- Początkowo ten tor był bardzo zdradliwy. Była plastelina przy krawężniku i bardzo przyczepnie pod bandą. Zleciłem prace torowe, mające na celu jednakowe ubicie toru. Po trzecim biegu torunianie mieli zastrzeżenia odnośnie pierwszego łuku i pierwszego pola startowego. Kiedy wszystkie te zabiegi zostały wykonane przez leszczynian dopiero zdecydowałem o wznowieniu zawodów. Po godzinie 18 leszczynianie mało co robili z torem i było zagrożenie walkowera dla drużyny z Torunia, jednak udało się tą nawierzchnię doprowadzić do używalności - powiedział Demski.