Jak decyzje o powtórce przyjał trener Tauronu Azotow Tarnów, Marek Cieślak - Decyzja o rozegraniu spotkania jest jedyną słuszną w tej chwili. Innej po prostu być nie mogło. Dla mnie to wszystko jest szokiem.
Wielkie pretensje szkoleniowiec tarnowskiego zespołu ma nie jak mogłoby sie wydawać do samego arbitra spotkania lecz do toruńskiego klubu, który według trenera Cieslaka robił wszystko by ten mecz nie mógł sie odbyć - Ja tam do arbitra żalu nie mam. Sędzia to przecież też człowiek i ma prawo się pomylić. Nie poradził sobie z tą sytuacją i się pomylił. Był pod wielką presją, stali nad nim ludzie z Torunia i liczyli minuty do godziny 17. Prawda jest taka, że my chcieliśmy jechać, ale Unibax - nie. Kiedy tylko dowiedzieli się, że jeśli Grega Hancocka nie będzie o 17 w parkingu, to będzie walkower, nie zrobili nic, by jednak pojechać. A kibice torunian czekali na trybunach na mecz. Bardzo ich szkoda, bo czekali na świetne spotkanie. Regulamin mówi, że zawodnik może się spóźnić, ale później jechać w zawodach. Tak było w przypadku Grega. Hancock mówił mi, że dzwonili do niego ludzie z Torunia i dokładnie pilotowali, gdzie się znajduje i ile ma czasu na dotarcie na stadion. Nie chcę mówić o nazwiskach, ale były to osoby z tego miasta! Jestem zdumiony. Potem nasz zawodnik stanął w "korku" i musiał biec na Motoarenę. Nikt w żaden sposób mu nie ułatwił dotarcia do parkingu na czas. Kiedy sędzia ogłosił walkower, potem zawodnicy Unibaksu przed kamerami mówili: "Jaka to szkoda, że meczu nie ma". Mówili, że chcieli jechać. A przecież mecz mógł się odbyć.Wystarczy, że Unibax podpisałby specjalne oświadczenie, że zgadza się na rozegranie tego spotkania. Skoro chcieli jechać, mogli je podpisać. My wyszliśmy z takim wnioskiem. Zabrakło dobrej woli. Gdyby prezes drużyny z Torunia, Wojciech Stępniewski, je podpisał - komplet ludzi oglądałby fantastyczne widowisko. No, ale nie podpisał i meczu nie było. w tym sporcie nic już mnie nie zdziwi. Nie ma jednomyślności. Każdy tą kołderkę w swoją stronę ciągnie i potem tak jest. Lepiej nie będzie. Tu potrzeba ludzi, którzy będą potrafili to wszystko zrozumieć. To nie pierwszy przykład, kiedy brakuje porozumienia z obu stron. Ale ja, mały szary człowieczek, nic na to nie poradzę - mówi trener Tauronu Azotów Tarnów, Marek Cieślak.