Osoba pozostająca bardzo blisko klubu powiedziała nam, że najważniejszym zadaniem postawionym przed nowym sternikiem klubu jeszcze we wrześniu, było znalezienie w trakcie przerwy zimowej nowego sponsora tytularnego, który pomógłby ustabilizować sytuację finansową i odciążył wspólników. Goliński przez długi czas szukał odpowiedniej firmy, aż w końcu ogłosił, że sponsorem tytularnym będzie... Stelmet, czyli spółka jednego z właścicieli Falubazu Stanisława Bieńkowskiego.
- Pozyskanie takiego sponsora tytularnego to kolejny ważny krok do budowy silnego i stabilnego Falubazu - podkreśla na klubowej stronie prezes zarządu ZKŻ SSA Adam Goliński. Bardzo dziękujemy firmie Stelmet S.A. za zaufanie i wsparcie. Ze swojej strony obiecujemy, że dołożymy wszelkich starań, by sukcesami nawiązać do lat, w których poprzednio drużyna występowała pod szczęśliwą nazwą Stelmet Falubaz Zielona Góra - dodaje zwierzchnik zielonogórskiego klubu. Nie ma się jednak co dziwić, że w informacji prasowej nikt nie wspomina o tym, kto stoi za tą firmą i czy faktycznie pozyskanie sponsora oznacza dla klubu wejście nowego inwestora.
Choć prezes klubu robi dobrą minę do złej gry, to osoby z bliskiego otoczenia mówią wprost, że brak dużego sponsora z zewnętrzną to porażka działacza. Nie zmieni to oczywiście sytuacji finansowej klubu, bo Bieńkowski wciąż traktuje sprawę prestiżowo i nie pozwoli, by Falubaz popadł w długi. Milioner już przed sezonem zasilił klub pożyczką o wysokości miliona złotych. Problem zacznie się dopiero wtedy, gdy Bieńkowskiemu znudzi się dokładnie do klubu gigantycznych pieniędzy i będzie chciał odzyskać część z wyłożonych środków.