Jednym z uczestników Grand Prix Australii będzie Krzysztof Kasprzak, czyli kontynuator rodzinnych tradycji żużlowych roku Kasprzaków. Kiedy któregoś pięknego dnia „Casper” przyszedł do taty – Zenona i powiedział, że chce się ścigać tak jak on, zapewne głowa rodziny poczuła dumę, ponieważ zaszczepił w tym młodzieńcu gen czarnego sportu. Dzięki temu Krzysztof od lat rywalizuje na żużlowych torach z różnym skutkiem, choć nigdy poniżej pewnego poziomu.
Odkąd pojawił się na torze żużlowym, wszyscy widzieli w nim przyszłego mistrza świata, ponieważ ewidentnie odstawał od całej reszty. W wieku młodzieżowym rywalizował z takimi nazwiskami jak Miedziński, czy Kołodziej, z którymi bardzo często wygrywał. Z Januszem Kołodziejem Krzystof ma również mniej chlubną serię, ponieważ z „Koldim” przegrał dwukrotnie tytuł Indywidualnego Mistrza Polski. Pierwszy raz stało się to w Zielonej Górze w 2010 roku, kiedy w biegu dodatkowym Kołodziej wyprzedził Kasprzaka, natomiast powtórka nastąpiła rok temu, kiedy Kołodziej wygrał IMP na własnym torze w Tarnowie w biegu finałowym.
Tytułu najlepszego żużlowca w kraju w kategorii seniorów Krzysztof jeszcze nie ma, jednak udało mu się zdobyć chociażby Indywidualne Mistrzostwo Świata Juniorów, które jednak zostało zdobyte w mało sportowy sposób, ze względu na ostateczne rozstrzygnięcie, które polegało na… rzucie monetą. Mówi się, że szczęście sprzyja lepszym i Krzysztof zgarnął złoto Tomasowi Suchankowi, który podobno nie chciał wówczas mierzyć się na torze w biegu dodatkowym i postanowił zaufać szczęściu.
W SGP Krzysztof zadebiutował w 2004 roku, zdobywając cztery punkty – oczywiście w ramach jednorazowej dzikiej karty. Rok później zdobył cztery punkty, na tej samej zasadzie, w kolejnym sześć i w końcu w 2007 roku zdobył aż 17 punktów, co dało Krzysztofowi drugie miejsce na podium. Sezon w 2008 roku był jednocześnie pierwszym dla „Caspera” w gronie stałych uczestników cyklu Grand Prix, co jednak skończyło się mizernym 14. miejscem w klasyfikacji generalnej z 57 punktami na koncie. Po tym niezbyt udanym debiutanckim sezonie Krzysztof rozstał się z cyklem mistrzostw świata aż do 2012 roku, kiedy wystąpił w Grand Prix Wielkiej Brytanii i zajął tam drugie miejsce z 13 punktami.
Rok później znów mogliśmy oglądać Kasprzaka w akcji, jako stałego reprezentanta naszego kraju w zawodach cyklu Grand Prix. Zaczął średnio, ponieważ po trzech turniejach miał zaledwie 13 punktów. Czwartym turniejem były zawody na czeskiej Markecie, gdzie Krzysztof zajął drugie miejsce, dorzucając do swojej puli 12 oczek. Zawodnik Stali Gorzów nie chciał rozstać się z podium i w kolejnych zawodach w Wielkie Brytanii również zajął miejsce na pudle, choć tym razem piętro niżej. Reszta sezonu już tak spektakularna nie była, ponieważ Kasprzak nie przekroczył już granicy dziesięciu punktów w jednym turnieju i zakończył sezon na 10. lokacie z 89 punktami. Statystycznie wygląda to tak, że Krzysztof pojawił się na w Grand Prix 29-krotnie, cztery razy awansował do finału, również czterokrotnie stawał na podium, zdobył łącznie 193 punkty i nie zdołał wygrać żadnego z turniejów. Wychowanek Unii Leszno, który w Polsce reprezentuje obecnie barwy Stali Gorzów co prawda nie załapał się do czołowej ósemki w klasyfikacji generalnej SGP, jednak już wcześniej zapewnił sobie w Grand Prix Chalenge prawo startu w kolejnym sezonie.
Opinia o Kasprzaku w świecie żużla jest różna. Jedni wciąż czekają na wystrzał formy, która pozwoli mu sięgnąć po tytuł mistrza świata, drudzy mówią, że nigdy już mu się to nie uda, poza jednorazowymi wystrzałami – tak jak do tej pory, ponieważ nie jest w stanie wspiąć się na takie Himalaje, aby przez cały sezon być nie do ugryzienia, jednak my możemy powiedzieć, że cokolwiek się w przyszłym i kolejnych sezonach wydarzy – wiemy, że Krzysztof się nie podda i będzie walczył o swoje, ponieważ nie brakuje mu determinacji i sportowej złości.
Krzysztof wielokrotnie dostawał po łapach za swoje słowa, czyny itp. Zawsze jednak traktował zawód żużlowca niezwykle serio i cel jakim jest sięgnięcie po czempionat w światowym żużlu – jest w jego zasięgu. Czy kolejny sezon będzie tym, na którym Krzysztof Kasprzak czekał całe życie?