Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Polecamy
Podsumowanie sezonu 2012 w wykonaniu GTŻ-u Grudziądz
 12.12.2012 0:00
Tegoroczny sezon zakończył się już jakiś czas temu. Grudziądzkie Towarzystwo Żużlowe zajęło w rozgrywkach I ligi najlepsze jak do tej pory w historii klubu drugie miejsce i było o krok od realizacji przedsezonowego planu, którym był awans do Ekstraligi. Jak zatem spisywali się "żółto-niebiescy" w tym roku? Zapraszamy na obszerne podsumowanie sezonu 2012.

W składzie ekipy z Kujawsko-Pomorskiego doszło do sporych roszad w porównaniu do 2011 roku. GTŻ stracił przede wszystkim dwóch liderów. Mowa oczywiście o Krzysztofie Buczkowskim, który po dwóch udanych sportowo latach przeniósł się ponownie do sąsiadów zza miedzy, Polonii Bydgoszcz. Swoich sił w Enea Ekstralidze postanowił także po raz kolejny spróbować Tomasz Chrzanowski. Swoją przygodę z grudziądzkim klubem zakończyli też jeżdżący przy Hallera od kilku lat Oliver Allen czy Kamil Brzozowski. Ze względu na słabe występy zatrudnienia w miejscowym zespole nie znaleźli również Daniel King, Andriej Kudriashov i Mateusz Lampkowski. Z kolei z wypożyczeń do swoich poprzednich klubów powrócili Patrick Hougaard, Patryk Dolny oraz Mikołaj Drożdżowski. Na dalsze reprezentowanie GTŻ-u zdecydowali się za to Davey Watt i David Ruud, zaś ważne kontrakty mieli wciąż wychowankowie Karol Szychowski oraz Mateusz Rujner. Jasne stało się zatem, iż skład drużyny dowodzonej przez trenera Roberta Kempińskiego musiał zostać kompletnie przebudowany.

Już przed rozpoczęciem sezonu AD 2012 głośno w Grudziądzu mówiło się o tym, iż GTŻ zamierza powalczyć, w rocznicę 10-lecia istnienia klubu, o awans do najwyżjszej klasy rozgrywkowej. Potrzebne były jednak do tego solidne wzmocnienia. I tak w rzeczywistości się stało. Na rywalizację w lidze w żółto-niebieskich barwach zdecydował się doskonale znany ze swojej waleczności Norbert Kościuch. Jasne było już zatem, kto będzie podstawowym krajowym seniorem ekipy znad Wisły. Kolejny kontrakt podpisał zawodnik, który kilka poprzednich lat miał kompletnie nieudanych i zamierzał odbudować swoją formę właśnie w Grudziądzu. Chodzi oczywiście o Hansa Andersena, na którego bardzo liczono w kontekście walki o awans. Do zespołu dołączył również zadziorny Andriej Karpov, który do tej pory z reguły spisywał się dobrze na torze przy ul. Hallera. Podobne występy na trudnym technicznie miejscowym "owalu" notował Peter Ljung, który również dołączył do formacji seniorskiej. Ostatnim seniorem zakontraktowanym w Grudziądzu został dobrze znany miejscowym kibicom Paweł Staszek. Szkoleniowiec GTŻ-u postanowił również wzmocnić siłę rażenia swojego zespołu poprzez wypożyczenie ze Stali Gorzów Wlkp. juniora Łukasza Cyrana. Krótko później do nowego młodzieżowca dołączył także Adrian Osmólski. W trakcie sezonu w drużynie jako gość miał okazję także wystąpić Karol Jóźwik, a pod koniec rozgrywek wypożyczony został Łukasz Przedpełski.

Skład grudziądzan "na papierze" wydawał się być bardzo silny, dlatego też wielu kibiców, jak i działacze klubu coraz odważniej mówili o sporych szansach na wygraną zaplecza Enea Ekstraligi i awans do najsilniejszej ligi świata. Jednak jak się później okazało, wcale nie było to takie łatwe, gdyż bardzo mocne składy zbudowały również zespoły Lechmy Startu Gniezno oraz Lubelskiego Węgla KMŻ. Nieco mniej okazałe zestawienia posiadały ekipy Lokomotivu Daugavpils, Orła Łódź i ŻKS Ostrovii Ostrów Wlkp.

Na inaugurację rozgrywek GTŻ miał zmierzyć się 9 kwietnia z drużyną z odległego Lublina. Do spotkania jednak nie doszło ze względu na zły stan toru po ciągłych opadach deszczu. Niespodziewanie zacięty mecz stoczyło natomiast Gniezno, które dopiero w ostatnich biegach uporało się z Orłem Łódź. Podobnie sytuacja miała się w Ostrowie Wlkp., gdzie dopiero piętnasty wyścig zdecydował o wygranej gospodarzy nad Lokomotivem Daugavpils. Te wydarzenia mogłby zapowiadać, iż I liga w 2012 roku będzie niezwykle zacięta.

Grudziądzanie sezon rozpoczęli na własnym torze w pojedynku z Ostrovią, która skazywana przed rozpoczęciem rozgrywek na pożarcie, zaskakująco wygrała swój pierwszy pojedynek na inaugurację. Miejscowi podeszli do tego meczu niezwykle skoncentrowani, nie lekceważąc rywala. Już po meczu okazało się jednak, że nie taki diabeł straszy, jak go malują. GTŻ rozgromił przyjezdnych 61:29 i udowodnił, że zamierza walczyć o najcenniejsze trofea. Zespół doskonale wszedł w sezon, udowadniając tym samym, iż bardzo poważnie myśli o realizacji przedsezonowego celu. Jednocześnie dość niespodziewanie wysokiej porażki na Łotwie odniosła ekipa Lechmy Startu Gniezno, zaś swoją niemałą siłę rażenia zaprezentowali żużlowcy z Łodzi, którzy również w łatwy sposób uporali się z Lubelskim Węglem KMŻ.

 

GTŻ Grudziądz bardzo udanie rozpoczął sezon


Kolejny mecz GTŻ rozegrał dopiero trzy tygodnie później, gdyż zaplanowany na 22 kwietnia mecz z Lokomotivem Daugavpils na Łotwie został przełożony na termin czerwcowy. Natomiast główny pretendent do awansu, Start Gniezno, zanotował kolejny bardzo trudny pojedynek, pokonując w końcowej fazie meczu ekipę z Lublina. Po sromotnej porażce w Grudziądzu z kolan podniósł się Ostrów, który wysoko wygrał z Łodzią.

Kibice speedway'a w Grudziądzu nie musieli długo czekać na pierwszy szlagierowy pojedynek w sezonie 2012. Na początku maja doszło bowiem do "starcia gigantów" w szeregach I ligi. Niesamowitej dawki adrenaliny dostarczył mecz Gniezna z Grudziądzem. Spotkanie to stało na niezwykle wysokim poziomie, a obie drużyny zmieniały się na prowadzeniu przez cały czas trwania tej emocjonującej rywalizacji. GTŻ miał bardzo duże szanse na wygranie meczu w Gnieźnie, gdyż przed ostatnim wyścigiem prowadził dwoma punktami. O wszystkim zdecydował jednak bieg piętnasty, w którym na podwójne prowadzenie wyszli gospodarze, co dałoby im zwycięstwo. Wtedy jednak za szaleńcze ataki wziął się Hans Andersen, który zdołał przedzielić parę Startu. Z kolei jadący na ostatniej pozycji Andriej Karpov nie wykorzystał szansy na minięcie rywala, wobec czego hitowe spotkanie zakończyło się remisem. Można powiedzieć, że remisem, który był sprawiedliwy dla obu zespołów i dokonale oddawał to, co działo się na torze w Gnieźnie tego majowego popołudnia. Spotkanie dwóch najsilniejszych drużyn odzwierciedliło, kto wyrastał na fawortytów do awansu w szeregi ekstraligowe.

 

Czy jeźdźcy GTŻ-u byli zadowoleni po remisie w Gnieźnie?


Po niesamowitej batalii w Wielkopolsce na grudziądzan czekał pojedynek na włanym torze z Orłem Łódź. W dodatku było to spotkanie, które po raz pierwszy w historii żużla w grodzie nad Wisłą rozgrywane było przy sztucznym oświetleniu. Jak się później okazało, był to kolejny dramatyczny mecz GTŻ-u. Od początku meczu gospodarze byli w sporych opałach, bowiem żużlowcy z Łodzi postawili niezwykle duży opór, prowadząc przez większą część spotkania. Ostatecznie jednak po raz kolejny szczęście stanęło po stronie zawodników Roberta Kempińskiego, którzy zdołali zwyciężyć w ostatnim biegu, wygrywając także cały mecz dwoma punktami. Rywalizacja z Orłem pokazała, iż nie wszystko gra jak w zegarku. W grudziądzkiej drużynie na liderów wyrosło dwóch zawodników - Davey Watt oraz Peter Ljung. Dodać jednak należy, iż pierwszy z nich punktował równo w każdym meczu, zaś Szwed słabsze występy na wyjazdach przeplatał z doskonałą jazdą po miejscowym "owalu". Swoje cenne punkty dokładali także Norbert Kościuch i Andriej Karpov, lecz poza meczem w Gnieźnie z ustabilizowaniem swojej formy wyraźne problemy miał Hans Andersen. Początek sezonu był również trudny dla grudziądzkich juniorów, którzy nie spisywali się tak, jak tego od nich oczekiwano.

Prawdziwe problemy dopadły GTŻ w rewanżowym meczu z Łodzią. Żużlowcy "żółto-niebieskich" od samego początku spotkania mieli kłopoty z dopasowaniem się do twardego i suchego toru, a w dodatku trzej zawodnicy doznali urazów. Kapitan zespołu Davey Watt oraz Andriej Karpov zakończyli "wycieczkę" do Łodzi w tamtejszym szpitalu. Zdolny do jazdy nie był także Peter Ljung, który doznał urazu kolana. Zdziesiątkowany przez kontuzje grudziądzki zespół został wręcz rozgromiony przez rywali. Z planów wywiezienia z centralnego miasta Polski trzech dużych punktów nie pozostało nic, oprócz zmartwień trenera i działaczy o dalsze losy w I lidze. Nie dość, że zawodnicy doznali urazów, to na domiar złego dalecy od formy byli Hans Andersen oraz juniorzy: Łukasz Cyran i Adrian Osmólski.

 

Kilku zawodników z Grudziądza okupiło mecz w Łodzi urazami


Następnym spotkaniem był kolejny hit, w którym ekipa z Kujawsko-Pomorskiego podejmowała wychodzący z dołka Start Gniezno. Na szczęście urazy z poprzedniego meczu w Łodzi nie okazały się bardzo poważne, a miejscowi żużlowcy mieli dwa tygodnie na to, aby dojść do pełni sił. Szlagier I ligi zawodnicy gości rozpoczęli "z wysokiego C". Gospodarze w dalszej części spotkania zdołali odrobić straty i nawet wyjść na prowadzenie, lecz później ... zrobiło się niezwykle "gorąco". Wszystko to za sprawą decyzji sędziego Ryszarda Bryły, z którymi nie zgadzało się kierownictwo oraz kibice z Grudziądza. Zdenerwowanie, które zakradło się w szeregi GTŻ-u, było głównym powodem bolesnej porażki odniesionej z bezpośrdenim rywalem do awansu. O meczu przy Hallera zrobiło się bardzo głośno w całej Polsce, przede wszystkim ze względu na spore kontrowersje, które wzbudziły decyzje arbitra. Posypały się kary oraz wnioski do sądów. Od tego momentu Start Gniezno zaczęło wyprzedzać w tabeli I ligi grudziądzki klub na kilka punktów, a wiadomo było, że tą stratę będzie bardzo ciężko odrobić. Przede wszystkim dlatego, iż po słabym początku sezonu, gnieźnianie wrócili do optymalnej dyspozycji oraz zaczęli jechać na wysokim poziomie.

 

Mecz Grudziądza z Gnieznem na pewno pozostanie długo w pamięci kibiców...


Zawodnicy, którzy reprezentowali GTŻ odcięli się myślami od pamiętnego spotkania przeciwko Gnieznu i skupili się na przygotowaniach do meczu z Lokomotivem na wyjeździe. Niestety widać było, że z grudziądzan gdzieś "uszło powietrze". Łotysze od pierwszych biegów nadawali ton rywalizacji. Kompletnie w tym spotkaniu nie radził sobie Andriej Karpov. Jednak gości tego spotkania stać było jeszcze na ostatni zryw. Gdyby odrabianie strat rozpoczęli nieco wcześniej, stać byłoby ich na wygranie z Lokomotivem. Niestety do dwóch poprzednich porażek doszła trzecia odniesiona z zagranicznym zespołem.

Zła passa nadal trwała. Dwa tygodnie później podopieczni Roberta Kempińskiego udali się do Lublina na przekładany dwukrotnie mecz inauguracyjny. Już początek rywalizacji z Lubelskim Węglem uświadomił wszystkim, że będzie to niezwykle trudna batalia. Zawodnicy nie radzili sobie z przyczepnym torem i lepiej dysponowanymi rywalami. W dodatku spotkanie to zostanie zapamiętane jako "protest match", bowiem grudziądzanie dwukrotnie mili zastrzeżenia co do sprzętu gospodarzy. Najpierw rację gościom przyznał arbiter Jerzy Najwer uznając protest dotyczący nieregulaminowego deflektora Dawida Stachyry. Jednak drugi wniosek po sprawdzeniu prawidłowości silnika i gaźnika Daniela Jeleniewskiego został odrzucony. Tym samym punkty zawodnika z Lublina nie zostały anulowane, a grudziądzanie doznali już czwartej porażki z rzędu. Sytuacja była bardzo zła, bowiem oddalała się wizja nie tylko awansu do Ekstraligi, ale także do fazy Play-Off. Po fatalnych występach Hansa Andersena i bardzo słabej jeździe juniorów, GTŻ zajął ostatnią pozycję w tabeli I ligi.

O jakichkolwiek szansach na próbę realizacji przedsezonowego celu miało zadecydować spotkanie z Lokomotivem. Grudziądzanie mogli jednak szybko awansować o kilka pozycji w tabeli, lecz do tego potrzebne były zwycięstwa drużyny. Dlatego też do meczu przeciwko Łotyszom podchodzono w Grudziądzu niezwykle poważnie. Pierwszą z decyzji było odsunięcie od składu Hansa Andersena, którego miejsce po trzech latach przerwy na torze przy Hallera zajął Paweł Staszek. Ku uciesze kibiców "czarnego sportu" GTŻ dość łatwo poradził sobie z "Lokomotywą", zgarniając także punkt bonusowy. Nie wszystko więc było jeszcze stracone. Było o co walczyć, bowiem dobra postawa w decydujących meczach fazy zasadniczej mogła zaowocować awansem do fazy Play-Off i walką o awans.

 

Mecz z Lokomotivem Daugavpils okazał się przełomowy


W kolejnym spotkaniu GTŻ zmierzył się na wyjeździe z Ostrowem. Warto też dodać, iż po raz pierwszy w sezonie okazję do startu w zespole znad Wisły miał David Ruud. Jak się później okazało ruch ten był przysłowiowym "strzałem w dziesiątkę". Szwed był najskuteczniejszym zawodnikiem w zespole Roberta Kempińskiego, a dobra jazda jego pozostałych kolegów dała wysoką wygraną na obcym terenie. Wydawało się więc, iż grudziądzanie notują zwyżkę formy i wciąż liczą się w walce z pozostałymi drużynami na zapleczu Enea Ekstraligi.

Niezwykle istonym dla "żółto-niebieskich", w odniesieniu do awansu do najlepszej czwórki zespołów, był mecz na własnym torze z Lubelskim Węglem KMŻ. Grudziądzanie zamierzali nie tylko zwyciężyć, ale zdobyć również punkt bonusowy, aby walkę w Play-Off rozpocząć z lepszym dorobkiem punktowym. Początkwo wszystko szło po myśli gospodarzy, którzy wypracowali sobie przewagę aż szesnastu punktów. O losach bonusa zdecydował jednak wyścig trzynasty przegrany 0:5 oraz czternasty, w którym miejscowi ulegli podwójnie. Jasne stało się zatem, że plan grudziądzan został wykonany tylko w minimum. Cieszyć jednak należało się ze zwycięstwa, które pozwoliło GTŻ-owi na udział w rundzie finałowej.

Przed pierwszym meczem w fazie Play-Off w Grudziądzu został rozegrany jeden z półfinałów Mistrzostw Polski Par Klubowych. Ku radości grudziądzkich kibiców, zwyciężyła w nim dwójka miejscowych żużlowców - Norbert Kościuch i Paweł Staszek, gwarantując sobie udział w finale dającym szansę na wywalczenie medalu.

Na początku sierpnia rozpoczęło się to, na co czekali działacze i kibice GTŻ-u, a więc runda finałowa. Pierwszym rywalem klubu obchodzącego swoje 10-lecie była ponownie ekipa z Lublina. Spotkanie to z całą pewnością zapadnie w pamięci kibiców z dwóch powodów. Pierwszym z nich była niespodziewanie łatwa wygrana nad "Koziołkami", dzięki której GTŻ awansował na drugie miejsce w tabeli I ligi, a drugim Hans Andersen. A konkretniej jego bardzo udany występ. Mecz przeciwko Lublinowi był tym, w którym Duńczyk przebudził się, notując do końca sezonu niemal same dobre rezultaty.

Kolejnym niezwykle ważnym dla żużlowców z grodu nad Wisłą spotkaniem była rywalizacja w Daugavpils. Jeśli GTŻ chciał zachować szanse na awans do Enea Ekstraligi z pierwszego miejsca, musiał po prostu to spotkanie wygrać. Niestety zawodnicy Roberta Kempińskiego nie weszli dobrze w mecz. W połowie spotkania przegrywali już ośmioma punktami, lecz później nastąpił niespodziewany zwrot akcji. Z wyścigu na wyścig goście spisywali się coraz lepiej, by w kilku ostatnich biegach zadać decydujący cios. Ostatecznie w szeregach drużyny z Grudziądza zapanowała niesamowita radość, bowiem cała ekipa zapracowała na sukces, którym było wywiezienie z trudnego terenu bardzo cennych punktów.

Kibiców w Gnieźnie i w Grudziądzu elektryzowała myśl na kolejny pojedynek ich ulubieńców. Pierwszy z dwóch meczów tych drużyn w fazie PO odbył się w Wielkopolsce. "Czerwono-czarni" mieli przed tym spotkaniem cztery punkty przewagi nad Grudziądzem w tabeli. Wygrana gości znacznie przybliżyłaby ich do walki o upragniony cel. Niemal cały zespół był niezwykle zmotywowany przed rywalizacją faworytów I ligi. Początek spotkania należał, zgodnie z przewidywaniami, do gospodarzy, którzy odskoczyli GTŻ-owi na kilka punktów. Później do ataku ruszyli zawodnicy z Kujawsko-Pomorskiego. Kilka biegowych wygranych spowodowało, iż licznie zebrana grupa fanów z Grudziądza cieszyła się niczym dzieci po wygranej nad liderem tabeli. Skazywany w tym meczu na porażkę zespół przyjezdnych kontynuował kapitalną passę, odnosząc już szóste zwycięstwo z rzędu!

 

Sensacyjna wygrana w Gnieźnie dodała GTŻ-owi skrzydeł


Następnym pojedynkiem był rewanż obu faworytów, tym razem przy Hallera. Szkoleniowcy obu ekip doskonale wiedzieli jaka jest stawka tego meczu, dlatego też szukali najlepszych rozwiązań dla swoich drużyn. W składzie Startu pojawił się nowy zawodnik, Ales Dryml. Czech zastąpił słabo spisującego się Magnusa Zetterstroema. Z kolei wśród grudziądzan zabrakło Andrieja Karpova, którego zmienił lider w spotkaniu w Ostrowie - David Ruud. Niezwykle zmotywowani do utrzymania pozycji lidera gnieźnianie zaczęli gromić gospodarzy już od początku meczu. Jednak po raz kolejny grudziądzanie zdołali się podnieść z kolan i systematycznie odrabiali straty. Ostatecznie po wielu emocjonujących biegach padł remis. Remis, który nie satysfakcjonował ekipy z Wielkopolski, a cieszył "żółto-niebieskich". Po tym meczu GTŻ miał już tylko jeden punkt straty w tabeli do Lechmy Startu Gniezno, więc robiło się coraz ciekawiej.

W Lesznie, tuż przed meczem z Lublinem, odbył się finał MPPK. W zawodach tych udział wzięli Norbert Kościuch, Paweł Staszek oraz Łukasz Cyran. Ku ogromnej uciesze grudziądzkich fanów, seniorzy GTŻ-u (Cyran nie wyjechał na tor dop. red.) zajmując trzecią lokatę zdołali wywalczyć brązowy medal Mistrzostw Polski Par Klubowych, co jest niewątpliwie ich ogromnym sukcesem. Mało kto stawiał na to, iż żużlowcy z Grudziądza mogą pomieszać szyki znacznie bardziej faworyzowanym ekipom.

Bardzo ciekawie zapowiadała się następna kolejka rundy finałowej. Grudziądz pojechał do Lublina, zaś Gniezno do Daugavpils. W grodzie nad Wisłą liczono na to, iż Start ulegnie na Łotwie, a żużlowcy Roberta Kempińskiego uporają się z "Koziołkami". Jednak wszyscy optymiści zostali szybko sprowadzeni na ziemię. Nie dość, że Lechma wygrała z "Lokomotywą", to grudziądzanie doznali sromotnej porażki na bardzo grząskim torze w pojedynku z Lubelskim Węglem. Jasne stało się zatem, że GTŻ może już walczyć tylko i wyłącznie o baraże z przedostatnią ekipą Enea Ekstraligi.

Ostatnie spotkania rundy finałowej przebiegły zgodnie z przypuszczeniami kibiców. Gniezno bez problemów uporało się z Lublinem i mogło świętować awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Z kolei GTŻ podejmował u siebie Lokomotiv Daugavpils. W składzie grudziądzan zabrakło Davey'a Watta, który miał poważne problemy zdrowotne. Zamiast Australijczyka w zestawieniu pojawił się Paweł Staszek. Zwycięstwo nad Łotyszami spowodowało, iż dla klubu z Hallera nie był to jeszcze koniec sezonu. GTŻ zakończył rozgrywki finałowe na drugim miejscu, które uprawniało do udziału w barażach o Enea Ekstraligę.

Już siedem dni później doszło do pierwszego pojedynku barażowego z Betardem Spartą Wrocław w grodzie nad Wisłą. Grudziądzanie jeszcze przed samym meczem byli w dość trudnej sytuacji, bowiem w barażach obowiązywał regulamin ekstraligowy. W związku z tym w składzie GTŻ-u musiało znaleźć się dwóch krajowych seniorów i tylko jeden zawodnik występujący w cyklu Grand Prix. Dlatego też trener Kempiński musiał wstawić do składu Pawła Staszka i zrezygnować z usług doskonale radzącego sobie na grudziądzkim "owalu" Petera Ljunga. Pomimo trudności spowodowanych regulaminem, gospodarze tej batalii pokazali się z bardzo dobrej strony. Pokonali oni 51:39 faworyzowany zespół z Wrocławia, otwierając sobie furtkę do awansu. Teraz pozostało tylko obronić solidną zaliczkę wypracowaną w pierwszym spotkaniu.

 

W pierwszej batalii o Enea Ekstraligę Grudziądz pokonał Wrocław


Dodatkowym pozytywnym wydarzeniem tydzień przed rewanżem było zdobycie przez Andrieja Karpova brązowego medalu Indywidualnych Mistrzostw Europy. Ukraińcowi w czterech turniejach zabrakło zaledwie sześciu punktów, aby stanąć na najwyższym stopniu podium. Pozwalało to jednak sądzić, iż wysoka forma Karpova pomoże w odniesieniu wielkiego sukcesu w postaci skutecznej walki w dwumeczu z Wrocławiem.

Tuż przed rewanżem z obozu GTŻ-u docierały niepokojące informacje. Stan zdrowia kapitana zespołu, Davey'a Watta, zaczął się pogarszać, co wyeliminowało go z występów do końca sezonu. Tak więc działacze oraz trener mieli twardy orzech do zgryzienia. Nie dość, że zostali osłabieni brakiem Australijczyka, to w dodatku musieli się uporać z niekorzystnym dla nich regulaminem. Poszedli do spotkania we Wrocławiu bardzo zmobilizowani i zdeterminowani do walki o awans. Jak się później okazało, to nie wystarczyło. Skuteczną jazdę był w stanie zaprezentować jedynie Hans Andersen. Reszta jego kolegów nie potrafiła się dopasować do toru Sparty. Ostatecznie GTŻ przegrał na Dolnym Śląsku 30:60 i pogrzebał swoje szanse na realizację przedsezonowego celu.

Trzeba przyznać, iż miniony sezon w wykonaniu żużlowców Grudziądzkiego Towarzystwa Żużlowego był niezwykle barwny. Mało kto spodziewał się, że I liga w 2012 roku będzie tak wyrównana, a o awans do Enea Ekstraligi będą bić się trzy zespoły niemal aż do końca rundy finałowej. Pomimo tego, iż założony cel nie został zrealizowany, przyznać trzeba, iż walka z I-ligowcami była w tym roku niezwykle udana. Wszak jest to najlepszy sezon w 10-letniej historii GTŻ-u. Nie dość, że podopieczni trenera Roberta Kempińskiego do ostatnich chwil "bili się" o awans do najlepszej ligi świata, to w dodatku GTŻ kończy ten rok z brązowym medalem MPPK. Oczywiście pozostaje niedosyt. Kto wie jak ułożyłaby się droga grudziądzkiego klubu, gdyby nie spore problemy w trakcie sezonu. Przed rozpoczęciem rozgrywek zbudowano zespół, który miał walczyć o najważniejszy dla tego klubu sukces. To, że się nie udało, niczego żużlowcom z Kujawsko-Pomorskiego nie ujmuje. Można rzecz jasna dopatrywać się słabej formy Hansa Andersena czy też juniorów Łukasza Cyrana i Adriana Osmólskiego w pierwszej części sezonu. Jednak patrząc na dwóch pierwszych zawodników przyznać trzeba, iż "odpalili" wtedy, gdy było to potrzebne. Wpływ na końcową pozycję w ligowej tabeli miał też z pewnością dołek formy, w który w pewnym momencie wpadł cały zespół. GTŻ stracił bardzo dużo punktów odnosząc cztery porażki z rzędu, czy też dwukrotnie remisując w potyczkach z Lechmą Start Gniezno. Pojawiły się również nieodłączne w tym sporcie kontuzje: pechowy mecz w Łodzi, w którym Grudziądz "pozbył się" trzech zawodników, kontuzja ścięgien Norberta Kościucha i w końcu poważne problemy zdrowotne Davey'a Watta w najważniejszym momencie sezonu 2012. Niestety, jest już po wszystkim. Ale wydaje się, że nie powinno się tego roku rozpatrywać w kategorii porażki, lecz sukcesu. Już od dawna przy Hallera nie było żużla na tak wysokim poziomie. W dodatku na obiekcie GTŻ-u po długich latach oczekiwań zamontowano sztuczne oświetlenie, które dodaje, już i tak świetnemu i widowiskowemu speedway'owi, dodatkowych wrażeń i niepowtarzalnego smaku. Osobiście życzyłbym sobie, jak i kibicom żużla w całej Polsce tylu wrażeń, ile dostarczyła w minionym sezonie ekipa Grudziądzkiego Towarzystwa Żużlowego. Zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych, gdyż właśnie dzięki temu ten sport jest taki piękny.

Dalej przed nami wielka niewiadoma. Okienko transferowe trwa od niemal dwóch tygodni, wiele się dzieje. Poza przedłużeniem kontraktu z Karpovem w Grudziądzu na razie cisza, lecz wiadomo czym jest to spowodowane. Już w najbliższy piątek miejscowi radni będą głosowali nad utworzeniem spółki akcyjnej. Jeśli plany te nie pójdą po myśli działaczy i kibiców, przyjdzie nam czekać na dalsze rozwiązania. Pamiętać jednak należy, iż trzeba do wszystkiego podchodzić optymistycznie, a grudziądzki klub nie raz już udowodnił, że jest w stanie wyjść z najgorszych opresji. Do zobaczenia w 2013 roku!

 

KOPIOWANIE ZABRONIONE!

Krzysztof Beszczyński (za: Inf. własna)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (0)
Nie ma komentarzy związanych z tym artykułem. Twoja opinia może być pierwsza.
© 2002-2024 Zuzelend.com