Przed sezonem działacze Falubazu gorączkowo szukali partnera, do juniorskiej pary, dla Patryka Dudka. Niegdyś była to sytuacja niespotykana. Wiecej było zdolnych młodzieżowców, niż miejsc w składzie dla nich przeznaczonych. W połowie lat 90-tych sytacja pogorszyła się pod tym względem. Pojawiały się, co prawda, nowe talenty, ale pojedynczo i raz na kilka lat. Był Rafał Kurmański, później Grzegorz Zengota, a w 2009 roku eksplodował talent Patryka Dudka. Trudno jednak mówić o wzorcowym szkoleniu przyszłych mistrzów w Grodzie Bahusa. Od kilku lat szkółkę żużlową prowadzi tam legenda drużyny Andrzej Huszcza, którego zdaniem szkolenie adeptów nie było do tej pory priorytetem klubu.
- Szkolenie zeszło trochę na drugi tor. Wiadomo, że liczą się medale, a tu nie ma takiego priorytetu. Ale szkolenie jest, jakoś się odbywa. Na pewno nie jest to tak, jak było kiedyś. W minionym roku szkółka była zawodowa, każdy ze swoim sprzętem. Jednego było stać, dziesięciu nie i z nich nikt nawet nie spróbował. Także troszeczkę nie jest to tak jak być powinno. Sprawa jest do poprawienia. Wiem już, że w nowym sezonie będzie można spróbować każdego, który będzie chciał, który będzie miał predyspozycje do tego, a nie będzie miał sprzętu do tego. Tak musi być. To nie jest piłka nożna czy ping pong, gdzie wystarczy piłka czy rakietka. Żeby "uzbroić" takiego młodego zawodnika w żużlu to są duże koszty. Mam nadzieję, że wszystko będzie w nadchodzącym sezonie układać się dobrze i nowi chętni będą mogli spróbować swoich sił - powiedział trener młodzieży w zielonogórskiej drużynie.
Pozostaje mieć nadzieję, że Falubaz znowu stanie sie kopalnią żużlowych talentów, dzięki czemu klub nie będzie musiał więcej szukać juniorskich wzmocnień w innych klubach. Po drugie wiadomo, że kibice wolą dopingować swoich wychowanków.