Protasiewicz podpisał umowę z Falubazem do 2015 roku. Prezes Dowhan był jego gwarantem wypełnienia kontraktu. Dodatkowo "Pepe" przeprowadził się z Niw do Zielonej Góry. - Wspólnie z kolegami przycisnęliśmy go nieco do ściany. Obawialiśmy się przyszłości, bo jedną nogą jesteśmy od pewnego czasu w sezonie. Bardzo go prosiliśmy, żeby został i jeśli zechce, wrócił do tematu po zakończeniu rozgrywek. Mieliśmy oczywiście niepodważalne argumenty. Wierzę, że wypełnię mój kontrakt w Zielonej Górze (do 2015 r. - dop. red.), bo z takim zamiarem się przygotowuję. Przewróciłem do góry nogami swoje życie prywatne. To też były argumenty i mam nadzieję, że dołożyłem niemałą cegiełkę do tego, by prezes jednak został - mówi.
"Pepe" od początkowych jazd na torze używa jedynie nowych tłumików. Jak je ocenia? - Od początku przygotowań korzystam tylko z nowych. Nie mam zbytnio porównania. Musiałbym znów pojeździć na starych, żeby ocenić. To jedna sprawa. Druga, musimy wszystko sprawdzić w różnych warunkach. W Krsko miałem niezły, szeroki tor. Nie musiałem nagle przymykać gazu czy mocniej wykontrować. Zobaczymy, jak to wszystko zadziała, kiedy tor będzie przyczepny, dziurawy, o innej geometrii, a przy tym znacznie wzrośnie temperatura powietrza. Do końca jeszcze tego wszystkiego nie czuję i nie chcę kibiców wprowadzać w błąd.
Różnica w wydawanym dźwięku jest zauważalna dla wychowanka zielonogórskiego klubu. - Faktycznie wszystko pracuje z innym odgłosem, ale mam zbyt mało doświadczenia, żeby ocenić jak odbierze to ucho kibica. Jak będzie, kiedy wyjedziemy w czwórkę i zaczniemy się ścigać. Na pewno większe wrażenie sprawiały te bardziej warczące tłumiki. Na ile się to zmieni? Zobaczymy - kończy Protasiewicz.