W obecnej chwili udziały w klubie posiadają trzy podmioty: Robert Dowhan (firma Dowhan), Zdzisław Tymczyszyn (Intra) i Stanisław Bieńkowski (Stelmet). Miasto proponuje aby każdy z udziałowców miał tą samą wielkość procentową tj. 24,75. (1 % należy do ZKŻ). Dwóch pierwszych panów chce mieć jednak po 26%. I tu się rodzi konflikt, którego zainteresowani nie potrafią rozstrzygnąć na walnym zgromadzeniu klubu.
Propozycja była taka: miasto wchodzi do spółki na takich samych zasadach, co firmy Dowhan, Intra i Stelmet. Czyli otrzymuje taką samą część udziałów. Niestety, ta propozycja nie została przyjęta przez panów Dowhana i Tymczyszyna. Głosowali przeciwko tej uchwale, a ich głosy są potrzebne, by miasto mogło wejść z odpowiednimi udziałami do spółki – mówił Adam Goliński, prezes klubu. – Prezydent Janusz Kubicki określił, że może wejść do spółki na takich samych zasadach, jak wchodzili pozostali wspólnicy, czyli miasto będzie płaciło za akcje tyle, co inni. Propozycja była taka, by każdy miał po równo. Niestety, nie została ona przyjęta. Trudno mi powiedzieć, dlaczego druga strona nie rozumie intencji miasta polegającej na tym, że wchodząc z tak dużym udziałem finansowym nie jest traktowane jak partner, jak pozostali wspólnicy. Dotacja ze strony miasta w tym roku miała wynosić około trzech milionów złotych [kapitał w spółce i dotacja miejska – red.]. Czyli byłby to dwukrotny wzrost.
Kolejne spotkanie zaplanowane jest na 8 marca. W przypadku gdyby strony się nie porozumiały istnieje prawdopodobieństwo, że miasto nie rzuci nawet grosza na zielonogórski speedway. Mam nadzieję, że tak nie będzie, ale istnieje taka groźba. Prezes Falubazu dodał też: - Liczę na to, że otrzymamy dotację z konkursu, bo znajdujemy się trochę w tragicznej sytuacji. Zwykle miasto przekazywało pieniądze już w okolicach stycznia. W tym roku tych pieniędzy nie ma. Na pewno prezydent nie włoży do klubu takich pieniędzy, jakie deklarował, jeśli miasto nie wejdzie do spółki. Jak dziś wygląda sytuacja finansowa Falubazu. – Wszystkie rachunki mamy popłacone, ale jest już koniec lutego, musimy następne zapłacić – stwierdził Adam Goliński. - Pieniądze, które planowaliśmy na zapłacenie kolejnych rachunków miały pochodzić właśnie z podwyższenia kapitału spółki.
Nie pozostaje zatem nic innego jak czekać.