Jadąc na finał, zakładaliście tak dobry wynik?
Liczyliśmy na medal, ponieważ forma chłopaków jest wysoka. Widać to doskonale po wynikach w rozgrywkach Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów, w których zdobyli najwięcej punktów spośród wszystkich zespołów. Ich występy są coraz lepsze, a przede wszystkich stabilne. Jeśli nie wygrywamy, to zajmujemy miejsca w pierwszej trójce, dlatego można było przypuszczać, że nasi żużlowcy w Gorzowie zdobędą któryś z medali. Rywali mieliśmy jednak bardzo mocnych. Przecież ekipa z Lublina też bardzo dobrze jeździ w DMPJ, do tego doszły bardzo dobre duety np. Włókniarza Częstochowa, czy GKM-u Grudziądz. Było kilku kandydatów do miejsc na podium.
Od początku zawodów juniorzy Falubazu ścigali się po mistrzowsku.
Nasi zawodnicy od pierwszego wyścigu prezentowali świetny żużel, bardzo dobrze rozgrywali pierwszy łuk i w każdym biegu doskonale współpracowali ze sobą przez cztery okrążenia. Damian Pawliczak, jeśli nie wygrał startu, albo po walce spadał na dalsze miejsca, to na dystansie wydzierał rywalom punkty. Jeździł bardzo mądrze.
Z reakcji m.in. w mediach społecznościowych wynika, że Damian Pawliczak jest teraz chyba najszczęśliwszym żużlowcem Falubazu.
Damian jest przeszczęśliwy, choć może na zewnątrz u niego tego nie widać. To jego pierwszy znaczący sukces w młodzieżowej karierze i to od razu tytuł mistrza Polski. Ale wyróżnić musimy też oczywiście Norberta Krakowiaka, który podkreśla, że ten rok jest dla niego bardzo ważny, niezmiernie cieszy się z tego sukces i przyznaje, że liczy też na medal w DMPJ. Mamy trzech naprawdę fajnie jeżdżących zawodników, bo nie możemy zapominać o Mateuszu Tonderze [w gorzowskim finale był rezerwowym w Falubazie – red.]. Myślę, że on też był pewniakiem do dobrego występu w finale, ale skoro ci zawodnicy, którzy wywalczyli awans od początku turnieju jechali bardzo dobrze i nic złego się nie działo, to ciężko podjąć decyzję o zmianie, bo to jednak wiązałoby się z pewnym ryzykiem. Nie było też sensu, żeby Mateusz wyjeżdżał na tor w ostatnim wyścigu, w którym musieliśmy zdobyć jedynie dwa punkty. Na kolejny dzień miał zaplanowane ligowe zawody w Krośnie [zielonogórzanin w ramach wypożyczenia ściga się też w II-ligowej Polonii Bydgoszcz – red.], dlatego wypuszczanie go do jednego wyścigu nie byłoby rozsądne.
Złoto w mistrzostwach Polski par to fajna sprawa, ale wiadomo, że kibice Falubazu liczą na coś więcej.
Ja wiem, że sukcesy, na które czekają wiążą się z wynikami naszych juniorów w ekstralidze, dlatego apeluję o chwilę cierpliwości, bo jestem przekonany, że nadejdą jeszcze lepsze ich starty również w zawodach ligowych. To jest naturalna kolej rzeczy, przy tak dużej ilości startów i treningów i tak fachowej opiece, jaką otaczają ich nasi mechanicy i trener Aleksander Janas. Przychodząc do Falubazu w roli kierownika drużyny postawiłem sobie za punkt honoru odbudowanie szkółki. Marzyły mi się sukcesy zielonogórzan w zawodach młodzieżowych. Powoli, wspólnie z Kamilem Kawickim [dyrektor klubu – red.] odbudowywaliśmy to personalnie i sprzętowo, zaczynając od mechaników i trenerów. Dziś mamy pierwsze efekty ciężkiej pracy mechaników Andrzeja Jarząbka i Przemka Zarzyckiego, a przede wszystkim trenera Aleksandra Janasa, który wkłada wielkie serce w to, by nasi juniorzy jeździli coraz lepiej. Widać to nie tylko po mistrzostwach Polski par, ale przede wszystkim w DMPJ, gdzie, przypominam, jeżdżą dwie drużyny Falubazu.
Nie zapominajmy o Tomaszu Walczaku, który przy juniorach Falubazu jest na każdych zawodach.
Ja jestem skromną osobą, która zgłasza drużynę do zawodów i wypełnia program. A tak poważnie, to dziś sobie przypominam, jak to wszystko ewoluowało. Jak w 2016 roku jeździłem sam z mechanikiem na zawody, a czasem bez niego i wtedy trzeba było chłopakom pomagać organizacyjnie, mentalnie i technicznie. Pamiętam takie zawody w Rawiczu, gdzie w zębach trzymałem program zawodów i chłopaków zapychałem na tor. Trzeba było sobie dać radę. Teraz ma to naprawdę profesjonalny kształt, wyglądamy jak prawdziwy team, a co najważniejsze idą za tym dobre wyniki. To mnie cieszy najbardziej. Obraliśmy dobrą drogę, dlatego mam nadzieję, że będzie coraz lepiej, że coraz więcej chłopców będzie chciało u nas trenować.
Po złocie w parach apetyty rosną. Czy możemy spodziewać się medalu w rywalizacji drużynowej?
Bardzo bym chciał, bo mocno kibicuję naszym chłopakom. Jest to taki trochę mój osobisty sukces i satysfakcja, ale przede wszystkim bardzo się cieszę, jak widzę radość zawodników. Ich reakcje podczas gorzowskiego finału były niesamowite. Po każdym wyścigu słyszałem okrzyki radości i wiedziałem w pewnym momencie, że oni są tak nakręceni, że tylko jakieś wyjątkowe nieszczęście może nam odebrać medal. Do końca nie stracili koncentracji, bo to są już naprawdę dobrzy zawodnicy i osiągnęli bardzo duży sukces dla zielonogórskiego klubu. Przecież Falubaz w tych rozgrywkach poprzedni złoty medal zdobył 18 lat temu.