Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Polecamy
Liga duńska: Holsted Tigers - Slangerup Speedway Klub 47:40
 24.04.2019 22:08
Holsted Tigers pokonało przed własną publicznością zespół Slangerup Speedway Klub w stosunku 47:40. Liderem miejscowej drużyny był Nicki Pedersen, który wywalczył 15 punktów. Najlepiej punktującym zawodnikiem gości okazał się Bartosz Zmarzlik, który zapisał na swoim koncie 21 oczek.
Wyniki:
 
Holsted Tigers - 47
1. Nicki Pedersen (3,3,2,3,2,2) - 15
2. Rene Bach (2*,3,1*,1,2*,1*) - 10+4
3. Nicolai Klindt (1*,1,1*,3,0,3) - 9+2
4. Rasmus Jensen (2,2,1*,3,2,d) - 10+1
5. Sam Jensen (0,2,1,0) - 3
6. Sebastian Mortensen - ns
 
Slangerup Speedway Klub - 40
1. Bartosz Zmarzlik (1,2,3,3,6!,3,3) - 21
2. Andreas Lyager (0,2,3,2,1,2,0) - 10
3. Andriej Kudriaszow (0,d,-,0,1) - 1
4. Edward Mazur (3,0,0,2,1,1) - 7
5. Emil Poertner  (1*,0,0,0) - 1+1
6. Marius Nielsen - ns
 
Bieg po biegu:
1. Pedersen, Bach, Zmarzlik, Lyager 5:1
2. Mazur, R. Jensen, Klindt, Kudriaszow 3:3 (8:4)
3. Bach, Lyager, Poertner, S. Jensen 3:3 (11:7)
4. N. Pedersen, Zmarzlik, Klindt, Kudriaszow (d) 4:2 (15:9)
5. Lyager, R. Jensen, Bach, Mazur 3:3 (18:12)
6. Zmarzlik, S. Jensen, Klindt, Poertner 3:3 (21:15)
7. Zmarzlik, Pedersen, R. Jensen, Mazur 3:3 (24:18)
8. Klindt, Lyager, Bach, Kudriaszow 4:2 (28:20)
9. R. Jensen, Mazur, S. Jensen, Poertner 4:2 (32:22)
10. Zmarzlik (6), R. Jensen, Lyager, S. Jensen 2:7 (34:29)
11. Pedersen, Bach, Mazur, Poertner 5:1 (39:30)
12. Zmarzlik, Pedersen, Kudriaszow, Klindt 2:4 (41:34)
13. Klindt, Kudriaszow, Mazur, R. Jensen (d) 3:3 (44:37)
14. Zmarzlik, Pedersen, Bach, Lyager 3:3 (47:40)
Dominika Bajer (za: metalspeedwayleague.dk)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (77)
6 lat temu
Brawo Bartek 1 raz na tym torze i już jak wymiatał \o/
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
Ostatecznie zdecydowano, że o prawo jazdy w mistrzostwach świata powalczą zwycięscy trzech rund eliminacyjnych Złotego Kasku (Paweł Przedpełski, Szymon Woźniak i Piotr Protasiewicz), drugi zawodnik rundy eliminacyjnej ZK w Pile (Krzysztof Buczkowski) oraz dwóch zawodników nominowanych przez GKSŻ (Bartosz Smektała i Jarosław Hampel). – Nikt mnie nie przekona, że to jest normalne. Szanuję Bartosza Smektałę, ale on odpadł w eliminacjach. Hampel z kolei nie wystąpił w tym sezonie w żadnych oficjalnych zawodach i nie wiadomo nawet w jakiej będzie formie. Gdyby władze chciały być sprawiedliwe, to nominowałyby po dwóch zawodników z każdej rundy eliminacyjnej – mówi Zenon Kasprzak, ojciec Krzysztofa Kasprzaka, który okazał się największym poszkodowanym w całym zamieszaniu. Zawodnik nie brał czynnego udziału w buncie zawodników, a w turnieju eliminacyjnym zajął drugie miejsce, tracąc do zwycięzcy tylko jeden punkt. Z tego powodu marzenia o powrocie do GP musi odłożyć co najmniej o dwa lata. 35-latek będzie miał coraz mniej czasu na powrót do grona najlepszych i włączenie się do walki o kolejny medal. Straconej szansy szkoda tym bardziej, że z Protasiewiczem przegrał... po części z własnej woli.
– Wiedzieliśmy, że w miejsce w finale Złotego Kasku wywalczy najlepsza czwórka z tarnowskiego turnieju, gdy więc po trzech wyścigach Krzysiek miał osiem punktów, zaczęliśmy eksperymentować ze sprzętem. Na wyścig przeciwko Piotrowi Protasiewiczowi, Karolowi Baranowi i Michałowi Gruchalskiemu sprawdziliśmy nowy silnik, bo wiedzieliśmy, że nic nie ryzykujemy. Efekt był taki, że Protasiewicz minął Krzyśka na dystansie, a ten punkt przesądził później o tym, że to Piotr powalczy o powrót do GP. Zgadzam się z ojcem Sebastiana Niedźwiedzia, który twierdzi, że w polskim żużlu wciąż najważniejsze są znajomości – dodaje Kasprzak senior.
– Zawodnicy powinni się odwoływać, bo kryteria są niejasne. Z drugiej strony władze polskiego żużla słusznie uznały, że nie można rozpieszczać zawodników, bo za chwilę zapanuje anarchia. W Anglii czy Szwecji żużlowcy dostają znacznie mniej pieniędzy, a nikomu nie przyszłoby do głowy, by tam protestować – mówi były prezes Stali Gorzów, Władysław Komarnicki.
Wiele wskazuje na to, że działacze wzięli to sobie do serca i całej sprawy nie zakończą po rozdaniu nominacji do międzynarodowych eliminacji GP i ME. Zawodnikom wciąż grożą kary od 5 do 50 tysięcy złotych za odmówienie udziału w zawodach. Z kolei Piotr Pawlicki, który został uznany za jednego z prowodyrów strajku, musi się pogodzić z faktem, że nieprędko otrzyma nominację na jakiekolwiek zawody. Choć nikt z władz nie mówi o tym otwarcie, to jego zachowanie traktowane jest w PZM, jako rewanż za brak dzikiej karty dla niego na tegoroczne GP na PGE Narodowym. Działacze uznali wtedy, że nie mogą przyznać nominacji Pawlickiemu, bo ten nie przyjechał na zimowe zgrupowanie kadry.
Ja także zgadzam się z ojcem Sebastiana Niedźwiedzia. Czyżby Ireneusz I..działacz UL maczał palce?
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
Witam
Witam wszystkich..Ja tak z doskoku;)
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
Konto usunięte
https://podroze.onet.pl/aktualnosci/jak-legalnie-poszukiwac-skarbow-w-polsce/9et31vr?utm_source=onetsg_fb&utm_medium=social&utm_campaign=onetsg_fb&fbclid=IwAR2Id-RshQY78z03P7rrH36sgMJK1iqYdVEu7FltDZUqzYS5UlIXmXDjag0

Życie w tym kraju jest przestepstwem
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
Unia Tarnów
1. Viktor Kulakov
2. Mateusz Gzyl
3. Artur Czaja
4. Daniel Kaczmarek
5. Peter Ljung
6. Mateusz Cierniak
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
Ostatecznie zdecydowano, że o prawo jazdy w mistrzostwach świata powalczą zwycięscy trzech rund eliminacyjnych Złotego Kasku (Paweł Przedpełski, Szymon Woźniak i Piotr Protasiewicz), drugi zawodnik rundy eliminacyjnej ZK w Pile (Krzysztof Buczkowski) oraz dwóch zawodników nominowanych przez GKSŻ (Bartosz Smektała i Jarosław Hampel). – Nikt mnie nie przekona, że to jest normalne. Szanuję Bartosza Smektałę, ale on odpadł w eliminacjach. Hampel z kolei nie wystąpił w tym sezonie w żadnych oficjalnych zawodach i nie wiadomo nawet w jakiej będzie formie. Gdyby władze chciały być sprawiedliwe, to nominowałyby po dwóch zawodników z każdej rundy eliminacyjnej – mówi Zenon Kasprzak, ojciec Krzysztofa Kasprzaka, który okazał się największym poszkodowanym w całym zamieszaniu. Zawodnik nie brał czynnego udziału w buncie zawodników, a w turnieju eliminacyjnym zajął drugie miejsce, tracąc do zwycięzcy tylko jeden punkt. Z tego powodu marzenia o powrocie do GP musi odłożyć co najmniej o dwa lata. 35-latek będzie miał coraz mniej czasu na powrót do grona najlepszych i włączenie się do walki o kolejny medal. Straconej szansy szkoda tym bardziej, że z Protasiewiczem przegrał... po części z własnej woli.
– Wiedzieliśmy, że w miejsce w finale Złotego Kasku wywalczy najlepsza czwórka z tarnowskiego turnieju, gdy więc po trzech wyścigach Krzysiek miał osiem punktów, zaczęliśmy eksperymentować ze sprzętem. Na wyścig przeciwko Piotrowi Protasiewiczowi, Karolowi Baranowi i Michałowi Gruchalskiemu sprawdziliśmy nowy silnik, bo wiedzieliśmy, że nic nie ryzykujemy. Efekt był taki, że Protasiewicz minął Krzyśka na dystansie, a ten punkt przesądził później o tym, że to Piotr powalczy o powrót do GP. Zgadzam się z ojcem Sebastiana Niedźwiedzia, który twierdzi, że w polskim żużlu wciąż najważniejsze są znajomości – dodaje Kasprzak senior.
– Zawodnicy powinni się odwoływać, bo kryteria są niejasne. Z drugiej strony władze polskiego żużla słusznie uznały, że nie można rozpieszczać zawodników, bo za chwilę zapanuje anarchia. W Anglii czy Szwecji żużlowcy dostają znacznie mniej pieniędzy, a nikomu nie przyszłoby do głowy, by tam protestować – mówi były prezes Stali Gorzów, Władysław Komarnicki.
Wiele wskazuje na to, że działacze wzięli to sobie do serca i całej sprawy nie zakończą po rozdaniu nominacji do międzynarodowych eliminacji GP i ME. Zawodnikom wciąż grożą kary od 5 do 50 tysięcy złotych za odmówienie udziału w zawodach. Z kolei Piotr Pawlicki, który został uznany za jednego z prowodyrów strajku, musi się pogodzić z faktem, że nieprędko otrzyma nominację na jakiekolwiek zawody. Choć nikt z władz nie mówi o tym otwarcie, to jego zachowanie traktowane jest w PZM, jako rewanż za brak dzikiej karty dla niego na tegoroczne GP na PGE Narodowym. Działacze uznali wtedy, że nie mogą przyznać nominacji Pawlickiemu, bo ten nie przyjechał na zimowe zgrupowanie kadry.
  Lubię
  Nie lubię
+1
6 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
Masakra. No to Krzyżaniakowi się dostanie. Remek S. to samo.
Witam
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
Masakra. No to Krzyżaniakowi się dostanie. Remek S. to samo.
rzyzaniak to jest akurat zlo w zuzlu i to nie ierwszy raz cos odawalil ale wpile winni sa zawodnicy a nie ten co dopuscil do zawodow
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
Masakra. No to Krzyżaniakowi się dostanie. Remek S. to samo.
siema
  Lubię
  Nie lubię
6 lat temu
W odpowiedzi na komentarz:
Działacz wciąż pozostaje najpotężniejszą osobą w polskim żużlu i wciąż ma ogromny wpływ na to, co dzieje się w tej dyscyplinie. Śledząc aferę związaną z odwołanym sobotnim finałem Złotym Kaskiem, działacz nie potrafi ukryć poczucia zażenowania. Co ciekawe, działacz przyznaje, że zaniedbania dopuścili się głównie przedstawiciele GKSŻ, którzy dopuścili tor do zawodów.
– Dawno nie byłem w Pile, ale wszyscy zdajemy sobie sprawę, jak poważne problemy organizacyjne ma tamtejszy klub. Ciągle zmienia się zarząd, a brak funduszy i doświadczenia sprawiają, że klub nie jest w stanie poradzić sobie z najprostszymi zadaniami. Nie potrafię jednak zrozumieć, jak to możliwe, by sędzia i komisarz dopuścili do rozgrywek tor, który w jawny sposób pozostaje nieregulaminowy. Przecież to jest sprawa dla prokuratora. Albo komuś zabrakło wyobraźni, albo odbiór obiektu był przeprowadzany w sposób bardzo niedbały. Koniecznie trzeba wyciągnąć konsekwencje od wszystkich osób, które brały udział w weryfikacji tego toru i dopuściły go do jazdy. Przecież nie trzeba być specjalistą, by wiedzieć, że wystający spod bandy betonowy krawężnik, gwoździe w bandzie czy uchylone drzwiczki zagrażają bezpieczeństwu zawodników – mówi Witkowski.
Licencję PZM tor w Pile otrzymał 1 kwietnia, ale w komunikacie GKSŻ nie jest napisane, który z działaczy dopuścił tor do rozgrywek ligowych i turniejów indywidualnych. Obecnie to właśnie ta osoba może mieć największe problemy z wytłumaczenia się ze swojej decyzji. Tor nie spełniał bowiem regulaminowych wymogów i nawet warunkowo nie miał prawa zostać dopuszczony do użytku. Mimo to pilski klub dostał zgodę i do feralnego finału ZK zdołał zorganizować na własnym obiekcie dwie imprezy i nikt nie zgłaszał żadnych uwag. Wiadomo, że odpowiedzialność poniosą także sędzia Remigiusz Substyk i komisarz toru Jacek Krzyżaniak.
Witkowski ma już pomysł jak wyjść z twarzą z kryzysu i wynagrodzić kibicom to, co stało się w weekend w Pile.
– Trzeba się przyznać do błędu i posypać głowę popiołem. Liczę, że władze GKSŻ zrekompensują fanom zepsutą imprezę i zorganizują w Pile dodatkowy turniej w znakomitej obsadzie. Trzeba docenić to, że pięć tysięcy ludzi przyszło w sobotę na turniej i sprawić, by nie zrazili się do tego sportu – kończy Witkowski.
Źródło: Przegląd Sportowy
Masakra. No to Krzyżaniakowi się dostanie. Remek S. to samo.
  Lubię
  Nie lubię
© 2002-2024 Zuzelend.com