Stanisław Chomski zauważył, że tor nie był dla miejscowych handicapem. W tygodniu praktycznie nikt na nim nie trenował. Poza tym trzeba było go szykować aby mecz mógł się odbyć. Tor był jak to się mówi ratowany po opadach deszczu. Przez cały tydzień praktycznie był szykowany. Oprócz młodzieży i Szymka Woźniaka nikt nie mógł się po przejechać po tym torze, bo zawodnicy byli w rozjazdach. Czyli też był dla nas niespodzianką.
Mimo to jednak trener gospodarzy ani przez chwilę nie wątpił, że niedzielne spotkanie dojdzie do skutku. Na torze były prace, które miały na celu przygotować nawierzchnię do bezpiecznej rywalizacji. Za upadki, których byliśmy świadkami Chomski odpowiedzialności nie zrzuca na tor a na indywidualne błędy zawodników. Byłem pewny, ze uda się rozegrać. Tor był przygotowany na tyle na ile warunki pogodowe pozwalały. Przez cały tydzień suszyliśmy go. Te upadki, które były to nie winy toru a błędu zawodnika.
Cała drużyna pojechała bardzo dobre spotkanie. Również zawodnicy młodzieżowi dorzucili cenne punkty. Opiekun ma pewne zastrzeżenia ale ogólnie jednak ze spotkania jest zadowolony. Cóż można powiedzieć. Wyszedł nam mecz. Szkoda tych kontuzji. Co zrobić. Taki jest sport. Wszystkim należą się pochwały. No akurat zawodnicy mniej doświadczeni trochę później zareagowali z dostosowaniem sprzętu bo warunki na torze się jednak zmieniały. Ogólnie jednak wynik jest dla nas bardzo dobry.
Przed Stalą Gorzów mecz finałowy. Stanisław Chomski zdaje sobie sprawę, że drużyna osiągnęła bardzo wiele. Jednak mecz finałowy budzi dodatkowe emocje. Jedziemy o złoto. A jak będzie zobaczymy. Oczywiście możemy spocząć na laurach i powiedzieć, że osiągnęliśmy więcej niż ktokolwiek się spodziewał ze mną na czele. Ale jak jest finał to finał, nie?