Tegoroczne zwycięstwo Jarosława Hampela oglądało nieco mniej kibiców niż inauguracje Grand Prix w 2012 roku. Podczas przekazu telewizyjnego można było zauważyć wolne miejsca na trybunie głównej przy starcie. Mimo wszystko tegoroczna widownia rzędu około 15.000 w kraju gdzie żużel jest prawie anonimowy można uznać za spory sukces.

Promotor nowozelandzkiej rundy GP - Bill Buckley podpisał z firmą BSI kontrakt na trzy lata ale nie ukrywa, że rozgrywanie jednego turnieju w tak odległym od Europy miejscu przynosi mu straty. Nową Zelandię nie nęka obecnie światowy kryzys finansowy, sytuacja promotora jest dobra i mimo start już wiadomo, że najlepsi żużlowcy na świecie ponownie zagoszczą w Auckland w 2014 roku.

Głównym celem BSI jest zachowanie partnerów w Europie i zorganizowanie drugiego turnieju w pakiecie z Nową Zelandią na Antypodach. Naturalnym kierunkiem wydaje się być Australia. Ojczyzna Chrisa Holdera i Darcy Warda póki co nie kwapi się z przyjęciem najlepszych żużlowców na świecie. Brakuje zaintersowania sponsorów i niezbędnych promotorów. Mimo wszystko BSI od pamiętnego turnieju w Sydney sonduje rynek i nie odpuszcza. Rok temu mówiło się o turnieju w Gillman a w 2008 roku w Melbourne.  

Australia śpi. Mimo wszystko za rok Nowa Zelandia powinna dostać pakiet drugiego turnieju poza Europą. Po marcowych zawodach w Auckland żużlowa karuzela spod znaku Grand Prix najprawdopodobniej przeniesie się do Stanów Zjednoczonych do Los Angeles. Kilka tygodni temu pojawiały się pierwsze doniesienia prasowe ale póki co BSI woli utrzymywać temat żużlowego GP w Kalifornii w tajemnicy.