Zbigniew Fijałkowski (prezes GKM-u Grudziądz): Od początku to my mieliśmy na widelcu Wybrzeże, ale długa przerwa spowodowała, że emocje opadły. Musieliśmy się odbudować. Mecz był znakomity dla widowni, ale najważniejszy jest końcowy wynik i to, że dwa punkty jadą do Grudziądza.
Ales Dryml (GKM Grudziądz): Kibice na pewno są zadowoleni z przebiegu spotkania, szczególnie fani z Grudziądza (śmiech). Mecz był szalony, ale ta długa przerwa spowodowana wyjazdem karetki nas trochę zgasiła. Byliśmy wcześniej w gazie. Za dużo myśleliśmy odnośnie zmian przełożeń i miało to wpływ na wynik. Na ostatni bieg dokonałem sporych zmian i jestem zadowolony ze zwycięstwa.
Scott Nicholls (GKM Grudziądz): To był ciężki mecz bo obie drużyny walczyły do samego końca. Szkoda wykluczenia Chisa Harrisa w momencie, gdy prowadziliśmy różnicą ośmiu punktów. Jestem przekonany, że nie przegralibyśmy 1:5, ale taki jest żużel. Bardzo dobrze, że udało nam się przywieźć 5:1 w ostatnim biegu. Świetny start miał Ales Dryml i jesteśmy szczęśliwi.
Stanisław Chomski (trener Renault Zdunek Wybrzeża): Feralny czternasty bieg, gdzie wyszliśmy na 5:1 i zaczął się problem Gafurowa, który zaczął się ratować, to zadecydowało o naszej porażce. Nie tylko on stracił pozycję, ale i Artur. Na początku nam nie szło, odczuwalny był brak Thomasa, bo Adrian Gomólski nie zdobył nawet kilku punktów.
Artur Mroczka (Renault Zdunek Wybrzeże): Nie mam powera. Rozmawialiśmy w szatni i chłopacy zauważyli, że wcześniej jak wypuszczałem sprzęgło, to mnie nie było, bo byłem daleko z przodu, a teraz wygrywam jeden bieg na pięć i to jest problem. Trzeba nad tym popracować.
Robert Miśkowiak (Renault Zdunek Wybrzeże): Wkładamy dużo pracy i szkoda, że nie widać efektów. Jestem zły, że mimo osłabienia i problemów z powodu braku Jonassona mogliśmy wygrać. Tak się nie stało, a ja jestem wściekły, że nie wykorzystałem ostatniego biegu. Chyba za bardzo chciałem. Mamy czas, musimy rozmawiać, tworzymy monolit z trenerem podtrzymującym nas na duchu w ciężkich chwilach. Pewne problemy rozwiązujemy w swoim gronie.
Renat Gafurow (Renault Zdunek Wybrzeże): Mieliśmy pecha. W czternastym biegu wygraliśmy podwójnie start, ale już w pierwszym łuku urwała mi się szpilka sprzęgłowa od zabieraka i dekiel nie dociskał sprzęgła. Zaczęło się ono palić i musiałem jechać przy krawężniku, by w ogóle uratować to co miałem. Na pewno puściłbym się pod bandę i zdecydowanie wygrałbym bieg. Ratowałem się przez ponad trzy okrążenia, żeby nie mieć przyczepności, by sprzęgło wytrzymało.