Jak patrzymy na punkty, to chyba jest dobrze. A pan sam jak to ocenia?
Były dwa mecze, w których mogłem zdobyć 3, 4 punkty więcej. Jednak w żużlu nie zawsze da się wszystko zrobić idealnie. Powiem tak, jak jest dwucyfrówka to jestem uśmiechnięty od ucha do ucha. Powiem też, że jak podtrzymam, to co jest, a trenuję bardzo dużo, by tak było, to będę z tego roku zadowolony.
Jest pewnie jednak mały niedosyt związany z tym, że nie udało się w tym sezonie pojechać żadnego meczu w Unii?
Wiele razy byłem pod numerem osiem, ale jest Jaimon Lidsey, który wygrywa ze mną rywalizację, jest lepszy. Ja jestem gotowy, a nawet jak nie jadę, to też korzystam, bo podpatruję dobrych zawodników, zawsze też mogę się czegoś dowiedzieć o sporcie. Mamy przecież świetnych trenerów, którzy podpowiadają mi, jak jechać, żeby poprawić styl jazdy. Ja to robię. Fajnie jednak, że jest też ta możliwość jazdy w Rawiczu, bo wiadomo, że bez tego nie byłoby tak dobrze. Nic tak dobrze nie robi, jak regularna jazda.
Mógł pan być w innym miejscu rozwoju kariery, ale miał pan trochę pecha, że pana wiek juniorski przypadł na okres jazdy Bartosza Smektały i Dominika Kubery.
Gdy ja zaczynałem przygodę z żużlem, to oni byli już świetnymi zawodnikami. Musiałem ich cały czas gonić. Nie jestem jednak na nikogo zły. Po co trener miał ich zmieniać i dawać komuś innemu szansę, skoro tamten układ się sprawdzał. Bartosz i Dominik robili swoje, a nawet więcej, a ja pracowałem i nadal pracuję nad sobą. Może kiedyś ich dogonię.
To za rok Unia II Leszno, Kolejarz Rawicz, czy jeszcze coś innego?
Nie wiem. Jak poznam przepisy, to będę mądrzejszy. Rawicz jest świetny. Rok, czy dwa lata temu też było tu dobrze, ale odkąd jest prezes Knop, to jest znakomicie, profesjonalnie. Włożył on wiele pracy w ten klub. Inni zawodnicy, gdy tu przyjeżdżają, to są pod wrażeniem wysokiego poziomu, na jakim funkcjonuje Kolejarz. My, mam na myśli żużlowców rawickiego klubu, też to widzimy. W takim klubie jak ten po prostu chce się jeździć i wygrywać