Za około trzy tygodnie przestanie pan pełnić funkcję prezesa Klubu Sportowego Stal Gorzów. Żal pożegnać się z klubem?
Patrzę na to inaczej. Pewien rozdział mojego życia i przygody zawodowej dobiega końca, więc należy go zakończyć i zamknąć za nim drzwi. Wszytko po to, aby z „czystą głową” rozpocząć nowy rozdział życia. Staram się nigdy nie żałować tego, co zrobiłem. Uważam, że żałować można jedynie tego, czego się nie zrobiło w życiu. A ze Stalą Gorzów sporo osiągnąłem i z radością wspominam te chwile. Obecnie zastanawiam się, co zrobić zresztą mojego życia. Dałem sobie czas do końca grudnia na podjęcie decyzji.
Kiedy ostatni raz rozmawialiśmy ze sobą, to już wówczas w trakcie tej rozmowy prezes wspominał, że nie jest przyspawany do tego stanowiska.
I słowo ciałem się stało (śmiech).
Tak (śmiech). Ale czy już wtedy ta deklaracja, która padła, była poważna? Czy naprawdę już kilka miesięcy temu prezes rozważał wycofanie się z klubu?
Myśl o odejściu z tego stanowiska przyświecała mi od kilku lat. Pierwsza taka myśl przytrafiła mi się po zakończonym sezonie 2014. To był najlepszy moment na odejście, ale wówczas nie było właściwego kandydata do prowadzenia klubu. W każdym razie od trzech lat intensywnie myślałem nad odejściem i szukałem osoby, która mogłaby mnie zastąpić na tym stanowisku. Los szczęśliwie skrzyżował moją drogę z panem Markiem Grzybem. Warto przypomnieć, że jest on członkiem zarządu od lipca, a od końca sierpnia pełni funkcję prezesa zarządu Stal Gorzów Wielkopolski S.A. To jest więc pięć miesięcy, od kiedy pan Marek jest w środku tej organizacji. Ale bardzo szybko wchodzi w kolejne obszary klubu i obejmuje następne obowiązki. Nie było więc najmniejszego sensu dalej pełnić funkcji, skoro jest nowa osoba. A ta jest pełna entuzjazmu i energii. Co ważne, ma też swoją wizję, którą odważnie wdraża w rzeczywistość. Każdy krok Marka Grzyba do przodu powodował to, że mogłem z zachowaniem bezpieczeństwa dla działalności klubu wykonywać krok wstecz. I tak krok po kroku ustępując doszliśmy do takiej sytuacji, kiedy mogłem złożyć rezygnację z członka zarządu i prezesa stowarzyszenia oraz moich obowiązków menadżerskich. Mogę zrobić to swobodnie, bo od czwartku swoje funkcje pełni menadżer spółki.
W jakiej kondycji zostawia pan klub?
To zweryfikuje nadchodzący wielkimi krokami okres licencyjny. Specjalnie powołany przez PZM zespół specjalistów oceni gotowość Stali Gorzów do startów w najlepszej żużlowej lidze świata. Tradycyjnie poza brakami w infrastrukturze stadionowej nie przewiduję żadnych trudności w otrzymaniu licencji na sezon 2020. Uważam, że nie mniej istotna jest odpowiedź na pytanie, jak będzie wyglądał klub pod rządami nowego prezesa. To za niego trzeba trzymać kciuki i jego trzeba wspierać, by Stal Gorzów, która ma już ponad 70 lat, dalej była wizytówką Gorzowa Wielkopolskiego. Mam nadzieję, że klub będzie świętował nie tylko setne, ale i kolejne urodziny.
Wspomniał pan o wizji prezesa Grzyba. Ta była nie do pogodzenia z pana wizją klubu?Czy to nie ma w tej sytuacji znaczenia?
To jest pytanie zawierające błędną tezę. Każdy prezes ma prawo realizacji własnej wizji i ja tak robiłem, ale w pewnym momencie mówi się: pass, przychodzi nowa osoba i realizuje swoją wizję. Jeśli chodzi o wizję pana Marka, to by trzeba było jego pytać. Moją wizją budowa silnej organizacji rozpoznawalnej w kraju i zagranicą. Jak również nadawanie miastu charakteru i rozpoznawalności oraz powrót do wielosekcyjności. I dziś Stal jest taką marką. To Stal nadaje charakter naszemu miastu. To był cel, który założyłem sobie. Zależało mi, żeby podejść z pełnym szacunkiem do kilkudziesięcioletniej tradycji klubu, która uzewnętrzniła się trzema publikacjami, pomnikiem Edmunda Migosia, reaktywacją Memoriału Edwarda Jancarza i tablicami z odciskiem dłoni zwycięzców Memoriału. Do tego powołaniem sekcji piłki ręcznej, akademii piłkarskiej, aleją zasłużonych zawodników Stali na stadionie, klubem wybitnego reprezentanta Stali, czyli zawodników, którzy zdobyli 1.000 lub więcej punktów w żółto-niebieskich barwach. To było to, co chciałem budować. Stal, która z szacunkiem podchodzi do historii. Myślę, że to zostało zrealizowane.
Czuł pan presję środowiska, która wymuszała na panu odejście z klubu? Dla przykładu mówiło się, że gdyby prezes nadal był prezesem, to do klubu nie wróciłby Niels-Kristian Iversen.
To jest plotka, nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością. Tak jak mówiłem wcześniej, u podstaw decyzji o moim odejściu leży chęć odpoczęcia. Trzeba mieć w sobie siłę i odwagę, by powiedzieć dość. Tak jak też mówiłem, klub potrzebował świeżego spojrzenia i nowej energii. I po tych kilku miesiącach wszyscy widzimy, że to właśnie dzieje się.
To zaprzeczmy czy potwierdźmy co innego. Mówiło się, że prezes odszedł z klubu, bo nie mógł dogadać z nowym prezesem w temacie swojego wynagrodzenia. Mówiło się też, że sponsorzy nie chcieli wykładać pieniędzy na Stal, bo pan był w klubie.
To jest kolejna próba wywołania sensacji, której nie ma. Wiele osób próbuje za wszelką cenę doszukiwać się rzeczy, których nie ma. Na przykład sporu między mną a obecnym prezesem. A nie chce zrozumieć jednej rzeczy: przekazując pałeczkę następcy, niejako biorę w pewnym stopniu odpowiedzialność za to, co będzie dalej. Sukces Marka Grzyba będzie moim sukcesem. Trzymam kciuki, żeby jemu powiodło się, bo jeśli jemu powiedzie się, to ja będę mógł powiedzieć: mówiłem, że przekazuję pałeczkę w dobre ręce. W moim interesie jest to, by klub działał jak najlepiej po moim odejściu.
A jakby prezes chciałby być zapamiętany przez kibiców? Nie jest do oszacowania, jaka jest liczba kibiców panu nieprzychylnych, ale jest taka i jest ona głośna.
Kibic to nie jest jednorodna struktura. Każdy ma prawo wyrażać swoje własne zdanie. Jedni mówią tak, inni inaczej. Każdy ma swoich zwolenników, każdy przeciwników. Nie inaczej jest w moim przypadku. Ale wiem jedno: kiedy opadną te wszystkie emocjonalne kurze, to na końcu zostanie wyłącznie ocena osiągnięć na przestrzeni sprawowanej kadencji. Myślę, że ta wypada całkiem nieźle.
Zwłaszcza, jeśli weźmie się pod uwagę liczbę osiągniętych sukcesów sportowych.
To jest 25 medali mistrzostw Polski, a z medalami mistrzostwa świata i Europy - 50. Myślę, że nie mam się czego wstydzić.
Myślę, że niektórzy kibice mają też krótką pamięć i oceniają prezesa głównie za miniony sezon. Odnoszę wrażenie, że jest takie przekonanie, że to przez prezesa w ubiegłym sezonie Stal nie sięgnęła po medal, bo skład drużyny został osłabiony. Ktoś mógłby powiedzieć, że to osłabienie postępowało z roku na rok w ostatnim czasie.
Z roku na rok drużyna była słabsza? Po złotym medalu był brązowy, a po brązowym srebrny. Myślę, że sukcesy sportowe zaprzeczają tej teorii. Co do wyniku z 2019 roku, to tak, to był najsłabszy sezon w mojej kadencji. To są fakty, więc trudno z nimi dyskutować.
Ale inni kibice powiedzieliby, że gdyby został Martin Vaculik, to byłby medal, a nie baraże, do których pan przyczynił się. I zadaliby pytanie, gdzie są pieniądze w klubie, które miały być na takich zawodników jak on.
Nie będę wracał do tego, co można było zrobić, a co zostało zrobione, bo też nikt z nas nie jest dziś w stanie przewidzieć konsekwencji, jakie to wówczas niosłoby ze sobą. Temat jest zamknięty.
Wróćmy do nowego dyrektora zarządzającego spółką. Grzegorz Zych to dobry wybór prezesa Grzyba?
Nie mi oceniać kompetencje mojego następcy. Będę do dyspozycji nowego dyrektora do końca lutego. Jak będzie chciał skorzystać z mojej pomocy, to skorzysta. Jestem do jego dyspozycji. Będzie to nowa osoba do kierowania klubem. Dla mnie bardzo ważne jest to, że została zachowana ciągłość w zarządzaniu na poziomie zarządu i nie ma takiego momentu, w którym klub sam sobie dryfuje. Wierzę, że będzie to osoba, która doskonale poradzi sobie z obowiązkami, które przed nią stoją.
A prezes Grzyb może być lepszym prezesem od prezesa Zmory?
Oby takim był. Życzę jemu jak najlepiej. Ile będę mógł, to będę mu pomagał. I mam nadzieję, że będzie lepszym prezesem ode mnie, bo wtedy będzie to oznaczało, że Stal wróci na podium Drużynowych Mistrzostw Polski, a więc tam, gdzie wszyscy chcemy ją widzieć.
A może być lepszym prezesem, nie będąc z Gorzowa, mieszkając w Poznaniu?
Wierzę w to, że tak. Miejsce zamieszkania ma drugorzędne znaczenie. Najważniejsze, by prezesowi wystarczyło zaangażowania i determinacji w dążeniu do celu.
Bo jak rozumiem, nowy dyrektor miałby rządzić klubem wtedy, kiedy nie będzie w nim prezesa. Do tej pory nie było takiego stanowiska w Stali.
Nazwa stanowiska nie ma żadnego znaczenia. Ważne są kompetencje jakie otrzyma nowy dyrektor od zarządu. Ja tego nie wiem. To pytanie do Marka Grzyba.
Mówił pan, że zastanawia się nad tym, co dalej i daje sobie czas na podjęcie decyzji do końca grudnia. Bierze pan pod uwagę to, że ten następny rozdział nie będzie związany ze sportem?
Od szóstej klasy szkoły podstawowej nieprzerwanie jestem związany ze sportem w przeróżny sposób: byłem zawodnikiem, trenerem, działaczem i nie wyobrażam sobie tego, że nastąpi rozdział mojego życia od sportu. Ale też nie ma pewności, że w płaszczyźnie zawodowej sport będzie dalej funkcjonował. I nie jest też oczywiste, że na ścieżce zawodowej dalej będzie to Gorzów.
To może polityka?
Nie. Na tym etapie zdecydowanie nie. Jest mi to łatwo powiedzieć, bo w najbliższych czasie i tak nie ma wyborów. Ale nigdy nie mówię nigdy, bo nie wiem, co przydarzy się w życiu.
A prezes honorowy Stali Gorzów Ireneusz Maciej Zmora? Jakby to brzmiało?
Prezesów honorowych w klubie jest trzech. Pierwszym takim prezesem jest prezes założyciel Stali – Jan Kocot. Drugim jest Witold Głowania, który czterokrotnie świętował tytuł Drużynowego Mistrza Polski. A trzecim Władysław Komarnicki, który z sukcesami przywracał klubowi blask po gorszym okresie w historii. Żaden przepis nie reguluje tego, ilu ich powinno być. Ale co do odpowiedzi na to pytanie, to wstrzymam się. To jest decyzja walnego zgromadzenia członków Klubu Sportowego Stal Gorzów.
A słyszał prezes jak niektórzy zaczęli na pana mówić? Po tym, jak zaczął pan na Facebooku dodawać grafiki i zdjęcia z aktywności fizycznej, pojawił się wpis w mediach społecznościowych, że został pan influencer zdrowego trybu życia.
(śmiech) To jest dowód na to, że nieprzerwalnie byłem związany ze sportem. Zaniedbałem to ostatnio w sferze osobistej i próbuje to nadrobić. A jeśli będę postrzegany jako influencer zdrowego stylu życia, to wyjdzie to jedynie z korzyścią dla tych, którzy mnie obserwują.
To na koniec, powrót do Stali jest możliwy?
Zgodnie z tym, co powiedziałem: nigdy nie mów nigdy. Na dziś moje stanowisko jest takie, że wchodziłem do tej wody dwa razy i wystarczy. 4 grudnia będzie dokładnie 15 lat, odkąd jestem związany ze Stalą. Uważam, że to jest taki szmat czasu, że zdecydowanie należy zacząć robić w życiu coś innego.