Już od kilku miesięcy trwała walka o byt żużla w Łodzi. Po wielu latach klub na sprzedaż wystawił Witold Skrzydlewski za symboliczną złotówkę, a on sam zniechęcony wieloma sprawami chciał wycofać się z czarnego sportu.
Niestety sprzedaż klubu nie doszła do skutku, gdyż nikt nie zgłosił się z chęcią kupna Orła przez co łódzki speedway stanął pod znakiem zapytania.
W czwartek klub oficjalnie potwierdził że wysteruje w Metalkas 2 Ekstralidze co miało łączyć się z decyzją powrotu Witolda Skrzydlewskiego.
- Wiele rzeczy się wydarzyło i doprowadziły do tego, że jednak jedziemy. Nie pękamy, nie poddamy się. Znalazła się grupa ludzi, która zdołała wymóc na nas żebyśmy się tym żużlem zajmowali. W tej grupie są obecni sponsorzy oraz moja rodzina. Postanowiłem więc podjąć tą rękawicę i zawalczyć. Zarząd klubu z jednoosobowego będzie teraz trzyosobowy. Ja jak wiecie jestem kontrowersyjny i najpierw coś powiem, a później pomyślę. Na chwilę obecną jako Witold Skrzydlewski jestem właścicielem klubu lecz co będzie dalej to później może się okaże. Ja mogę tylko Państwu powiedzieć, że żadne ogórki u nas nie będą jeździć. Będą, to poważni zawodnicy. To nie są tacy słabi zawodnicy, jakby się wydawało, że na koniec zostali. Okazało się, że miasto żydowskie, trzeba było poczekać i odpowiednie sprawy załatwić - mówi Witold Skrzydlewski