Już 5 kwietnia, zawodami w nowozelandzkim Auckland, rozpocznie się nowy cykl Grand Prix. Dzień po dniu będziemy przedstawiali Państwu sylwetki uczestników rywalizacji o Mistrzostwo Świata. Dziś czas na Chrisa Holdera.
Zdobywając swój pierwszy tytuł Indywidualnego Mistrza Świata, miał 25 lat i był najmłodszym żużlowcem w historii cyklu Grand Prix, który sięgnął po złoty medal IMŚ. W zeszłym roku plany o obronie złotego medalu odebrała mu poważna kontuzja, która zmusiła go do opuszczenia torów żużlowych na okres kilku długich miesięcy rehabilitacji. Chris Holder nie musi o sobie przypominać, ale z pewnością będzie chciał nadrobić stracony sezon.
Zdobywał swój pierwszy tytuł mistrzowski w dość kontrowersyjnych okolicznościach, walcząc z Nickim Pedersenem. Starcie z Duńczykiem i decyzja sędziego podzieliła wówczas kibiców i działaczy. Nikt jednak nie mógł zaprzeczyć, że rok 2012 należał do młodego, niezwykle szybko pnącego się po szczeblach rozwoju, Australijczyka.
Kiedy w 2013 roku rozpoczynał sezon, środowisko żużlowe czujnie obserwowało każdy jego występ. Pierwszą, inauguracyjną rundę GP w nowozelandzkim Auckland rozpoczął od zdobycia 8. lokaty, a na podium królował wówczas Jarosław Hampel i Tomasz Gollob. Miesiąc później, w Bydgoszczy zajął siódmą pozycję. Po bardzo średnim początku sezonu, Holder przypomniał rywalom swoją skuteczną i błyskotliwą jazdę w Goetebogu. Na szwedzkim torze stoczył nie jeden ambitny pojedynek, ulegając ostatecznie jedynie napędzonemu Emilowi Sajfutdinowowi. Rosjanin bardzo pewnie sięgnął po pierwsze miejsce, a popularny Chrispy stanął na podium stopień niżej.
Kolejne dwie rundy cyklu przyniosły Holderowi dość przeciętny wynik jak na broniącego tytułu Mistrza Świata. Zawody w Pradze zakończył na siódmym miejscu, a turniej w Cardiff na piątym. Dopiero na torze w Gorzowie Wielkopolskim znów poczuł swoją kangurzą moc i wskoczył na podium, lokując się tuż za Jarosławem Hampelem, który tamtego dnia był nie do pobicia.
Chris Holder mógł czuć się dumny również po turnieju w Danii. Kopenhaga okazała się szczęśliwa dla Australii podwójnie. Stanął wówczas na podium wraz ze swoim przyjacielem, Darcy’m Wardem. Ward zawody wygrał, a Holder uplasował się na trzeciej pozycji. Nie wiedział jeszcze, że będą to dla niego ostatnie zawody w sezonie…
To były rozgrywki brytyjskiej Elite League. Wystarczyła dosłownie chwila nieuwagi, by mecz w Coventry zamienił się w horror. 15 bieg, przedostatnie okrążenie, para Poole Pirates Ward-Holder mknęła po podwójne zwycięstwo. Co mogło odebrać im wygraną? Ułamki sekund, w czasie których koło Holdera zaczepiło o tylne koło Warda. Później wszystko przelatywało już przed oczami Australijczyka w zastraszającym tempie. Mocne uderzenie o tor. Wślizg pod dmuchaną bandę całą siłą rozpędu wprost na betonową ścianę tuż za nią.
Pozornie niegrożny upadek okazał się dla Australijczyka makabryczny. Diagnozy mówiące o wielokrotnym złamaniu kości pięty, biodra oraz przedramienia nie brzmiały zbyt optymistycznie. Holdera czekała wielomiesięczna kuracja i rehabilitacja.
Ale młody Kangur udowodnił jak wielkie ma ambicje i jak dużo siły. Po kilku miesiącach intensywnych ćwiczeń wsiadł na motocykl i zaczął przygotowania do powrotu na tor. By utrzeć nosa niedowiarkom i sceptykom, zdobył tytuł Indywidualnego Mistrza Australii i pokazał, że wraca do gry.
Wola walki Chrisa Holdera, jego samodyscyplina, odwaga, upór i ambicja sprawiają, że znów myślimy o Australijczyku w kategoriach jednego z pretendentów do najwyższych laurów cyklu Grand Prix. Dodatkowo mobilizująco może działać na niego fakt, że w nadchodzącym sezonie, będzie wraz z Darcy’m Wardem tworzył jeden team. Nikogo to nie dziwi, bowiem popularni Turbo Twins znani są już w świecie żużla jako idealny przepis na duet waleczny, niepokorny i bardzo emocjonujący. Forkrent Racing Team będzie dysponował takimi samymi wzorami kombinezonów i jednakowymi barwami. Nie ma wątpliwości, że jego znakiem rozpoznawczym będzie pasja do żużla i żądza zwycięstw.
Sylwia Wziątek (za: inf. wlasna)