Grzegorz Walasek podpisał oficjalnie swój kontrakt z częstochowskim Włókniarzem podczas prezentacji drużyny. Powrót po latach do zespołu Lwów obudził w kibicach wspomnienia związane z ostatnim złotym medalem Włókniarza, w którego składzie jeździł wówczas właśnie Walasek.
Był związany z częstochowskim klubem przez długich sześć lat. W 2003 roku sięgnął z Włókniarzem po najwyższe trofeum Drużynowych Mistrzostw Polski, a na jego szyi zawisnął złoty medal. Póoacute;źniej stanął na podium z Lwami jeszcze dwa razy. Jednak lata spędzone z lwem na plastronie obfitowały nie tylko w sukcesy drużynowe, ale również indywidualne. W 2004 roku to właśnie na torze przy Olsztyńskiej wywalczył tytuł Indywidualnego Mistrza Polski. Zapytany przez nas Grzegorz Walasek, czy ożywają w nim wspomnienia z tamtych lat, początkowo stwierdza, że to już zamierzchłe czasy. Ale po chwili zamyśla się i coraz bardziej ożywia, najlepsze chwile jakby do niego wracają: - To było już przecież osiem lat temu… To były bardzo fajne lata, a Włókniarz to był mój pierwszy klub, w którym już nie uczyłem się jeździć, to była pierwsza zmiana klubu. Startowałem tutaj pięć lat. To były po prostu wspaniałe lata, były sukcesy wtedy i wielu ludzi, którzy mi pomagali. O Częstochowie mogę mówić w samych superlatywach.
Okres spędzony przy Olsztyńskiej dla Grzegorza Walaska ma niebagatelne znaczenie. I choć sam przyznaje, że to było dawno temu, to Częstochowa wciąż pozostaje miejscem największych triumfów żużlowca i jego najlepszej formy. Kiedy słyszy pytanie o to, czy wraz w jego powrotem do Włókniarza mogą wrócić lata jego świetności, śmieje się, po czym bez zastanowienia odpowiada: - Byłoby pięknie oczywiście. Jeśli te sukcesy miałyby się powtórzyć. to wchodzę w ciemno w ten temat!
Przed Walaskiem sezon w drużynie, której skład już teraz określa się jako waleczny, ambitny i żądny zwycięstw. Żużlowiec nie obawia się o własną formę. Podkreśla, że zimy nie przesypia i każdego roku przygotowuje się do sezonu podobnie: - Jest ok. Pracowałem tak jak w zeszłym roku, bo właściwie co roku robi się to samo. Człowiek już tyle lat jeździ… Jestem bardzo dobrze przygotowany do sezonu i czekam z niecierpliwością na pierwszy mecz. Najbardziej jestem ciekaw tego, jak nowe silniki będą pracować, to jest dla mnie najważniejsze.
Po odejściu trenera Grzegorza Dzikowskiego, Częstochowianie szukali kogoś, kto wraz z menedżerem zespołu, Jarosławem Dymkiem, poprowadzi Włókniarza w nadchodzącym sezonie. Do ekipy biało-zielonych dołączył Piotr Żyto, który dał się już kiedyś poznać w roli trenera biało-zielonych. Grzegorz Walasek miał okazję pracować wraz z trenerem Żyto: - Współpracowaliśmy razem w Zielonej Górze, a także w Sztokholmie. Uważam, że zna się na tym, co robi. Jest bardzo komunikatywny i nie przeszkadza zawodnikom, bo to też o to chodzi, żeby nie przeszkadzać. Miejmy nadzieję, że złożymy fajny zespół i że będziemy się wszyscy rozumieć.
Według Grzegorza Walaska zrozumienie w drużynie to podstawa by osiągnąć sukces. Nie chce jednak składać żadnych przedsezonowych obietnic, ani przeliczać siły na zamiary. Jak sam twierdzi, na medal składa się kilka ważnych elementów: - Żeby medal zdobyć, trzeba mieć dużo szczęścia w sporcie i być w dobrej formie. Jeżeli tych dwóch rzeczy nie ma, nie ma też wyników. Nie będę mówił, czy nas na medal stać, czy też nie. Będziemy starać się jeździć jak najlepiej, a co wyjedziemy, zobaczymy już niedługo. No i najważniejsze to żebyśmy robili dobre mecze.
Z Grzegorzem Walaskiem rozmawiała Sylwia Wziątek.
Sylwia Wziątek (za: inf. wlasna)