Gloria Victis - Chwała zwyciężonym
Cudu nie było, a Motoarena nie oszalała z radości. Po wojnie w Lesznie przyszedł czas na rewanż, który poprzedziły kolejne bitwy. Do gry włączyli się włodarze polskiego speedwaya, zamykając stadion Unii na miesiąc. Tuż przed najważniejszym spotkaniem sezonu. Byki nie dały się chwycić za rogi i wjechały do finału. Nie bez problemów, bowiem torunianie walczyli. Przegrali z honorem, na tarczy.
Być może nastroje w toruńskim obozie byłyby lepsze, gdyby nie powrót na dobrą ścieżkę Janusza Kołodzieja. To jego punkty okazały się kluczowe. Wcześniej zawodził, ale w dwóch spotkaniach półfinałowych przynajmniej w części przypominał ubiegłorocznego fruwającego Janka. I jeszcze ta niespodzianka w postaci Tobiasza Musielaka. Chłopak robi błyskawiczne postępy. Może ten przykład (są jeszcze m.in. Patryk Malitowski, Artur Czaja, Kamil Adamczewski) przemówi do oponentów zapisu o dwójce polskich juniorów. Roman Jankowski umiejętnie wykorzystywał rezerwy taktyczne i goście po prostu zrobili to, co do nich należało. Sprawa awansu rozstrzygnęła się już w Lesznie.
Głównym bohaterem pojedynku w Toruniu był jednak zawodnik gospodarzy. Szybki, nieustępliwy, z wielką wolą walki. Adrian Miedziński, bo o nim mowa, tydzień po złamaniu obojczyka w świetnym stylu wrócił na tor. O takich sytuacjach powinno się pisać i mówić. Powracającym Miedziaku, młodym Musielaku… Czyli o sporcie w rzeczy samej. Nie o tym, czy Kryjom przeprosił, czy kłamał. Mleko się już rozlało. W dwumeczu lepsi są leszczynianie, za którymi przemawia po prostu większa liczba punktów. A sport nie zawsze bywa sprawiedliwy, tak jak sprawiedliwy nie jest system play-off. Reguły są jednak znane jeszcze przed rozpoczęciem gry, a kontuzje muszą być wkalkulowane w ten sport. Osłabieni byli jedni i drudzy, ale torunianom zabrakło chyba większej determinacji na Smoczyku. Stadionie z zamkniętą bramą na finał, którego być może nie będzie. Szykuje nam się sezon walkowerów? Jeśli tak, to będziemy świadkami szczytu szczytów. Mount Everest śmieszności i braku profesjonalizmu.
Kontuzja widmo
Regulaminy mamy takie, a nie inne. Chętnie korzystają z tego nasi sprawiedliwi i obiektywni działacze. Przy okazji półfinałów w Speedway Ekstralidze powrócił temat kopania na torze dołków pod rywalami. Teraz jednak o innym handicapie szkoleniowców. Zastępstwo zawodnika w założeniu miało rekompensować stratę kontuzjowanych zawodników, a tym samym wyrównać szanse. Miało być sprawiedliwiej. Ale czy tak jest? To kolejna możliwość do kombinowania, naciągania regulaminu dla własnych korzyści. Działaczom włącza się typowa ludzka przywara. Nie oszukiwania, a dryfowania na granicy przepisów. Główny winowajca to regulamin, który pozwala na nagłe zapaście zdrowotne m.in. Krzysztofa Jabłońskiego. Zawodnik Startu jeszcze w sobotę zdobył siedemnaście punktów w lidze włoskiej, a już następnego dnia był niezdolny do jazdy w spotkaniu z GTŻ-em Grudziądz. Tropikalne przypadłości spotykały nawet byłego prezydenta RP, dlaczego więc Jabłoński nie mógł stać się ofiarą włoskiego wirusa? I cóż z tego, że kilka dni wcześniej został odsunięty od składu, a działacze zastanawiali się na kogo postawić: Simon Gustafsson czy Martin Smoliński?
Podobne praktyki stosuje się nie tylko w pierwszej stolicy Polski. Żeby oddać sprawiedliwość, w Grudziądzu również zdarzały się z medycznego punktu widzenia przypadki beznadziejne. Przykład – Rafał Kowalski, który ani razu nie wystartował w plastronie GTŻ-u, a stosowano za niego ZZ. Regulamin nie został złamany. Ani wtedy, ani w niedzielnym spotkaniu. A fair play? Obawiam się, że już tylko nieliczni pamiętają znaczenie tego słowa.
Jeszcze tylko słówko o pozostałych spotkaniach ligowych. Pogoda nie oszczędza zawodników Falubazu i Stali, przedłużając nam półfinałowe emocje. W środę będzie gorąco. Zarówno w parkingu, jak i na torze. W tym dwumeczu jeszcze wszystko jest możliwe, w odróżnieniu od I ligi. Bydgoszcz powraca do elity, z lekkością, w okrojonym składzie. Gdańsk, mimo problemów z mocno osłabioną Polonią, tylko o jeden krok od awansu. Ekipa Chomskiego ostatni mecz pojedzie w Grudziądzu, ale inicjatywę muszą przejąć jeźdźcy z Gniezna. Zwycięstwo w niezdobytej bydgoskiej twierdzy jest mało realne, choć gdańszczanie zachowują czujność. Blisko rozstrzygnięć również w II lidze. Piła i Lublin w I lidze, a Ostrów i Poznań w barażach – to najbardziej prawdopodobny wariant.
Brytyjski chill out
Właśnie oglądam brytyjską Elite League. Nazwiska zawodników, startujących w półfinałach ligi angielskiej, nie rzucają na kolana. Mimo to emocji nie brakuje. Na całe szczęście tych na torze. Choć i tu pojawia się syndrom hegemona rundy zasadniczej. Poole Pirates wygrywało wszystko, ale przyszły półfinały, a z nimi kontuzje. Poziom zawodów niższy niż u nas, ale po kolejnej gorącej niedzieli, jest czas na relaks i normalność. Szkoda tylko, że bez udziału biało-czerwonych.