Prezesie, jako pierwsi poinformowaliście o zerwaniu współpracy z rosyjskim żużlowcem. Jakie były kulisy tej decyzji?
– Michał Świącik, prezes Włókniarza Częstochowa: – Od początku inwazji rosyjskiej zająłem prywatne stanowisko. W klubowych mediach starałem się zachowywać spokój i chciałem zobaczyć, jak do wszystkiego podejdzie środowisko. Szalę goryczy przelało to, co każdego dnia widziałem w mediach. Bombardowania, umierające dzieci i same przerażające obrazki. Nie może być tak, że walczymy o to, aby blokować Rosjanom konta i przypływy gotówki z innych państw, a chcemy przelewać im polskie pieniądze. Zaprzeczamy sami sobie.
– Rozmawiał pan zapewne z innymi prezesami i ludźmi środowiska żużlowego. Ich reakcja była podobna?
– To ciężka sytuacja dla klubów, które mają Rosjan w swoim składzie. Rozumiem to, ale sport ma się nijak do wojny. Stoimy po stronie Ukrainy, kraju bombardowanego przez agresora. Giną w nim ludzie i dzieci. Wyobraża sobie pan, że po wrześniu 1939 roku Anglicy czy Amerykanie wpuszczali do swojego kraju niemieckich sportowców? W gronie przyjaciół mam wielu Rosjan. Będę bardzo zawiedziony, jak się na mnie obrażą. To nie jest uderzenie w nich, ale apel "jedźcie i zróbcie porządek z Putinem".
– Zapytam pana o inny punkt widzenia. Wyobraża sobie prezes fakt, że polskie firmy nadal będą chciały pomagać klubom, w którym jeżdżą rosyjscy żużlowcy?
– Bardziej zastanawiałbym się nad bezpieczeństwem Rosjan w ewentualnych rozgrywkach. Mamy sygnały, nie tylko ze środowisk kibicowskich, ale też sponsorskich, że ludzie mogą się wobec nich różnie zachować. To też jest jakieś czerwone światło. Jak zapanować nad tłumem i kto weźmie za to odpowiedzialność? Wyobraża pan sobie, aby w jednym biegu jechał Rosjanin z Ukraińcem?
– Nie wyobrażam sobie…
– Bardzo poruszyła mnie opinia pana Tomasza Dryły. Popieram jego stanowisko. Sygnały, jakie są wysyłane przez rosyjskich żużlowców, są, delikatnie mówiąc, bardzo słabe. Nie potrafią dobitnie skrytykować polityki Putina. Mało tego, słyszę, że niektórzy żużlowcy nawet ją popierają. Tak nie może być.
– W mediach społecznościowych niektórzy żużlowcy wyrazili swoje zdanie.
– Nie może być tak, że członek rodziny jednego dnia neguje Polaków i osądza za atak na ambasadę rosyjską, a kolejnego druga osoba, żużlowiec, łączy się w bólu z Ukraińcami. To jakiś wewnętrzny miszmasz…
– Jakiej decyzji PGE Ekstraligi i PZMot się pan spodziewa?
– Nie wiem. Zająłem stanowisko naszego klubu i będę się tego trzymał. Oprócz rywalizacji pamiętajmy o pewnych ludzkich wartościach. Nie kierujmy się tylko definicją sportu, bo to już nie powinno mieć miejsca. Jeżeli ktoś chciałby mi zarzucić jakieś drugie dno sportowe, to nawet dzisiaj mogę się podpisać, żebyśmy każdemu z tych klubów, który się pozbędzie rosyjskiego żużlowca, dać od razu po 15 punktów w meczu. Niech mają od razu tyle do przodu i sobie wygrywają. Ja przestałem patrzeć tylko na żużel…