Nie od dziś wiadomo, że żużlowcy LW KMŻ Lublin wolą kiedy jest przyczepnie, a szczególnie na własnym terenie. Wtedy praktycznie żadna drużyna nie jest w stanie podjąć równorzędnej walki z „Koziołkami”. Tak też było i w tym roku. O ile porażka Kolejarza Rawicz 60:30 już nikogo w tym sezonie nie dziwi o tyle taki sam wynik w meczu z Daugavpils był sporym zaskoczeniem tym bardziej, że Lokomotiv był w tym czasie na fali wznoszącej.
Komisarz toru w tym sezonie nawiedził stadion w Lublinie dwukrotnie. Raz w meczu z GKM-em Grudziądz i w ostatnim meczu z Ostrowem.
Mecz z Grudziądzem miał miejsce 12 maja. Wtedy jako komisarza toru na prośbę GKM-u wysłano Zenona Plecha. Kibice byli świadkami bardzo wyrównanego meczu. Ostatecznie mecz wygrali goście 46:44. Faktem jest to, że w składzie „Koziołków” nie było wtedy Daniela Jeleniewskiego, który zmagał się urazem po upadku w Rawiczu.
W ostatnim meczu kiedy lublinianie podejmowali u siebie ostrowian również na prośbę gości pojawił się komisarz toru. Był nim Krzysztof Gałandziuk. Przyjezdni radzili sobie na torze znakomicie. Natomiast gospodarze zachowywali się przez większą część spotkania tak jakby byli na obcym terenie. Na całe ich szczęście w końcówce meczu zaczęli odrabiać stary i wygrali minimalnie 46:43.
Wniosek jak bardzo prosty. „Koziołki” muszą zacząć trenować także na bardziej twardszej nawierzchni. Do końca sezonu zasadniczego zostały jeszcze dwa mecze w Lublinie. Jeden z Orłem Łódź, a drugi z Wybrzeżem Gdańsk. Jest bardzo prawdopodobne, że kierownicy obu tych drużyn zażyczą sobie osobę komisarza toru, a wtedy znowu przyjdzie lublinianom się ścigać u siebie na twardszym torze, co jak się okazuje jest ich sporym problemem.