Jak mocno pandemia koronawirusa wpłynęła na funkcjonowanie klubu?
Bardzo mocno, bo nasza branża od połowy marca do połowy maja tak naprawdę nie funkcjonowała. Wszystko było zamknięte decyzjami administracyjnymi i zdrowym rozsądkiem. Piekarnia musiała piec chleby, masarz robił kiełbasę, a nasze usługi, czyli organizacja zawodów żużlowych zniknęły. Dopiero cały program sanitarny polskiego żużla powoduje, że 29 maja odbył się pierwszy trening, a 12 czerwca zacznie się PGE Ekstraliga, bez udziału kibiców. Przechodzimy teraz do drugiej części odpowiedzi na pytanie. Pandemia wpłynęła bardzo mocno, przede wszystkim finansowo. Przychody z biletów i karnetów średnio w Polsce wynoszą około 2.5 miliona złotych. Klub tych pieniędzy nie ma i prawdopodobnie mieć nie będzie, dlatego to musiało odbić się na budżecie klubu i na zawodnikach. O renegocjacjach kontraktu nigdy łatwo się nie rozmawia. Klub ma mniej pieniędzy, a do tego dochodzą straty sponsorskie. Wielu partnerów odczuło w swoich branżach kryzys ekonomiczny. Jeżeli firma dawała w ubiegłym roku kwotę X, to dobrze, jak w tym da 50-60 procent tej kwoty. Nawet jak byliśmy już dogadani, na przełomie lutego i marca, to po pandemii wcześniejsze ustalenia często nie obowiązują. Są takie przypadki, że była wpłacona pierwsza transza, a firma ze względów ekonomicznych prosiła o rozwiązanie umowy. Na szczęście i tutaj wielkie podziękowanie dla kibiców, bo ci, którzy kupili karnety, przepisują je na przyszły sezon, a niektórzy zostawiają karnet w formie cegiełki dla klubu w tym trudnym czasie. Za to jeszcze raz dziękuję. Czasami firma nie chce kupować reklamy, ale daje kilka tysięcy złotych jako swoją cegiełkę dla klubu. Bez tego byśmy nie przetrwali.
Zawodnicy byli wyrozumiali w tym trudnym czasie, czy rozmowy były bardzo trudne?
Rozmowy o pieniądzach nigdy nie są łatwe, szczególnie, gdy mówimy o obniżkach. Były różne postawy. Niektórzy godzili się szybciej, inni później. Nie było innego wyjścia i nie była to też niczyja zła wola. Gdyby dzisiaj w klubie były miliony, to wiadomo, że trafiłyby do zawodników. Jeżeli ich nie ma, to nie ma. Musimy wspólnie przetrwać ten rok. Na końcu okienka transferowego udało się wszystko podpisać. Efekt końcowy był na szczęście taki sam.
Co może zrobić klub, żeby zminimalizować ewentualne kolejne straty?
Może przede wszystkim organizować różne akcje prospołeczne i formy wsparcia dla klubu. Żużel to firma. My jesteśmy spółką akcyjną i wobec braku przychodów z biletów i karnetów, możemy liczyć tylko na przychylność i dobre serce ludzi, czyli reklamodawców i kibiców. Sezon trzeba będzie przetrwać. Bez kibiców będziemy rozgrywać mecze, treningi. Musimy też utrzymać stadion. W marcu, kwietniu i maju, przychód klubu wyniósł zero złotych, a koszty zawsze były. Trzeba będzie odrobić stracony czas i kasę, a także poszukiwać źródeł utrzymania. Na szczęście nie brakuje ludzi dobrej woli, a takimi są i kibice i sponsorzy. Kupują reklamy i banery na stadionie, ale tak naprawdę kupują przywiązanie do klubu, emocje, więzi międzyludzkie, kontakty biznesowe, dlatego chcemy im pomóc w ramach naszego Falubaz Business Clubu.
Na czyje wsparcie najbardziej mogliście liczyć w tym trudnym czasie?
Na pewno mogliśmy liczyć na wsparcie większościowego właściciela klubu, czyli firmy Stelmet. Na kibiców, którzy mogli i chcieli zostawiać cegiełki w postaci karnetu. Mogliśmy liczyć na mniejsze, średnie i duże firmy, które wciąż nam pomagają. Im też jest ciężko, bo każdą branżę i każdą firmę dotknął kryzys. Możemy liczyć na miasto Zielona Góra, bo zawsze mówiłem, że samorząd i klub to zespół naczyń połączonych. Nie ma mocnego klubu bez wsparcia miasta, bo przecież jesteśmy na miejskim obiekcie. Nie chciałbym nikogo pominąć, bo każda pomoc jest ważna, a są nawet takie osoby, które przychodziły, wpłacały datki i robiły to anonimowo.
Pana zdaniem na torze będzie widoczna tak długa przerwa od jazdy?
Na szczęście wszyscy jadą na jednym wózku. Wszystkie drużyny nie trenowały i każdy podejdzie do tego sezonu z marszu. Praktyka pokazuje, że po dwóch tygodniach treningów, a potem po jednej, dwóch kolejkach, zawodnicy będą jeździli normalnie. Zastanawia mnie tylko nastawienie mentalne i mobilizacja do jazdy przy pustych trybunach. Trzeba będzie wykrzesać z siebie dodatkową energię i dodatkowo wytłumaczyć sobie, że stadion jest pełny. Jednak to kibic i bezpośrednia z nim interakcja napędzają. Teraz tego nie będzie. Oglądałem mecz Bundesligi i uderza ta pustość stadionu, przy której dużo mocniej słychać okrzyki trenerów, zawodników, czy wewnętrzną komunikację. Ciekawe jak to będzie na żużlu. U nas akustycznie inaczej się wszystko niesie, a teraz będzie się to odbijało od pustego stadionu? Będzie to inny żużel. Dla klubów, organizatorów, zawodników. Trzeba wierzyć, że jak najszybciej wszystko wróci do normy, czyli meczów z kibicami.
Jak w praktyce będą wyglądały zasady bezpieczeństwa?
Ministerstwo Zdrowia zatwierdziło regulamin sanitarny, nad którym w każdym z klubów czuwają komisarze sanitarni, a nad nimi jest koordynator sanitarny w PGE Ekstralidze. Będą to zawody w bardzo trudnym dla wszystkich reżimie sanitarnym. Czy będzie on liberalizowany? Tego jeszcze nie wiemy. Po pierwsze, zawodnicy będą mieli tylko jednego mechanika. Po drugie, nie będą mogli korzystać z szatni i natrysków, tylko z toalet, co powoduje, że będą przebierali się w busach. W parku maszyn obowiązkowo będą musiały być dozowniki z płynem dezynfekującym, mydło, środki czystości, ręczniki papierowe. Przy każdym wejściu do parku maszyn będzie mierzona temperatura. Jeżeli będzie powyżej 38 stopni, to zrobione zostaną trzy pomiary i osoba nie wejdzie do parku maszyn. Poza tym stadion zostanie podzielony na cztery strefy. Najbardziej restrykcyjną będzie park maszyn. Kolejne to parking techniczny, czyli miejsce dla karetek, ciągników i polewaczki. Następne to murawa i tor, a ostatnią z nich będzie wieża sędziowska. Strefy nie będą mogły się ze sobą krzyżować. Wszystkie osoby pracujące przy zawodach przeszły test na obecność koronawirusa. Na szczęście wszystkie wyniki były negatywne. Przed i po zawodach będzie dezynfekcja sanitariatu i motocykli. Będzie co robić i czego pilnować, no ale w takich czasach żyjemy.
Na koniec zapytam, w tak dziwnym sezonie, można coś sobie planować, zakładać jakiś wynik sportowy?
Można planować, a przede wszystkim życzyć swoim najbliższym zdrowia i planować bycie zdrowym. Tak samo pracownikom klubu, czy zawodnikom wszystkich klubów. Można planować zwycięstwa w meczach i to planujemy. Zawsze celem jest wjechanie do fazy play-off. Teraz plan jest podobny, a jakie życie napisze scenariusze, to nie wiemy. Sport i aktualna sytuacja z koronawirusem uczą pokory, więc nie mogę zadeklarować tego play-offu. Taki jest plan. Można planować i to powie każdy zawodnik, aby zdrowo i szczęśliwie objechać cały sezon, bo przy odrobinie szczęścia można osiągnąć cele sportowe. Chcemy też stabilnie, skromnie i oszczędnie przejechać przez ten sezon. Zależy nam, aby klub i nasza dyscyplina przetrwały w sensie ekonomicznym i organizacyjnym. Nie pamiętam, żeby tak ciężki stan zapanował i wywrócił wszystko do góry nogami.