Zamieszanie związane z występami Ryana Sullivana w sezonie 2013 w barwach Unibaxu Toruń trwa w najlepsze. Gorącą atmosferę medialnej sensacji starają się gasić obydwie zainteresowane strony ? dziś bowiem stosowne oświadczenie wydał zarówno toruński klub, jak i sam zawodnik.
Podstawowe pytanie, jakie należałoby sobie zadać w całej tej, nie da się ukryć, dość dziwnej sytuacji brzmi: co miałoby być ewentualnym powodem niewystartowania Ryana Sullivana w barwach Unibaxu Toruń w sezonie 2013? Powodów jest kilka. Mówi się o zniechęceniu zawodnika do polskiego żużla, który zapewniał, co prawda, godziwe finanse, ale i nieraz budził irytację.
Dziennik Nowości informuje, że konflikt między Sullivanem i działaczami był już w trakcie poprzedniego sezonu, kiedy Unibax wycofał go za karę za słabsze występy na wyjazdach z dwóch ostatnich wyścigów ze słabszym Włókniarzem Częstochowa. Australijczyk stracił w ten sposób prawdopodobnie sześć punktów, a więc ok. 48 tys. zł. Zirytowany Sullivan miał nawet interweniować w tej sprawie u właściciela klubu, Romana Karkosika.
Krzysztof Cegielski w rozmowie z Przeglądem Sportowym stwierdził, że Sullivan ma dość bałaganu, jaki panuje w polskim żużlu po przejęciu organizacji rozgrywek przez spółkę, kierowaną obecnie przez Wojciecha Stępniewskiego, byłego szefa Unibaxu. Nie bez znaczenia może okazać się także kontrowersyjny pomysł, aby obowiązkowe ubezpieczenia dla zawodników żużlowcy opłacali z własnej kieszeni. - Można powiedzieć, że żużlowcy, w stosunku do obowiązkowego ubezpieczenia, podzielili się na trzy grupy: w pierwszej znaleźli się ci, którzy się na nie godzili, w drugiej tacy, którzy protestowali, a w trzeciej Ryan Sullivan. On był tym wszystkim wręcz zbulwersowany - ocenia Cegielski.