- Gdyby nie pech w postaci defektów i upadków nie z naszej winy, mogliśmy dobić do 40 punktów, a to już dobry wynik. Do zespołu wraca atmosfera, Mroczka i Pieszczek podali sobie ręce, a ja jestem przekonany, że jeszcze sprawimy niespodziankę. Jonasson miał dwie poważne awarie sprzętu w Szwecji i nie do końca zdołał to wszystko spiąć przed niedzielnym meczem. Na upartego mógłby wystartować, ale zdecydowałem się postawić na Renata, który odebrał nowy silnik od tunera i dobrze prezentował się na treningach. Wbrew wynikowi końcowemu, kibice obejrzeli ciekawe zawody. Zabrakło nam przede wszystkim punktów Artura Mroczki, który miał duże problemy sprzętowe. Do tego doszedł defekt na starcie Krystiana Pieszczka, któremu na starcie jednego z biegów zatarł się nowiutki silnik, na którym przecież wygrał swój pierwszy bieg. Ponadto w biegu dwunastym jeden z rywali posłał w bandę Pieszczka i Gafurowa. Krystian do końca zawodów startować musiał na rezerwowym sprzęcie Dominika Kossakowskiego, a poobijany Renat, choć jechał fajne zawody poprosił mnie, abym nie wystawiał go w biegu nominowanym - mówi trener Renault Zdunek Wybrzeże Gdańsk, Piotr Szymko.
Po spotkaniu sprzed tygodnia Wybrzeża z Fogo Unią Leszno w parku maszyn gdańskiej drużyny powarznie zawrzało i doszło do rękoczynów pomiędzy teamem Artura Mroczki i Krystiana Pieszczka. Według trenera Szymki zawodnicy podali sobie ręce i konflikt został zarzegnany - Pieszczek i Mroczka rozumieją, że muszą współdziałać dla dobra drużyny i podali sobie ręce. Miałem bardzo mało czasu żeby zebrać tą drużynę do kupy. Wynik we Wrocławiu jest jaki jest, ale dla mnie jest najważniejsze, że widzę, iż nikt tutaj się nie poddał. Po meczu udaliśmy się na wspólną kolację i mogę zapewnić, że nastroje są już inne, nie będziemy rozdrapywać ran. Jestem przekonany, że stać nas na to, aby sprawić jeszcze niespodziankę na miarę wspaniałego dla nas meczu z Unibaksem - powiedział Piotr Szymko.