Dla Duńczyka sezon 2019 był przełomowy z różnych względów. W Polsce wrócił do najwyższej klasy rozgrywkowej, gdzie był liderem dobrze wyglądającej drużyny z Lublina. Walczył również o przepustkę do cyklu Grand Prix i zabrakło bardzo niewiele. Wisienką na torcie okazał się jednak turniej, rozgrywanych w ramach Tauron SEC.
Wróćmy jednak do inauguracji. W niemieckim Guestrow Michelsen specjalnie nie błysnął. Brakowało mu indywidualnych zwycięstw, gubił również punkty na dystansie. Światełkiem w tunelu była wygrana w ostatnim biegu, co było dobrym zwiastunem na przyszłość.
Tymczasem lipcowy wieczór w Toruniu również nie zostanie zapamiętany jako najlepszy turniej Michelsena w karierze. Wróciły "demony" z Niemiec i ponownie Duńczyk zanotował bardzo przeciętny początek. Dwa zdobyte punkty po trzech seriach nie dawały zbyt wielu powodów do optymizmu.
Michelsen przyzwyczaił nas jednak do tego, że nie zamierza się łatwo poddawać. Dwa triumfy w kolejnych wyścigach spowodowały, że otarł się o bieg ostatniej szansy. Ostatecznie się nie udało, ale jak to się mówi – co się odwlecze, to nie uciecze.
Przed własną publicznością w Vojens nastąpiło bardzo potrzebne przełamanie. Dobrze było zarówno na starcie jak i na trasie. Bieg numer osiem i obrona przed Grigorijem Łagutą były jedną z ozdób sierpniowych zawodów. Ostatecznie na konto Michelsena powędrowało aż piętnaście punktów, a zawodnik Motoru Lublin stanął na najwyższym stopniu podium.
Przed decydującym rozdaniem w Chorzowie faworytem był Grigorij Łaguta. Miał cztery punkty więcej w "generalce" od Michelsena i wydawało się, że nie wypuści złotego medalu. Po raz kolejny zobaczyliśmy jednak piękny pokaz determinacji Duńczyka. Kiedy Rosjanin nie wywalczył przepustki do finału na Śląskim, w głowie 25-latka zapaliła się lampka.
A później przeszedł do historii. Wygrał finał i wykorzystał błąd Łaguty w biegu dodatkowym. Złoty medal był jego! Po ceremonii zobaczyliśmy fantastyczne sceny wzruszenia i radość w gronie najbliższych. Koronacja nowego mistrza Europy pokazała nam prawdziwe piękno speedwaya.
Droga Michelsena na szczyt pokazała, że nie warto się załamywać po dwóch względnie nieudanych rundach. Determinacja i wola walki połączone z umiejętnościami zaprowadziła Duńczyka na sam szczyt. Czy powtórzy to za rok? Nie można tego wykluczyć!