- Podziękowań nie było. Jeśli ktoś dziękował, to ja. Gdy już wiedziałem, że muszę rozstać się z Falubazem, podziękowałem klubowi za wspólne pięć lat i życzyłem nowej drużynie powodzenia w przyszłorocznym sezonie - mówi Lindgren.
Lindgren mówi, że z Robertem Dowhnanem spotkał się jeden raz, podczas zawodów Zlatej Prilby, jednak rozmowy były utrudnione, bo Dowhan nie zna języka angielskiego. - Czytałem w mediach nieprawdziwe opinie, które prezes wygłaszał na mój temat. Mówił m.in. o tym, że nie odbieram telefonów i nie odpowiadam na wiadomości. Oczywiście nie zgadzam się z tym, bo to nieprawda. Sytuacja wyglądała inaczej, chcę, żeby kibice o tym wiedzieli. Mogę potwierdzić tylko to, że nie odebrałem jednego telefonu, bo akurat nie mogłem. Z Robertem Dowhanem spotkałem się raz, w końcówce sezonu w Pardubicach, przy okazji turnieju o Zlatą Prilbę. Ale prezes był tam sam, nie było tłumacza, dlatego rozmowy były ograniczone. Nie przyjechał nikt z klubu, kto znałby język angielski. Później nawiązywaliśmy krótkie kontakty telefoniczne.
Szwed myślał nawet o kupnie mieszkania w Zielonej Górze i zbudowaniu tam swojej bazy. - Jeszcze raz podkreślę, nie unikałem kontaktów z klubem i nie uchylałem się od podpisania nowego kontraktu. Nie planowałem odejścia z Zielonej Góry, chciałem zostać, wiązałem przyszłość z Falubazem i miastem. Chciałem się tu zadomowić, mieć swój kąt, myślałem o kupnie mieszkania, żeby zbudować w Zielonej Górze swoją bazę. Szkoda, że klub widział moją przyszłość inaczej. Klub chciał, żebym przysłał swoją ofertę, a ja dodatkowo pytałem o koncepcję drużyny i jakie Falubaz ma plany wobec mnie. To było ważne, bo nie wszystko kręci się wokół pieniędzy. Nie dostałem jednak odpowiedzi, a w zamian otrzymałem jedynie bardzo nieatrakcyjną ofertę. Ta oferta była dla mnie jasnym sygnałem, że klub już mnie nie chce. Szkoda, że w ten sposób to zrobiono. Wolałbym, żeby ktoś wprost powiedział mi, że nie pasuję do koncepcji drużyny i mogę szukać pracy gdzie indziej. Tak się niestety nie stało - mówi.
Mimo odejścia w dziwnej atmosferze, Lindgren będzie wspaniale wspominał starty w Falubazie, dla zielonogórskiej publiczności. - Spędziłem tu pięć fantastycznych lat, razem z drużyną rozpocząłem walkę od niskiego pułapu, czyli od jazdy w pierwszej lidze. Później szliśmy coraz wyżej. Awansowaliśmy do ekstraligi, na początku mieliśmy małe problemy, ale w kolejnych sezonach nadeszły duże sukcesy. To będą dla mnie niezapomniane lata. Warto było przyjść do Falubazu, by to wszystko przeżyć. Bardzo cenię i lubię zielonogórskich kibiców, często widziałem w nich wsparcie. Mam nadzieję, że fani też będą dobrze mnie wspominać i nie znienawidzą mnie za to, że teraz będę ścigał się w ekipie rywali zielonogórskiej drużyny.