O niesamowitym progresie jaki zanotowali piłkarze Warty Poznań w ostatnim czasie chyba nie trzeba już nikogo przekonywać. Obecnie to biało-zieloni piastują miano najlepszej drużyny w Stolicy Wielkopolski. Czy SpecHouse PSŻ Poznań ma szansę pójść tą samą drogą? A może Skorpiony są skazane na wieczny marazm w 2. Lidze Żużlowej?
Rok 2008 to na ten moment najlepsze wspomnienie każdego kibica obecnie SpecHouse PSŻ Poznań w jego piętnastoletniej historii . Czwarte miejsce w I lidze, mnóstwo zaciętych pojedynków nie tylko u siebie na torze, ale i na wyjazdach. Ulubieńcy trybun na torze, w tym Adam Skórnicki, Łukasz Jankowski, czy Norbert Kościuch. Ten skład miał być nadzieją na coś więcej. Wszyscy oczywiście studzili zapały kibiców, mówiąc, że do Ekstraligi jest jeszcze bardzo daleka droga, nie tylko ze względu na fundusze, ale przede wszystkim na obiekt na Golęcinie. Następne dwa sezony były smutną zapowiedzią tego, co miało się wydarzyć w sezonie 2011. Ci, co mówią, że była to istna katastrofa, nie oddają nawet w połowie, spotkało klub z Poznania. Zaledwie dwa wygrane mecze, kolejne dwa oddane walkowerem, porażki u siebie nie wychodząc nawet z 35 punktów, lanie w Gdańsku 69-16. Choć wtedy żużel w mieście koziołków na tragicznym poziomie chociaż był.
O sezonie 2012 tego powiedzieć nie można. I kolejny czterech również. Aby zobaczyć żużel, mieszkańcy największego miasta Wielkopolski musieli udawać się do pobliskiego Gniezna, Leszna, Ostrowa, Rawicza, albo Piły. Co roku garstka zapaleńców próbowała przywrócić zapach metanolu na obiekt przy ul. Warmińskiej 1.
Udało się to zrobić dopiero w roku 2017. Czwarte miejsce na koniec sezonu dawało nadzieję na to, że krok po kroczku może uda się odbudować i nadgonić stracone lata. Zakontraktowano kilku młodych jak np. Frederik Jakbosen, czy bardziej doświadczonych zawodników jak Daniel Pytel. Mieszanka nutki młodzieńczej fantazji z rutyną miała poprowadzić ich na właściwe tory. Sezon 2018 jednak tej koncepcji nie potwierdził. Nie udało się awansować do rundy play-off. Skład uległ kosmetycznym zmianom, co nie zadowoliło większości kibiców z Poznania, którzy domagali się gruntownej przemiany.
I tu przechodzimy do kluczowego sezonu dla żółto-czarnych w ostatnich latach. Sezon 2019. Mocna druga pozycja po rundzie zasadniczej, która zapaliła światełko w tunelu. Wszyscy spodziewali się łatwego dwumeczu z Opolem, co okazało się bardzo trudną sztuką do zorganizowania. Ledwie czterema punktami różnicy w półfinale udało się awansować po raz pierwszy od debiutanckiego sezonu 2006 do finału II ligi. Po pierwszej bardzo solidnej wygranej 59:31 praktycznie wszyscy prześlizgiwali się w plotkach na temat przyszłorocznego składu w I lidze. Jednak sport miał zupełnie inny plan na tę drużynę. Sromotna porażka 61:29 w Bydgoszczy z tamtejszą Polonią przy pełnej trybunie gości spowodowała, że coś w drużynie pękło. Z klubu odeszli wszyscy zawodnicy!
Rok 2020 stał oczywiście pod znakiem pandemii, stąd mogło się tutaj wydarzyć wszystko. Co prawda PSŻ zajął 3 miejsce i w normalnych okolicznościach walczyłby w play-off, ale strata 15 punktów do lidera Wilków Krosno była zatrważająca.
Obecny sezon otwiera nowe szanse, nowy rozdział. Nie będzie jednak łatwo, aby wrócić do według mnie należnego miejsca klubu z Poznania, czyli chociaż co najmniej I Ligi żużłowej.
Dużym utrudnieniem dla działaczy na pewno jest marka, jaką mają w mieście Lech Poznań, oraz teraz Warta. To głównie na tych dwóch klubach skupia się absorpcja kibiców, miasta, a przede wszystkim sponsorów. Zdecydowanie mniejszą rywalizację o sponsora ma np. pobliskie Gniezno, czy Leszno. Na pewno nie przyciąga też stadion, choć ten jest powoli modernizowany.
Czy PSŻ Poznań wróci do roku 2008? Niestety wydaje się, że nie będzie to prosta sztuka w najbliższych latach zważywszy na to, że II liga z roku na rok jest po prostu coraz silniejsza i możliwości rywali są większe. Na szczęście żużel to sport nieprzewidywalny i w tym należy upatrywać szansę.
Na pewno wielkim problemem też jest szkolenie w mieście. Nie mamy ani jednego wychowanka klubu z Poznania, jest to spowodowane właśnie większymi, bardziej uznanymi markami na rynku lokalnym wśród innych dyscyplin. Nie raz można było słyszeć z ust prezesa - Arkadiusza Ładzińskiego, że powód jest zarazem prosty i trudny, czyli pieniądze.
Dominik Kik (za: inf. własna)