Trafił pan do Zdunek Wybrzeża Gdańsk po dwóch sezonach w Polonii Piła. Pierwszy był udany, bo w I lidze uzyskał pan średnią 1,887 pkt na wyścig. Kolejny to jednak zaległości finansowe w pilskim klubie i średnia 1,225. Dużo pan stracił zostając w Polonii?
Sytuacja w Polonii była dramatyczna. Przez cały rok nie dostawałem żadnej wypłaty. Doszło do tego, że musiałem wspierać się kredytami, aby pospłacać swoje zaległości. Wielu z nas zastanawiało się nad tym czy nie odpuścić, ale każdy ma ambicję i chciał się pokazać, pomimo problemów. Starałem się na tyle, na ile sprzęt pozwalał, ale było ciężko. Zamiast skupić się na jeździe, głowa uciekała gdzie indziej. Bardzo wspierali mnie rodzice, którzy byli przy mnie i zachęcali abym się nie poddawał. Polonia wciąż zalega mi pieniądze, a obecny zarząd zobowiązał się do spłaty w ratach. Nie jestem jedyny, więc to pewnie potrwa.
Wybrzeże było panem zainteresowane już w poprzednich sezonach po tym jak kończył pan starty w roli młodzieżowca i pożegnał się z macierzystą Stalą Gorzów Wielkopolski.
Gdybym wiedział jak potoczy się sytuacja w Pile, długo bym się nie zastanawiał i podpisał kontrakt w Gdańsku. Teraz trafiłem jednak do Wybrzeża i cieszę się, że dali mi szansę po sezonie, który praktycznie mogę spisać na straty. Jeden sezon to nie koniec świata a ja wiem, na co mnie stać. W Gdańsku będę miał odpowiednie warunki i skupię się na ściganiu. To stabilny klub i liczę, że szybko tu zapomnę o poprzednich rozgrywkach.
Pana baza nadal będzie w Gorzowie Wielkopolskim? Ile sprzętu będzie pan miał do dyspozycji?
Tak, będę dojeżdżał z Gorzowa. mam trzy kompletne motocykle i sześć silników. Nad wszystkim czuwa mój mechanik Adam Czechowicz, który jako zawodnik jeździł dla klubów z Gorzowa i Opola. Współpracujemy razem od czterech lat i nie wyobrażam sobie tego zmieniać. Jest ze mną na dobre i na złe. W zeszłym roku mieliśmy pecha, bo na starcie sezonu pozacierało nam się kilka silników, co w połączeniu z brakiem płynności finansowej zakończyło się fatalnie. Wyciągnęliśmy jednak wnioski, jesteśmy bogatsi o cenne doświadczenia.
Wiele osób widzi pana w Gdańsku jako zawodnika walczącego o skład. Ma pan na ten temat inne zdanie?
Dobrze znam I-ligowe tory i mam swoje zapiski. Wiem jakie były przyczyny niepowodzenia w poprzednim sezonie i wiem jak wrócić na odpowiednią ścieżkę. Wybrzeże mi zaufało i chcę udowodnić wszystkim, że działacze się nie pomylili. Liczę na to, że będę ważną częścią tej drużyny. Ja już teraz czuję ulgę, bo w Wybrzeżu mam odpowiednie warunku. Sprzęt jest gotowy, a ja przygotowuję się bez stresu. Zostały mi takie drobnostki jak uszycie kevlaru czy obszyć na motocykle. Ostatni raz z tak czystą głową podchodziłem do sezonu, gdy przechodziłem ze Stali do Polonii. Znów poczułem luz i jestem optymistą.
Jak ocenia pan siłę Wybrzeża przed startem rozgrywek?
Mamy fajny, młody i ambitny skład, który świetnie dogaduje się między sobą. Liczę, że to przełoży się na tor i zamkniemy usta niedowiarkom.
Będzie pan startował w ligach zagranicznych?
Na ten moment nie mam klubu w innej lidze niż Polska, ale mój menedżer działa. Szukamy czegoś w Szwecji, Danii i Niemczech. W Szwecji byłem zawodnikiem Masarny Avesta, ale klub podobnie jak Polonia, popadł w tarapaty. Mimo wszystko, startów na pewno mi nie zabraknie, tym bardziej, że zamierzam się zgłaszać do wszystkich możliwych eliminacji w indywidualnych zawodach. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, w sobotę wybiorę się do Niemiec, aby potrenować na torze w Wittstock. Byłoby fajnie jeszcze w lutym zaliczyć takie przetarcie i potestować na przykład nowe ramy do motocykli. Czuję spory głód jazdy.
Obserwując media społecznościowe można pomyśleć, że zamiast do sezonu żużlowego przygotowuje się pan do walki bokserskiej. To dla pana tradycyjna forma przygotowań?
To nowość w moich przygotowaniach. Szukałem czegoś świeżego, co mogłoby mi pomóc i urozmaicić treningi. Na początku poszedłem w boks, ale teraz trenuję kickboxing, gdzie dochodzą jeszcze nogi. Mam dwa treningi w tygodniu, a do tego trzy zajęcia ogólnorozwojowe, trenuję z Arkadiuszem Ulatowskim. Na zajęcia wpada czasami Jarosław Hampel. Zdarza się, że delikatnie sparujemy z moim szwagrem Oskarem Roweckim, który będzie jeździł w Pile. Kick-boxing na pewno wspomaga refleks i dynamikę. Nabrałem też więcej pewności siebie. To jest to, czego szukałem i liczę, że ten trening przełoży się na moje wyniki na torze.