Falubaz Zielona Góra to jeden z głównych faworytów do awansu w tym sezonie do PGE Ekstraligi. Do tej pory ze swojej roli wywiązują się co najmniej dobrze. Po 11 kolejce zajmują drugie miejsce i razem z Abramczyk Polonią Bydgoszcz zdecydowanie przewodzą w ligowej stawce. Skąd więc tak napięta sytuacja w drużynie z województwa lubuskiego? Czy rację mają kibice, którzy chcą zwalniać trenera, a najlepiej cały zarząd z prezesem na czele, po każdej, choćby najmniejszej wpadce? Czy zamieszanie wokół klubu może przynieść jakiekolwiek pozytywy sportowe?
Mateusz Tonder po ostatnim spotkaniu ligowym wywołał prawdziwą medialną burzę. W swoich mediach społecznościowych umieścił wpis w którym stwierdził, że czuje się, jak śmieć oraz, że nie jest jedynym wychowankiem, którego w macierzystym klubie traktuje się nie do końca tak, jak wedle swojej opinii, na to zasługuje. Co tak rozwścieczyło zielonogórskiego zawodnika? A no to, że w przegranym spotkaniu z Wybrzeżem Gdańsk, osłabionym brakiem dwóch podstawowych zawodników, dostał tylko jedną szansę wyjechania na tor notując 2 "oczka".
Tonder jest wychowankiem Falubazu. Wspólnie z Norbertem Krakowiakiem tworzyli jeszcze nie tak dawno jedną z mocniejszych formacji juniorskich w kraju. Nic więc dziwnego, że po odejściu Patryka Dudka to właśnie on stał się jednym z ulubieńców kibiców. Początek sezonu miał kiepski i w pierwszych kolejkach zdecydowanie przegrywał miejsce o skład z Janem Kvechem, a nawet z Damianem Pawliczakiem. Szansa na jazdę otworzyła mu kontuzja Piotra Protasiewicza oraz indywidualne treningi z Grzegorzem Zengotą (dzięki którym znacznie poprawił swoją dyspozycję), który prywatnie jest jego szwagrem. I w kilku spotkaniach wyglądało to z jego strony naprawdę nieźle. Obecnie jego średnia biegowa to 1,66 i jest wyższa nawet minimalnie od Kvecha, którego pozycja w tym sezonie jest niepodważalna. Dlatego można zrozumieć zawodnika, który w 11 kolejkach miał szansę pokazać się na torze zaledwie w 21 biegach.
A czy można też w jakiś sposób zrozumieć trenera, który nie stawia na wychowanka? W tym przypadku trzeba przyjrzeć się kilku aspektom. Po pierwsze - rywalizacja na pozycji U-24 w Falubazie jest naprawdę mocna. Jan Kvech wywalczył sobie miejsce w składzie w przedsezonowych sparingach i właściwie nie zawodzi. Stanowi bardzo silną drugą linię, jest niesamowicie ambitny i waleczny, a w dodatku jest jeszcze w wieku juniorskich, czyli potencjalnie cały czas bardzo rozwojowym zawodnikiem. Do tego dochodzi Tonder oraz Damian Pawliczak, który wcale nie odstaje poziomem od dwóch wcześniej wymienionych. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że każdy z tej trójki mógłby być podstawowym zawodnikiem w większości klubów na tym poziomie rozgrywkowym.
Po drugie - powrót Piotra Protasiewicza. Kapitan Falubazu wyleczył już kontuzje i chciałby wrócić do optymalnej dyspozycji. A czy można to zrobić jakkolwiek inaczej niż poprzez regularne starty? Turniejów towarzyskich obecnie właściwie nie ma, więc można to robić jedynie poprzez spotkania ligowe. Nie można się więc zbytnio dziwić trenerowi, który chciałby zbudować jednego z kluczowych zawodników na fazę play-off. Być może to w jakiej formie będzie Protasiewicz okaże się kluczowe dla losów awansu do Ekstraligi. Tym bardziej, że "Protas" przez wiele lat jeździł w Bydgoszczy i zna ich tor, jak własną kieszeń. A właśnie spotkanie z Polonią wydają się kluczowe w kwestii awansu.
A czy Piotr Żyto faktycznie jest tak złym trenerem, jak uważa większość opinii publicznej? Komentując pomeczowe pretensje Tondera uznał, że Tungate go przekonał, że z jego sprzętem już jest wszystko ok i prosił o jeszcze jedną szansę. Przypomnijmy, że właśnie za zawodzącego tego dnia Australijczyka pojechał Tonder w swoim jedynym biegu w Gdańsku. Warto jednak nadmienić, że Tungate na to zaufanie zapracował, zdobywając komplet w wcześniejszym spotkaniu. Żyto wspomniał również, że we wcześniejszym meczu w którym nie zawodził praktycznie nikt, prosił, aby każdy z seniorów oddał jeden ze swoich biegów Tonderowi, tak by ten mógł być cały czas w dyspozycji meczowej. Nie zgodził się jedynie Max Fricke. Trudno jednak wymagać, aby każdy rezygnował z łatwych do zarobienia pieniędzy tylko po to, aby młodszy kolega mógł dostawać swoje kolejne szansę.
Kto ma więc rację w tym całym konflikcie? To już tak naprawdę rozsadzi wynik końcowy zespołu. Jeśli Falubaz awansuje Piotr Żyto będzie mógł triumfować, a o pretensjach Tondera nikt nie będzie pamiętać. Jeśli nie, na pewno to i wiele innych rzeczy wróci do trenera ze zdwojoną mocą i prawdopodobnie nie utrzyma już swojej posady. Tak czy siak na ten moment zaognienie konfliktu nie służy nikomu. Jedynie spokojna praca i dbanie o dobre stosunki w klubie powinno w tym momencie leżeć na sercu każdemu, gdyż jest jedyna droga do ostatecznego sukcesu.
Autor tekstu: Dominik Mańczak