– Przemysław Frączek: Panie trenerze witamy ponownie w Tarnowie. Wraca Pan do naszego miasta, co prawda w nieco innej roli, ale chciałem na początek zapytać z jakimi emocjami i wspomnieniami?
– Marek Cieślak: To był na pewno fajny okres. Trzy lata. Było Drużynowe Mistrzostwo Polski, później był brązowy medal zdobyty, jak to się mówi, troszkę innym składem, bez Hancocka. Później sezon, kiedy byliśmy najlepszą drużyną w Polsce, ale kontuzje nas wyeliminowały z walki o złoto. Zdobyliśmy wtedy tylko brąz. Bardzo fajny czas i szkoda, że to się przerwało.
– PF: Nawet po zakończeniu pracy w Unii Tarnów był Pan dalej związany z naszym Głównym Partnerem Grupą Azoty. Czy ta współpraca miała duży wpływ na to, że dziś Pan wraca do Tarnowa?
– MC: Oczywiście. Osiem lat byłem związany z Głównym Partnerem Grupą Azoty. Przerwa trwała tylko dwa lata i znów dostałem propozycję. Podszedłem do tematu w ten sposób, że Grupie Azoty się nie odmawia.
– PF: Został Pan konsultantem. Proszę wyjaśnić na czym będzie polegała ta współpraca?
– MC: Sprawa jest dość skomplikowana, ponieważ ja będę pracował w telewizji. Mam umowę z Canalem+. Będę pełnił rolę eksperta, w jeszcze większym wymiarze niż w tamtym roku, chociaż teraz też byłem nim wiele razy. Jeśli chodzi o moją rolę tutaj, to będę reklamował Grupę Azoty oraz będę konsultantem, ponieważ trenerem być nie mogę. Będę przyjeżdżał na treningi i we współpracy z trenerem udzielał porad, każdemu kto tylko będzie ich potrzebował. Będę także brał udział w pracach przy torze. Oczywiście w żadnym wypadku nie będę chciał robić trenerowi pod górkę i działać poza nim. Będziemy wspólnie pomagać zawodnikom. Będę po prostu do dyspozycji.
– PF: Obecnie na torze w Tarnowie trwają prace mające przygotować go do nowego sezonu. Dokonywana jest między innymi dosypka nowej nawierzchni. Czy te prace są z Panem na bieżąco konsultowane?
– MC: Tak, dwa dni temu byłem nawet w Tarnowie i już brałem udział w tych pracach. Dosypaliśmy 250 ton nawierzchni. Teraz czekamy na lepszą pogodę, bo jednak nocami pojawiają się przymrozki. Musimy jeszcze ten tor zbronować, dosypać glinki, następnie wszystko ubić, wyrównać i przygotować tak, żeby zawodnicy mogli już odbywać treningi.
– PF: W czasie Pańskiego pierwszego pobytu w Unii Tarnów nasz tor był w zasadzie twierdzą nie do zdobycia. Przez ostatnie lata z atutem było różnie. Czy teraz można liczyć, że taki atut powróci?
– MC: Tak, w Tarnowie była wtedy twierdza, ale byli też zawodnicy, którzy jeździli świetnie, więc łatwiej było też zrobić ten tor.
– PF: Z biegiem czasu, kiedy ten tor był coraz bardziej wyeksploatowany, coraz trudniej było też o emocjonujące widowiska. Wielu kibiców określało mecze na naszym stadionie jako nudne. Czy obecne prace mają również na celu polepszenie tego stanu rzeczy?
– MC: Jak pierwszy raz przychodziłem do Tarnowa to widziałem, że bardzo brakowało tej nawierzchni. Dosypaliśmy wtedy pond 600 ton. Tor zrobił się do jazdy, można było walczyć, a nasi zawodnicy świetnie wykorzystywali te warunki. Teraz dosypaliśmy trochę mniej tego materiału, ale to było konieczne. Chodzi o to, żeby ten tor się zrobił bardziej do walki i widowiskowy dla kibiców. Mam nadzieję, że tak się stanie.
– PF: Pan co prawda nie brał udziału w tworzeniu obecnej drużyny, ale jak Pana zdaniem ten skład prezentuje się na tle innych drużyn w 2 lidze? Daje realne szanse na szybki awans, czy konieczne będą jeszcze jakieś korekty w przyszłości?
– MC: W tym roku zarówno 1 liga jak i 2 liga będą najmocniejsze w historii. Wiele drużyn wyraźnie się wzmocniło. Tarnów zbudował taką drużynę jaką potrafił. Ja nie będę teraz ani krytykował, ani chwalił, bo ktokolwiek by tu nie jeździł, to ja wspólnie z trenerem będę starał się wyciągnąć z zawodników to co najlepsze, żeby jechali lepiej niż choćby rok temu. Przecież jak spojrzymy na nazwiska to kiepski sezon w Krośnie miał Ljung. Kiedy Batchelor jeździł w Polsce dobrze? Owszem stał na podium w Grand Prix, ale to było wiele lat temu. To jest historia. Tak się przecież mówi, że jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz. Także to jest fajne, że zawodnik może pochwalić się fajną historią, ale ostatnie lata były raczej nieudane. Ale są jeszcze młodzi zawodnicy jak Piotr Pióro, Oskar Bober, Patryk Rolnicki. Trzeba z chłopakami popracować i zobaczyć. Każdego można poprawić. Tylko do tego też muszą być spełnione różne warunki. Ja myślę, że najwięcej do poprawienia to jest w organizacji w klubie. Są nowi ludzie w klubie i ja nie wiem na co ich stać, oczywiście nie mówię o finansach, ale merytorycznie. Czy oni rozumieją co to jest żużel. Dlatego dla mnie to jest też takie wejście w ciemno. Chciałbym żeby to się układało fajnie, ale zobaczymy, na ten moment dla mnie to jest też zagadka. Tarnów ma ostatnio też kiepską opinię i ciężko jest budować drużynę, kiedy jest taka opinia, że tam są problemy. Mam nadzieję, że przy udziale Grupy Azoty to będzie inaczej. Pytanie czy możemy tym składem awansować? Oczywiście, że możemy, bo się może cud stać i możemy awansować. Wszystko jest możliwe, tylko ja uważam patrząc na inne składy, że to jest możliwe w małym procencie. Ważne też, żeby nie robić takiego niepotrzebnego napięcia, bo to powoduje później tylko różne frustracje. To nie jest taka sytuacja, kiedy tu byłem za pierwszym razem, że przyjechałem i można tu było zrobić drużynę na Mistrzostwo Polski. Teraz jest odwrotnie. Drużyna jest po spadku do najniższej ligi, jest w kryzysie. Więc najpierw trzeba to wszystko postawić na nogi, później jak się to wszystko zorganizuje jak należy, finanse, to można zbudować drużynę fajną i powiedzieć: tak, teraz atakujemy awans do 1 ligi. Na ten moment, jak patrzę na wszystko, to wydaje mi się, że klub nie jest jeszcze gotowy na 1 ligę. A ona jest teraz bardzo mocna, czego zresztą doświadczyłem w zeszłym roku. Myślę, że 1 liga teraz, to jest tak jak kiedyś Ekstraliga.
– PF: Wszystkim kibicom już zawsze będzie się Pan kojarzył z kadrą narodową i jej sukcesami. Teraz prowadzi ją Rafał Dobrucki, a ja jestem ciekawy czy ma Pan czasem takie myśli, że może warto było jednak jeszcze trochę tam zostać?
– MC: Prowadziłem kadrę 14 lat. Zdobyłem z tą kadrą w tym czasie ponad 20 medali, w tym 7 pucharów świata, wiele sukcesów z juniorami. Można powiedzieć, że osiągnęliśmy wszystko. Ja uważam, że zrobiłem swoje. Byłem długo w tej kadrze i mogłem być jeszcze trenerem tej kadry. Chociaż były naciski… tak to jest w Polsce. Jak ktoś jest u góry i odnosi sukcesy, to inni wieszają mu się na nogach, żeby go ściągnąć w dół. Ja to przeżywałem przez kilka lat. Wygrałem trzy puchary świata, a miałem wielu przeciwników. Ja sobie z tym jednak radziłem. W pewnym momencie stwierdziłem, że niech już weźmie to ktoś inny. Później z zawodnikami zaczęły się takie historie, że na mecz Polska – Reszta Świata poprzysyłali mi zwolnienia lekarskie, a na drugi dzień bawili się na imprezie Red Bulla. Stwierdziłem, że już wystarczy, chociaż ja czułem się na siłach żeby to prowadzić. Każdy patrzy na mój pesel. Ja mam 72 lata. Ja dzisiaj spędziłem trzy godziny na rowerze jeżdżąc w Górach Sokolich, a to są trudne tereny. Każdy sobie myśli, że ma ojca czy dziadka 72 lata, no to jest już dziadek. A ja tego w ogóle nie czuję, bo ja jestem cały czas w treningu. Nie myślę w kategoriach, że coś mnie boli, że jestem chory, pamięci nie mam. Nie, ja to wszystko mam, a wiek to jest dla mnie tylko liczba. Mam to szczęście i też sam sobie to wypracowałem, że jestem sprawny. Jestem bardziej sprawny niż młodzi ludzie. Ale jednak inni oceniali to patrząc na wiek, że jak ktoś ma 70 lat, to jest stary dziad. Ale potem sobie pomyślałem, niech to młodzi biorą. 14 lat prowadziłem kadrę, komu się to w innych dyscyplinach w Polsce zdarza?
– PF: Chciałbym poruszyć również temat, którym żyje obecnie cały świat, czyli brutalnego ataku Rosji na Ukrainę. Mamy przecież kilku zawodników z Ukrainy, którzy podobnie jak wielu innych ludzi bronią dziś swojego kraju przed agresorem.
– MC: Jest to bardzo wielkie nieszczęście, że w XXI wieku, tak blisko nas jest wojna, prawdziwa wojna, gdzie giną ludzie, kobiety, dzieci, żołnierze. I nie wiadomo o co ta wojna jest, ja na przykład tego nie rozumiem. I teraz jeszcze problem z zawodnikami, którzy u nas jeżdżą: Ukraińcami, Rosjanami. Teraz zapadają decyzje o wykluczaniu rosyjskich sportowców w zasadzie ze wszystkich dyscyplin, odwołuje się występy artystów. My też stoimy przed tym dużym problemem i niestety, ale jak wszyscy to wszyscy. Trzeba jakoś zamanifestować.
– PF: Wiadomo już, że na ten moment rosyjscy zawodnicy nie pojadą, ani w zawodach organizowanych przez FIM, ani w ligach polskich. Zostały już wydane stosowne komunikaty. Z jednej strony to nie sportowcy są agresorami, z drugiej strony jakoś trzeba ten nacisk wywrzeć. Pan uważa, że to słuszna decyzja?
– MC: Ja uważam, że innej decyzji FIM i PZM nie mógł po prostu podjąć. Sytuacja nie jest dobra dla nas i dla mnie również. Choćby Artem Laguta jeździł dla Tarnowa i był też moim zawodnikiem i mam bardzo dobre wspomnienia. Także z innymi zawodnikami. Ostatnio miałem w Rybniku Łogaczowa, bardzo fajny chłopak, też na rowerze ze mną jeździł. Ale jeżeli się podejmuje decyzje, że zamraża się stosunki z Rosją, bo proszę spojrzeć ile firm wycofało się z Rosji. To jest pokazanie, że nie będziemy z nimi ani handlować, ani utrzymywać kontaktów. Nic. Tu chodzi o to, żeby wstrząsnąć całym społeczeństwem. Żeby zobaczyli ile oni tracą przez tą wojnę. I tak to zawsze bywa podczas wojny, że nie cierpią ci, co tę wojnę wywołali. Cierpią głównie zwykli ludzie. I tak zawsze było podczas wojny, czy to teraz, czy wcześniej, czy 200 lat temu. Cierpieli zawsze niewinni ludzie. Żołnierze do siebie strzelają, a żaden z nich nie zna nawet twarzy swojego przeciwnika, nie wie kto to jest. A wodzowie siedzą gdzieś tam w bunkrach i się przecież dobrze znają. To jest ogromne nieszczęście. Świat się teraz zjednoczył w ten sposób, że nie chcemy z Rosjanami nawet handlować. Ze sklepów wywożone są nawet towary rosyjskie. I to jest cena tego wszystkiego, że cierpią niewinni. Bo przecież Laguta jeden czy drugi nie brał najmniejszego udziału w wojnie, ale są Rosjanami.
– PF: Niestety napędza się też spirala podwyżek, bo nie dość, że w ostatnim czasie wszystko drożeje bardzo szybko, jest wysoka inflacja, to jeszcze dojdą i w zasadzie już dochodzą skutki wojny, co widać choćby po cenach paliw. Czy widzi Pan w tym zagrożenie dla żużla, który nie jest tanią dyscypliną, zawodnicy potrzebują środków do jazdy, na utrzymanie teamów, podróże, a i kluby również potrzebują środki na utrzymanie tego wszystkiego.
– MC: Na pewno tak. Myślę, że teraz będzie wszystkim coraz trudniej. Zawodnikom, klubom. Na pewno łatwiej nie będzie. A co nas czeka dalej to tego nikt nie wie. Ja 10 czy 11 dni temu w życiu bym nie przypuszczał, że może dość do takiej sytuacji. Myślałem, że to bardziej takie zastraszanie, żeby coś zyskać, coś ugrać. A okazało się, że nie. I ten problem drożyzny dotyczy każdej rodziny, ale on nie dotyczy tylko nas, Polaków. Z tym się zmaga cała Europa, a nie wiem czy nawet nie cały świat, który teraz stoi w obliczu jakiejś wielkiej niewiadomej przyszłości. Dlatego też czasem trzeba uciec od tego. Ja chodzę na ten rower z kolegami, w terenie czy to na szosie. Ten sport mnie uspokaja. Sprawia, że przez kilka godzin nie myślę o tych sprawach. To jest taka odskocznia, takie lekarstwo. Dlatego ten sport musi być! Musi być żużel, musi być piłka, siatkówka i wszystko. Po to, żeby ludzie nie zwariowali, żeby mieli też pozytywne emocje, swoje drużyny do dopingowania, żeby mogli cieszyć się wygranymi. Muszą być jeszcze jakieś pozytywne wartości w życiu.
– PF: Na koniec rozmowy chciałem zapytać o Pana rolę w telewizji. Pojawia się Pan tam coraz częściej jako ekspert, komentator wydarzeń. Trzeba przyznać, że często nie gryzie się Pan w język, potrafi Pan nazywać problemy po imieniu. Jak to wygląda od kuchni? Czy u Pana pojawia się jakiś stres, czy widzi się Pan w takiej roli na dłuższy czas?
– MC: Ja zdecydowałem się na pracę w Canal+ i właśnie dlatego nie mogę być nigdzie trenerem. Jak ja się czuję? Na pewno nie jest to łatwa sprawa, ponieważ to wszystko idzie na żywo i tego nie da się wymazać, ale z drugiej strony nie tremuje mnie kamera. Oczywiście mam świadomość swoich braków. Oglądam to później i analizuję, nawet pod takim kątem czy źle siedziałem. Ogólnie chyba nie jest źle, skoro telewizja mnie chce. Wiem jednak, że ciągle się uczę i chcę jeszcze lepiej wypadać.
– PF: Fajna sprawa, że telewizja też Tomkowi Gollobowi ułatwiła w pewnym sensie powrót do dyscypliny. Oczywiście już w innej roli, ale widać, że jemu tego bardzo brakowało, a teraz może w jakimś stopniu wrócić do kibiców, do zawodników.
– MC: Ja myślę, że to jest bardzo ważne dla Tomka, w tej sytuacji w jakiej on się znalazł. Ale też Tomek ma wiele do powiedzenia, bo on się na tym wszystkim świetnie zna. Ja często z Tomkiem komentowałem i z tego co słyszałem, to tworzyliśmy dobrą parę. Były i poważne dyskusje, oceny sytuacji, ale też trochę żartów, na wesoło. Z Tomkiem się fajnie współpracuje. Ja się bardzo cieszę, bo Tomek dość długi czas, chyba około 2 lata się izolował. Na to miały wpływ problemy zdrowotne, bóle. Teraz jednak czuje się trochę lepiej i może w ten sposób działać.