny styl – zakończył.