Działacze Unibaxu postanowili, że Karol Ząbik zaprezentuje się w kilku przedsezonowych sparingach ich drużyny. Jeśli spełni pokładane w nim nadzieje, ma szanse na miejsce w składzie "Aniołów'. - Nie chciałbym mówić o ambicjach czy planach. W ostatnim czasie zmieniłem swoje podejście do sportu i w ogóle życia. Zbyt duża motywacja i ambicja były moim błędem przez kilka ostatnich lat. Przed każdym sezonem wyznaczałem sobie konkretne cele, to chcę osiągnąć, tyle planuję zdobyć itd. To był zły sposób na karierę. Teraz myślę o kolejnym sezonie zupełnie inaczej. Nie zamierzam nawet mówić o walce o skład toruńskiej drużyny. Chciałbym po prostu wyjechać na motocyklu wiosną na tor i pokazać, co jeszcze potrafię, bez żadnego spinania się na konkretny wynik. Prezes Stępniewski postawił w klubie na jasne zasady: w lidze będą startowali najlepsi zawodnicy i mi to bardzo odpowiada.
Gdy Karol Ząbik oraz Adrian Miedzinski byli młodzieżowcami, to właśnie synowi obecnego szkoleniowca z Torunia wróżono większą karierę. Tymczasem z różnych powodów życie potoczyło się inaczej. - To wina złego podejścia, stawiania sobie zbyt wysokich celów. To działo się zawsze bardzo podobnie, coś sobie zakładałem, nie udawało się z różnych przyczyn i zaczynały się wielki nerwy, rozpacza, czasami załamanie. Efektem były upadki i kolejne kontuzje. To było jak zamknięte koło, z którego nie było wyjścia. Teraz jest inaczej, nie zamierzam niczego planować, żużel znowu ma stać się dla mnie przede wszystkim przyjemnością i dobrą zabawą. Myślę, że wtedy wyniku także nadejdą.
W walce o powrót do żużla Ząbikowi towarzyszyła biografia kolarza, Lance'a Armstronga... - To prawda, towarzyszy mi od kilku lat. Armstrong to dla mnie wyjątkowa postać. Nie wierzę, że się kiedyś używał środków dopingujących, zresztą nie ma to dla mnie większego znaczenia. Podziwiam go przede wszystkim za walkę z rakiem, zwycięstwo nad chorobą i powrót do wielkiego sportu. Armstrong pokazał, że wszystko jest możliwe, jeśli człowiek ma dość silnej woli, ochoty do pracy i trochę szczęścia.