Przed spotkaniem mało kto stawiał na remis, tym bardziej że Lwy do Gorzowa przyjechały bez Fredrika Lindgrena, który był jednym z liderów. W trakcie spotkania kibice na stadionie Edwarda Jancarza nie mieli powodów do radości, ekipa z Częstochowy jechała równo, punktował każdy, czego nie można powiedzieć o gospodarzach.
-Remis przed meczem bralibyśmy „w ciemno”. Widać, że nasz zespół ciągle idzie do góry. Mecze rozgrywane w Częstochowie i mecz w Lublinie pokazuje to, że nawet bez Fredrika Lindgrena mocno walczyliśmy. Remis jest zadowalający, ale było bardzo blisko zwycięstwa. Zawodnicy dobrze pojechali. Zobaczymy, jak ułoży się tabela po kolejnych meczach. Z Fredrikiem Lindgrenem w składzie mielibyśmy apetyt na zwycięstwo. Ewentualna wygrana nic by nam nie dawała, bo musielibyśmy zakładać, że Falubaz przegrałby w Toruniu, choć w żużlu wszystko jest możliwe- powiedział włodarz częstochowskiego klubu.
Spotkanie w północnej części województwa lubuskiego nie miało wielkiego znaczenia dla gości, w zeszłym tygodniu zapewnili sobie miejsce w pierwszej czwórce. Żużlowcy Włókniarza tak naprawdę nic nie musieli, a jedynie mogli, to na gorzowskiej Stali ciążyła presja. Ten mecz miał zapewnić żółto-niebieskim spokojne pozostanie w Ekstralidze, jednak tak się nie stało i to podopiecznych Stanisława Chomskiego zobaczymy w barażach.
-Chłopacy pojechali na totalnym luzie, szczególnie młodzież nie spinała się i może dzięki temu potrafiliśmy postawić silny opór gospodarzom. Z drugiej strony było ciśnienie w Stali, bo mieli przed spotkaniem widmo baraży, doskonale to rozumiem. Był to fajny mecz, było dużo ścigania. Zostaliśmy miło przyjęci przez zarząd gospodarzy, duży szacunek dla nich. Myślę, że tak powinno być między wszystkimi klubami- oznajmił prezes Świącik
W tym spotkaniu ogromne znaczenie miały punkty młodzieżowców. Stal do tego spotkania przystąpiła bez Mateusza Bartkowiaka, który w ostatnim czasie robił postępy i z meczu na mecz jechał coraz lepiej. Kontuzji nabawił się również Alan Szczotka. W składzie Stali znalazł się z Rafał Karczmarz i Kamil Pytlewski, który debiutował w Ekstralidze. Niestety najbardziej zawiódł Karczmarz, który zdobył tylko jeden punkt. Młodzieżowcy spod Jasnej Góry zdobyli razem 10 oczek. Sternik częstochowskiego klubu nie krył zadowolenia z wyników swoich juniorów.
-– Co do juniorów to stosujemy od lat swoje założenia, które staram się wdrażać. Widać, że jedzie Michał Gruchalski, Jakub Miśkowiak, który do nas przyszedł, jest ciągle doposażany sprzętowo przez Rafała Haja. Jest zdobywcą Brązowego Kasku i Indywidualnym Mistrzem Polski Juniorów. Jest ta progresja i gwarantuję, że w przyszłym sezonie nie gorzej od nich będą jechać Bartłomiej Kowalski i Mateusz Świdnicki – zakończył Michał Świącik.