Kacper Woryna jeszcze przed rozpoczęciem sezonu sygnalizował, że chciałby znaleźć się w grupie zawodników walczących o mistrzostwo Starego Kontynentu. Już na styczniowej gali organizowanej przez One Sport zażartował na scenie, że przydałby się dla niego jakiś „dzikusek”. Na szczęście nie musiał oglądać się na decyzję włodarzy, ponieważ zajął piąte miejsce w SEC Challenge i samodzielnie wywalczył przepustkę do tegorocznych Mistrzostw Europy. Czy dzięki temu miał większą satysfakcję?
Na pewno tak, bo później pojawia się niepewność i trzeba liczyć na szczęście oraz życzliwość innych osób. Cieszę się, że wziąłem sprawy w swoje ręce. Jazda w Mistrzostwach Europy naprawdę wiele dla mnie znaczy. Jestem bardzo zadowolony, że mogłem się tu znaleźć. Z mojej perspektywy, to jest kolejny krok na drodze do sukcesu. Nie zamierzam się jednak tym zachłysnąć, ponieważ wiem, że sam awans to jeszcze nie wszystko. Resztę pracy trzeba wykonać na torze, a to nie jest już takie łatwe– tłumaczy Kacper Woryna.
Jeżeli spojrzy się na tegoroczne wyniki Kacpra Woryny w TAURON SEC, to w jego jeździe można zauważyć stopniowy progres. Polak zaczął od ośmiu punktów i ósmego miejsca w Gustrow, ale potem prezentował się już znacznie lepiej. W Toruniu stanął na najniższym stopniu podium, a dwa tygodnie później w Vojens uplasował się na drugim miejscu. Należy pamiętać, że dla Kacpra Woryny to pierwszy w karierze start w tego typu seniorskim cyklu. W jaki sposób to na niego wpływa?
Wiadomo, że jazda z najlepszymi żużlowcami przynosi same korzyści. Dzięki temu zawodnik może się rozwijać. To na pewno pomaga, dlatego mam nadzieję, że w moim przypadku ten progres będzie jeszcze większy. Najważniejsze, żeby każde zawody traktować tak samo. Nie mogę powiedzieć, żebym zastosował jakiś specjalny cykl przygotowawczy przed tegorocznymi Mistrzostwami Europy. Po prostu przygotowałem się do sezonu i na tym teraz bazuję– zdradza Polak.
Dzięki startom w Mistrzostwach Europy, Kacper Woryna może regularnie sprawdzać się na tle europejskiej czołówki. Dla zawodnika ma to szczególne znaczenie, ponieważ na co dzień w Polsce startuje w pierwszej lidze i nie ma stałego kontaktu z żużlowcami ekstraligowymi. Na torze nie widać jednak znaczącej różnicy między nimi, co potwierdza, że Woryna dysponuje sporym potencjałem.
Teraz Polaka czeka start w finałowej rundzie TAURON SEC w Chorzowie, który znajduje się niedaleko jego rodzinnego Rybnika. Swoimi dotychczasowymi występami Woryna na pewno zachęcił wielu lokalnych kibiców, żeby pojawili się na Stadionie Śląskim i wspierali go bezpośrednio z trybun. Dla każdego zawodnika to spore wyróżnienie, kiedy może ścigać się na tak nowoczesnym obiekcie, tym bardziej jeżeli jest okraszony niesamowitą legendą i skrywa wiele unikalnych wspomnień.
Uważam, że żużel potrzebuje takich aren, ponieważ jazda w tego typu miejscach zawsze smakuje wyjątkowo. Stadion Śląski robi wrażenie i sprawia, że żużel wydaje się znacznie bardziej prestiżowy. Spodziewam się, że na trybunach pojawi się wielu kibiców z Rybnika i okolic, bo mają naprawdę blisko. Mam nadzieję, że będzie co najmniej tak głośno jak rok temu– mówi żużlowiec z Rybnika.
Kacper Woryna ma 5 punktów straty do lidera cyklu SEC, Grigorija Łaguty i tylko punkt do zajmującego trzecie miejsce Mikkela Michelsena
Kacper Woryna stanie w Chorzowie przed szansą zdobycia medalu Mistrzostw Europy. Jeżeli dokona tego w swoim debiutanckim sezonie w TAURON SEC, to będzie mógł pochwalić się sporym osiągnięciem. Na razie Polak plasuje się na czwartym miejscu ex aequo z Bartoszem Smektałą, ale traci tylko jeden punkt do trzeciego Mikkela Michelsena i pięć oczek do lidera Grigorija Łaguty. Nie może jednak skupić się wyłącznie na ataku, ponieważ musi bronić też miejsca w czołowej piątce. Za jego plecami czają się nieobliczalni Duńczycy – Michael Jepsen Jensen i Leon Madsen, nad którymi ma odpowiednio dwa i trzy punkty przewagi.
Dla Kacpra Woryny to nie będzie jednak pierwszy występ w Mistrzostwach Europy na Stadionie Śląskim. Już przed rokiem rybniczanin pojawił się na starcie, ale wtedy występował z jednorazową dziką kartą. Pokazał się wówczas z bardzo dobrej strony, ponieważ wjechał do wielkiego finału i stanął na najniższym stopniu podium. W tym roku spróbuje wywieźć z Chorzowa kolejne pozytywne wspomnienia. Teraz może być trudniej, bo pojawią się konkretne oczekiwania. Na Kacpra Worynę będą skierowane oczy wszystkich kibiców ze Śląska. On sam przedstawia się jako jedyny Hanys w stawce i na pewno chciałby sprawić im wiele radości. Czy odczuwa przez to dodatkową presję?
Na pewno tak, bo jeżeli zawodnik jedzie z dziką kartą, to tak naprawdę nic nie musi. Może jedynie pokazać się z dobrej strony w pojedynczych zawodach, ale nie walczy o żadną pozycję w całym cyklu. Teraz musiałem skoncentrować się na czterech rundach. Wiadomo, że za każdym razem chce się walczyć o jak najlepszy wynik, więc na pewno jest trochę trudniej – ocenia zawodnik. – Mam jednak wiele pozytywnych wspomnień związanych ze Stadionem Śląskim. Zawsze z chęcią wracam do swojego występu sprzed roku. Cieszyłem się, że wszystko ułożyło się dla mnie właśnie w taki sposób. Mam nadzieję, że w tym roku zakręcę się wokół podobnego rezultatu– dodaje.
Przy okazji zawodów na Stadionie Śląskim na pewno wielokrotnie będzie wspominana postać Antoniego Woryny, czyli dziadka Kacpra, który zapisał się w historii jako pierwszy polski medalista Mistrzostw Świata i jedna z legend ROW-u Rybnik. Co prawda Kacper nie miał okazji poznać go zbyt dobrze, ponieważ dziadek zmarł kiedy on miał zaledwie pięć lat, ale to nie zmienia faktu, że od samego początku stanowi dla niego wzór do naśladowania.
Dziadek to jest legenda i jego sukcesy zawsze będą wymieniane. Ja jedynie mogę patrzeć na niego jak na idola i dążyć do tego, żeby chociaż w jakimś stopniu powtórzyć jego osiągnięcia i prezentować się przed ludźmi tak samo dobrze jak on– podsumował Kacper Woryna.