Kolejnym wychowankiem ze złotego okresu Polonii Piła jest Robert Miśkowiak. To własnie on, na początku dwudziestego pierwszego wieku, wchodził do zespołu i walczył o punkty z pozycji juniora. Dzisiaj jest zawodnikiem, który mógłby z powodzeniem ścigać się w ekstralidze, jednak konsekwentnie od kilku sezonów wybiera jazdę na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce.
Popularny Misiek swoją przygodę zaczynał na mini torze w Pawłowicach. Szybko został zauważony przez szkoleniowców z Piły i już kilkanaście miesięcy po pierwszych próbach na normalnym torze podszedł do egzaminu na licencję żużlową. Uzyskał ją w maju 2000 roku na torze w Opolu. W tym samym sezonie wystąpił w dwóch meczach ligowych, jednak nie udało mu się zdobyć punktów. Nie zmienia to faktu, iż wraz z pilską Polonią zdobył srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Kolejny sezon przyniósł Robertowi więcej startów. W lidze zaliczył ich dwanaście, jednak najbardziej cieszyły pierwsze sukcesy indywidualne. Miśkowiak zajął drugie miejsce w Brązowym Kasku rozgrywanym na torze w Gorzowie, ulegając jedynie Rafałowi Szombierskiemu. Warto dodać, że wychowanek Polonii Piła w pokonanym polu zostawił Krzysztofa Kasprzaka i Janusza Kołodzieja.
W 2002 roku był już podstawowym zawodnikiem zespołu z Grodu Staszica, punktował przyzwoicie jak na dziewiętnastolatka. Wraz z Jarosławem Hampelem i Michałem Szczepaniakiem, na pilskim owalu, wywalczył tytuł Młodzieżowych Mistrzów Polski Par Klubowych. Rok później stanął na trzecim stopniu podium tych zawodów, startując razem ze starszym z braci Szczepaniaków i Krystianem Klechą. Zdobył również Srebrny Kask na torze w Bydgoszczy, pokonując Koldiego i Tomasza Gapińskiego. Wystartował też w finale Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów w Kumli, gdzie zajął dwunastą lokatę. W tym samym roku Polonia Piła opuściła szeregi ekstraligi i Robert Miśkowiak musiał poszukać nowego klubu.
Zdecydował się na kontrakt w WTS Wrocław, z którym zdobył wicemistrzostwo Polski w pierwszym sezonie startów. Jednak największym sukcesem Miśka jest, wywalczony na torze w stolicy Dolnego Śląska, tytuł Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów. Robert zwyciężył przed Kennethem Bjerre i Matejem Zagarem. Rok 2005 to zaledwie szóste miejsce w rozgrywkach ligowych i w efekcie decyzja o zmianie barw klubowych. Miśkowiak postanowił wrócić do Wielkopolski i podpisał umowę z Unią Leszno. Początek w nowym klubie nie był zbyt imponujący, zespół Byków zajął miejsce w środku ligowej tabeli, jednak już rok później kibice w Lesznie mogli świętować złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski.
Dość nieoczekiwanie, w 2008 roku, Robert zdecydował się na jazdę dla KM Ostrów Wielkopolski. Od tamtej pory zaczęła się jego przygoda z klubami pierwszoligowymi w Polsce. Dwa sezony spędzone w Ostrowie były nieudane, najpierw trzecie miejsce w pierwszej lidze, a rok później spadek do drugiej. Jednak sezon 2009 udało się w pewnym sensie uratować, zdobywając wraz z Ronnim Jamrożym i Danielem Jeleniewskim, brązowy medal w Mistrzostwach Europy Par na torze w Miszkolcu, ulegając jedynie Czechom i Rosjanom. W roku 2010 Miśkowiak przeniósł się do PSŻ Poznań, ale podobnie jak w przypadku Ostrowa, był to nieudany okres w jego karierze. W ciągu dwuletniej przygody z poznańskim klubem, Misiek walczył o utrzymanie zespołu w pierwszej lidze. O ile w 2010 roku ta sztuka się udała, to już w 2011 niestety nie. Klub spadł do niższej ligi, ale na pocieszenie Robert wraz z Norbertem Kościuchem i Adrianem Szewczykowskim zdobyli brązowy medal w Mistrzostwach Polski Par Klubowych na torze w Zielonej Górze, sprawiając tym samym ogromną niespodziankę.
Po spadku PSŻ Poznań, Miśkowiak podpisał kontrakt w KMŻ Lublin. Spędził tam jeden rok, zajmując wraz z lubelskim zespołem trzecie miejsce w pierwszej lidze. W nadchodzącym sezonie będzie reprezentował barwy Wybrzeża Gdańsk. Wydaję się, że w końcu po kilku latach posuchy, Misiek ma szansę awansować z nowym klubem do ekstraligi, ponieważ w Gdańsku zbudowano mocny zespół z dużymi aspiracjami. Jednak jeśli się to uda, to czy Robert zdecyduje się na starty w najwyższej klasie rozgrywkowej? A może postanowi pozostać w niższej lidze i pomóc kolejnej drużynie uzyskać awans? Jaką decyzje by nie podjął, to i tak będzie lubiany w swoim macierzystym klubie. W Pile po cichu liczy się na to, że może za jakiś czas uda się ściągnąć Miśkowiaka na stare śmieci. Robert jest bardzo skuteczny na pierwszoligowym froncie, a poza tym taki transfer z pewnością przyniósłby wiele radości pilskim sympatykom żużla.
Marcin Grabski (za: inf. własna)