- Od początku sezonu mieliśmy jasno określony cel i ani przez moment nie zwątpiliśmy, że uda nam się go zrealizować. Nawet na początku sezonu, gdy nie wszystko układało się po naszej myśli. A dzisiejszy mecz? Przy tak wspaniałych kibicach i wypełnionym do ostatniego miejsca stadionie nie mogliśmy przegrać. Nie było to łatwe spotkanie, bo Lublin też jechał o awans. Na szczęście, byliśmy wyraźnie lepsi i teraz mogę już oficjalnie zameldować wykonanie zadania. Przy okazji pokazaliśmy też kawał dobrego żużla - mówi trener Lech Kędziora, który po ostatnim wyścigu najpierw odjechał rundę honorową na ...rowerze, potem pofrunął w górę, podrzucany przez swoich zawodników, a na końcu cały oblany szampanem.
- Zimą, przy 17 stopniach mrozu, podczas oficjalnej prezentacji zespołu jasno określiliśmy nasz cel, czyli awans. Wzięliśmy wtedy na siebie wielką odpowiedzialność, której ciężar mocno odczuwaliśmy. Dlatego teraz jestem ogromnie szczęśliwy, że to co obiecaliśmy kibicom udało się zrealizować. W ostatnich tygodniach starałem się unikać tematu ekstraligi. I niech tak na razie jeszcze zostanie. Dzisiaj jest nasz wielki dzień. Dzień wielkiej radości i wspólnej zabawy. Od wtorku trzeba jednak będzie zacząć myśleć o przyszłym sezonie - mówi prezes prezes Arkadiusz Rusiecki, którego marynarka spłonęła zaraz po ostatnim wyścigu.