Jesteś pierwszy raz na Gali PGE Ekstraligi jako zawodnik. Co czujesz, gdy widzisz tyle żużlowych osobistości?
Krzysztof Lewandowski: Przede wszystkim stres, bo faktycznie tyle tu gwiazd i fotoreporterów. Trzeba się troszeczkę pilnować, ale jest to dla mnie mega pozytywne przeżycie. Spełniają się moje marzenia i cieszę się, że mogę tutaj być.
Toruń w latach dziewięćdziesiątych słynął z utalentowanej młodzieży. Później talenty zaczęły pojawiać się w innych klubach. Dlatego, od czasów Pawła Przedpełskiego, wszyscy wypatrywali w EWINNER APATORZE kolejnego talentu. I pojawia się Krzysztof Lewandowski. Czy takie opinie są obciążeniem dla zawodnika, który przecież dopiero uczy się żużla?
Ja nie uważam się za jakiś wielki talent. Chcę się po prostu rozwijać. Robię to, co kocham. Wiadomo, czasem wychodzi, czasem nie. Nikt nie jest jednak idealny, bo każdy popełnia błędy. Bardzo bym jednak chciał być tym kolejnym juniorem, który przejdzie do historii toruńskiego żużla.
Już w pierwszym roku startów, byłeś liderem toruńskiej formacji młodzieżowej. Wynikami pokazałeś, że możesz w przyszłości znaleźć się w gronie nominowanych zawodników do statuetki Szczakiela…
Myślę, że na tym etapie za wcześnie mówić o nominacji. W drużynie był przecież też Karol Żupiński, który miał słabszy sezon. Trochę się pogubił i ja zdobyłem trochę więcej punktów. Myślę, jednak że swoje zadanie w drużynie spełniłem. Wiadomo, że też kilka meczów zawaliłem, ale wyciągnąłem wnioski na przyszłość i sezon mogę ocenić na duży plus.
Wspomniałeś, że Karlowi Żupińskiemu sezon nie wyszedł. Tym samym w biegu juniorskim, to ty brałeś ciężar walki o punkty na siebie. Czy z Karolem wymienialiście się uwagami w tracie zawodów czy może zdaliście się na swoje teamy?
Dużo rozmawialiśmy i staraliśmy sobie pomóc nawzajem. Trzeba jednak obiektywnie powiedzieć, że Karol jeździ już kilka lat na żużlu i bardzo dużo wie o tym sporcie i on też pomagał mi, a ja starałem się przekazywać mu moje spostrzeżenia. Fajnie ta współpraca się układała i to było budujące w zdobywaniu punktów, nie tylko w biegach młodzieżowych.
W przyszłym roku może być trójka juniorów do ligowego składu, bowiem szesnaście lat skończy Mateusz Affelt. Jak oceniasz taką wewnętrzną rywalizację. Tobie będzie łatwiej przygotować się do meczu czy trudniej?
To będzie można ocenić tak naprawdę w trakcie sezonu lub po pierwszych meczach. Uważam jednak, że rywalizacja o miejsce w składzie jest napędzająca i ta wewnętrzna może wyjść nam tylko na dobre.
Dla ciebie kolejny sezon będzie już drugim pełnym rokiem startów w PGE Ekstralidze. Nie będzie już taryfy ulgowej? Jakie stawiasz sobie cele na rok 2022?
Cele są przede wszystkim takie, aby nie popełniać błędów, które popełniłem w tym roku. Wiadomo, że gdzieś przed sezonem 2021 poszedłem w złą stronę z przygotowaniami i będę chciał zmienić mój tok działań. Na pewno przez zimę będę pracować nad refleksem, a taki nadrzędny cel to, aby każdy kolejny sezon był lepszy, bo o to chodzi w sporcie, żeby się rozwijać.