Jakub Jamróg przebywa obecnie w Argentynie, gdzie jako jedyny Polak rywalizuje w turnieju o mistrzostwo tego kraju. Zmagania w Ameryce Południowej rozpoczęły się dla zawodnika Orła Łódź pechowo, bowiem w trakcie zawodów w Bahia Blanca doznał groźnie wyglądającego upadku.
ZUZELEND.com: Zacznę od tego, jak się czujesz po upadku w Argentynie?
Jakub Jamróg: Wszystko OK, ręka na szczęście jest tylko stłuczona. W kolejnych zawodach powinienem pojechać.
Powiedz nam, jak wygląda żużel w Argentynie? Chodzi mi o organizację zawodów.
Zmian jest niewiele. W organizację zawodów zaangażowanych jest bardzo dużo osób i wszystko przebiega bardzo sprawnie. Są tu nieco inne procedury, np. jak jest wypadek, to nawet jak się jest sprawnym, nie mozna zjechać z toru na motocyklu - może zrobić to tylko mechanik. Do biegu wyjeżdza się na sygnał, jak u nas. Bez czasu 2 minut, ale tez jest jakiś limit czasowy około 4-5 minut. Specyficzne jest bardzo szybkie puszczanie taśmy, jak zawodnicy podjadą pod taśmę, momentalnie włącza się zielone światło i po sekundzie taśma w górę. Jedyna szana na przygotowanie pola startowego jest w momencie, kiedy któryś zawodnik nie dojechał jeszcze do taśmy.
A poziom tamtejszych zawodników?
Wielu zyskuje właśnie znajomością tego specyficznego startu itd. Uważam, że jest tam wielu zawodników, którzy poradziliby sobie w Europie.
Jak w Twoim przypadku wygląda kwestia sprzętu? Pojechałeś ze swoimi silnikami, czy dotałeś jakieś tam, na miejscu?
Wziąłem silnik, sprzęgło, gaźnik, kierownicę, siodełko i parę drobnych części, a podwozie dostałem.
A jak wyglądają te zawody od strony finansowej? Zgadzasz się z Barkerem i Worallem, którzy twierdzą że start w mistrzostwach Argentyny jest nieopłacalny?
Nie do końca. Nie ma tu kokosów i koszty opon, oleju są faktycznie trzy razy wyższe niż u nas. Różnica jest taka, że ja o tym doskonale wiedziałem wcześniej i dlatego wynegocjowałem sobie z organizatorami odpowiednie warunki, nawet przywiozłem sobie parę opon z Polski. Do tego aspekt finansowy nie jest dla mnie najważniejszy, dla mnie liczyła sie jazda, a nie kasa. Moim celem minimum jest wyjsc na "zero", ale jak dobrze pójdzie, to może zarobię parenaście tysięcy złotych. Można tu sprzedać sprzęt po bardzo dobrych cenach, bo w Argentynie ciężko jest z jego dostępnością, wszystko muszą ściągać z Europy. Przyleciałem tu z czterema torbami, a zamierzam wrócić z plecakiem.
W ilu jeszcze wystartujesz zawodach?
Z tego co pamiętam, to będzie jeszcze koło 10 turniejów.
Do kiedy trwa Twój pobyt w Ameryce Południowej?
15 lutego jest ostatni turniej, a 18 lutego mam samolot do kraju.
No i na koniec zapytamy, jaką masz tam pogodę?
Pogoda pełne lato, ale dużo gorętsze, niż te nasze. W święta było 41 stopni, teraz jest koło 28.
Zimno... (śmiech)
No trochę :)
Dziękujemy za rozmowę.
Tomasz Jastrzębski (za: inf. własna)