11 czerwca 2017 roku w organizmie Grigorija Łaguty wykryto niedozwolony środek meldonium. Od tego momentu ROW Rybnik musi radzić sobie bez rosyjskiego lidera. Efekt? Spadek z PGE Ekstraligi. O tym jak Krzysztof Mrozek walczył, aby zawieszony zawodnik mógł wcześniej wrócić na tor opowiedział na poniedziałkowej konferencji, na które zaproszenie brzmiało w ten oto sposób: Wszystkich sympatyków klubu z Rybnika, kibiców i dziennikarzy zainteresowanych aktualną sytuacją w klubie, zapraszamy na spotkanie z zarządem klubu. Informacja pojawiła się po opublikowaniu przez media, że Grigorij Łaguta po odbyciu kary zmieni otoczenie na ekstraligowy Lublin.
Swoje spostrzeżenia dotyczące wyboru zawodnika już przedstawiłem. Nie będę powielać tych kilkudziesięciu zdań, tym bardziej że niczego w tej konferencji nie usłyszałem takiego co mogłoby wpłynąć na zmianę mojego stanowiska. To po prostu biznes, ot co. Zachowania Rosjanina nadal nie popieram ale moje wartości, którymi się kieruję wcale nie muszą być priorytetem w sposobie postępowania innych człekokształtnych. Wracając jednak do wspomnianej konferencji. O tym, jaki będzie główny temat spotkania, nie trzeba było się domyślać. Wiadomo, że niecały tydzień po „bombowej informacji” ludzie z otoczenia ROW – u nie przyjdą porozmawiać jak im minął weekend, gdzie pojechali, i czy odpoczęli po tygodniowej harówce. Główny temat i w zasadzie jedyny to historia Grigorija Łaguty od momentu przyłapania na dopingu aż do ostatnich dni zwiastujących „transferowy hit”. Mrozek opowiadał jak bronił zawodnika, jakie kroki podejmowali aby pomóc skrócić karę a także zaangażowaniu (lub jego braku) ze strony samego zainteresowanego. A o tym, że na konferencji będzie momentami ostro świadczyły już pierwsze słowa prezesa rybnickiego klubu, które przechodziły przez łagodne sito cenzury. W sumie w tym wszystkim brakowało przekleństw, które z ochotą dopowiadali uczestnicy będący na spotkaniu.
Popularne ostatnio stwierdzenie mowa nienawiści zagościła w salce MOSiR w Rybniku. Główny aktor wydarzenia nie przebierał w słowach posuwając się momentami do czynów, które podchodzą już pod paragraf, publicznie grożąc Łagucie. Jakby tego było mało był świadomy słów i zapowiadał że weźmie na siebie ciężar kary za to co ewentualnie zrobi Rosjaninowi. Wtórowali jemu przybyli goście. Pod adresem Łaguty padały najostrzejsze określenia. Nie będę tu przytaczał żadnego z nich. Zainteresowanych odsyłam do zapisu wideo z konferencji. Czy takie zachowanie przystoi osobie piastujące najwyższe stanowisko w klubie? O ile rozumiem (ale nie popieram – to jest różnica!) zachowanie Grigorija o tyle dzisiejsza konferencja była przejawem niedojrzałości prezesa klubu. Przedstawienie sytuacji klubowej jest czymś zgoła odmiennym od prywatnych wycieczek co komu zrobię jak go złapię. W kulminacyjnym momencie zacząłem się obawiać czy każdy z osobna uczestnik zgromadzenia nie wyciągnie kuszy schowanej pod krzesłem i nie ruszą jak jeden mąż po Łagutę.
Błędem Mrozka było ewidentne utożsamienie się z grupą ludzi, która myśli w identyczny sposób. W swoim towarzystwie mógł sobie pozwolić na „puszczenie wodzy fantazji”. Spotkanie w takiej szerokiej grupie ludzi tylko rozbudziły w nim niezdrowe emocje, które jak wulkan wybuchały minuta po minucie. Konferencja miała służyć poinformowaniu szerokiej opinii o sytuacji klubowej. Tak było tylko w malutkim procencie. Rozgoryczenie w połączeniu z rozentuzjazmowaną społecznością dały mieszkankę wybuchową. Momentami konferencja przypominała targ, gdzie jeden przekrzykiwał drugiego lub wiec wyborczy. Oklaski tylko zachęcały Krzysztofa do nowych ale starych „rewelacji”.
Retoryka pozostawiała wiele do życzenia. A jak było ze samą treścią? Tutaj z kolei przewijała się pewna niekonsekwencja. Dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają można było usłyszeć w odpowiedzi na zapytanie o kwotę na kontrakcie, by za chwilę padła cyfra około 2,5 mln, które szacuje Mrozek, że o takie odszkodowanie będzie się starał w pozwie przeciwko Grigorijowi Łagucie. Rybnicki sternik wspominał o wiadomości, jaką dostał od innego kolegi prezesa. Była ona lakoniczna: Współczuję. Z dalszej części konferencji szło wywnioskować, że ów tajemniczy kolega to Ireneusz Zmora. Mrozek wątpił w szczerość odczytanego komunikatu. Oczekiwał dowodów. A tym miałoby być wyrzucenie Łaguty z obsady Memoriału im. Edwarda Jancarz. Rybnicki prezes dąży do wykluczenie „Griszy” ze środowiska żużlowego co ma być następstwem jego niehonorowego zachowania. Na tej samej konferencji jednak potwierdził, że rozmawiał z Gregiem Hancockiem. Nie były to co prawda jeszcze ustalenia kontraktowe ale jakiś tam kontakt został nawiązany. Z Amerykaninem, który rok temu może nie w analogicznej sytuacji bo to byłoby pewne nadużycie, ale na pewno w podobnym tonie zmienił w ostatniej chwili decyzję i odrzucił dogadaną umowę z Lublinem i przyjął kontrakt u Nawrockiego. Za swój wybór Jankes również powinien być potępiony. Nie przeszkadzało to Mrozkowi w podjęciu rozmów z Hancockiem? Najwyraźniej nie. Dopóki mnie sytuacja nie tyczy wszystko jest cacy. Ale jak mnie coś złego spotka to solidaryzujcie się ze mną bo to już nie jest cacy – tak przekaz odczytałem.
Kończąc już powolutku ten wątek warto zatrzymać się nad jeszcze jedną kwestią. Doniesienia szkicują nam Krzysztofa Mrozka, który wspaniałomyślnie stoi za swoim zawodnikiem i w sposób bezinteresowny go broni. A przecież Rybnikowi groziło odjęcie punktów a tym samym spadek. Mrozek robił wszystko aby zapobiec sportowej degradacji. Obrona Łaguty była wręcz koniecznością a nie chwilą bohaterskiego czynu Krzysztofa. Praca którą wykonał była z myślą o klubie. Tym samym trzeba było tez pomóc zawodnikowi. A fakt, że nie chodziło o byle jakiego zawodnika tylko napędziło tę spiralę. W planach ROW – u na rok 2018 był przecież awans do PGE Ekstraligi, gdzie rok później w składzie miało znaleźć się miejsce dla Rosjanina. A w przypadku gdyby ówcześnie jednak udało się wygrać z POLADĄ, także natychmiastowy powrót do ścigania w zielono – czarnych barwach.