Słoweński żużlowiec do Polski zamierza przybyć sam, bez rodziny. Być może sytuacja się odmieni jak dalszemu luzowaniu zostanie poddana możliwość przemieszczania się. Dlatego ostatnie dni przed podróżą do naszego kraju spędza z rodziną i pracami porządkowymi. Przy domu jest zawsze coś do roboty. Albo się tym zajmiesz, albo to zignorujesz i zostawisz na później. Wybrałem pierwszą opcję i nasze otoczenie jest wreszcie takie, jakie powinno być – mówi żużlowiec.
Nowy reżim sanitarny w PGE Ekstarlidze zezwala zawodnikowi mieć tylko jednego mechanika w trakcie zawodów. Zagar mimo to nie rezygnuje ze swojego teamu. Organizatorzy nie mogą już sobie pozwolić na to, by się nie ścigać. To samo dotyczy nas żużlowców, wszyscy mamy własne zespoły, za które jesteśmy odpowiedzialni. Każdy podczas meczu będzie mógł mieć tylko jednego mechanika w zespole. W moim jest trzech. Jeden pomoże mi w trakcie wyścigu, a dwaj pozostali przygotują silnik.
Zawodnik jest pod dużym wrażeniem, jakie zrobił na nim nowy pracodawca. Chce pomóc klubowi w zrealizowaniu przedsezonowego celu. Wcześniej jeździłem dla różnych zespołów i żaden z nich nie był tak zorganizowany jak Motor Lublin. W zeszłym roku udało im się utrzymać w elicie, do której awansowali po latach przerwy. Teraz mają duży apetyt na fazę play-off. Do tego klub będzie dążył.
Na chwilę obecną nie wiadomo jak potoczą się losy Grand Prix. Co 14 dni słyszę od dyrektora Grand Prix i Speedway of Nations, Philla Morrisa informacje dotyczące tych zawodów i skreślam kolejne wyścigi w kalendarzu. Nie wiadomo ile z nich uda się uratować. Pewne jest, że całego harmonogramu nie uda się zrealizować - mówi Matej Žagar i zdradza swoje marzenie – Po prostu nie mam słów, aby opisać uczucia, które przytłaczają cię, gdy zdobędziesz pierwsze miejsce. Chciałbym się przekonać, jak to jest, gdy zostaniesz mistrzem świata. Kiedy też tego doświadczę, skończę karierę.