- W sierpniu złożyłem taką propozycję zarządowi klubu w imieniu firm, które reprezentuję. Podałem nawet konkretną kwotę. Niestety, rybnicki klub działa jeszcze w formie stowarzyszenia, a to bardzo zła formuła. W związku z tym w rozmowie z prezesem klubu zaproponowałem, aby rozpocząć procedurę założenia spółki akcyjnej. Tak żeby od samego początku było wszystko jasne: kapitał założycielski ustala się na określoną kwotę, wchodzi inwestor, mniejszościowe udziały przejmuje miasto. Tak to powinno wyglądać. Wtedy nie ma proszenia się o pieniądze, wszystko jest sformalizowane i rzetelne. Nieczytelność przepływów finansowych w stowarzyszeniu nie pozwala robić normalnego biznesu sportowego - mówi.
Ślak przyznaje, że odpowiedź otrzymał dosyć późno. - Odpowiedź otrzymałem dopiero teraz. A teraz to już jest trochę późno. Do 1 grudnia spółki nie da się założyć, ale jeżeli do tego czasu uzyskałbym satysfakcjonujące mnie informacje, to jestem gotów się w to zaangażować. Jak wiadomo, spółka przejmuje na siebie zobowiązania stowarzyszenia, a ja na dzisiaj nawet nie wiem, jak te zobowiązania wyglądają. Nie chcę opierać się na pogłoskach i dywagacjach. Zdaję sobie sprawę, że są długi, ale nie wiem jakie. Musiałby zatem odbyć się audyt, który by tę sytuację w pewien sposób udokumentował. Jeśli w wyniku współpracy zdążylibyśmy jeszcze zapewnić RKM-owi zawodników, którzy gwarantują sukces sportowy w postaci awansu, to ja jestem na "tak". Ja w tej dyscyplinie trochę osiągnąłem i nie chciałbym wchodzić w rozgrywki pozamerytoryczne - dodaje Ślak.
Według Ślaka w Rybniku jest duży potencjał kibicowski, jednak cały czas coś przeszkadza w rozwinięciu skrzydeł przez klub z Rybnika. - Ja już coś takiego widziałem kiedyś w Tarnowie. Tam też istniały wszelkie przesłanki do tego, żeby była ekstraliga, a klub bronił się przed spadkiem do drugiej ligi. Żużel generalnie pozostał w tyle ze względu na poziom działaczy w nim funkcjonujących - ludzi zapatrzonych w partykularne interesy i lokalne ambicyjki. Kto chce za bardzo, to potem przeinwestuje i popada w długi. W Rybniku jest taki potencjał kibicowski, że aż grzech go nie wykorzystać. Tylko do ludzi trzeba trafić dobrą robotą, poszanowaniem ich i stawianiem na wychowanków. Jeśli fani przychodzą na mecz, w którym ich ulubiony zawodnik jedzie poniżej poziomu ligowego, to po co dalej to oglądać? Kibic potrzebuje wrażeń, a nie zażenowania. Poza tym ta dyscyplina w ogóle nie jest "opakowana". Jest podawana jak w choćby 1997 roku. Siatkówka czy piłka nożna moim zdaniem nie są wcale tak dobrymi produktami, ale są fajnie sprzedawane.
Ślak dodał także, że chętnie ściągnąłby do Rybnika Grzegorza Zengotę, w którym widzi spory talent i możliwości.